Gigantyczne maszyny i piękne dziewczyny czyli Opolagra od środka
Największe targi rolnicze w południowej Polsce co roku przyciągają kilkuset wystawców z Polski i zagranicy. Na 38 hektarach lotniska w Kamieniu Śląskim można zobaczyć wszystko co wiąże się z agrobiznesem. Nawet ci, którzy z rolnictwem niewiele mają wspólnego mogą tu poczuć dreszczyk adrenaliny.
I dla ciała i dla oka
Dwie uśmiechnięte młode dziewczyny roznoszą podczas targów ulotki firm. Agnieszka i Bernadeta jeszcze się uczą, a praca hostessy to jednocześnie fajna przygoda i możliwość zasilenia wakacyjnego budżetu. – Pracujemy od 9.00 do 16.00 i dostajemy za godzinę 20 zł. Dziś rozdajemy ulotki, a jutro będziemy umilać czas najmłodszym malując im buzie. Spacerujemy sobie na świeżym powietrzu, pogodę mamy piękną, więc nie możemy narzekać – śmieją się hostessy, a że dziewczyny z nich jak maliny, nie ma się co dziwić, że wielu odwiedzających chętnie robi sobie z nimi zdjęcia.
Amatorzy pięknej natury nie powinni się czuć zawiedzeni. Oprócz zgrabnych dziewcząt, organizatorzy przewidzieli dla nich dział dom i ogród, pełen oryginalnych roślin. Na jednym ze stoisk spotykam Piotra Grzelca. Gdy słyszy, że przygotowuję relację z targów dla „Nowin Raciborskich”, od razu zdradza, że ma rydułtowskie korzenie. – Urodziłem się w Rydułtowach, a teraz mieszkam w niewielkiej wsi koło Jędrzejowa, gdzie uprawiam ogrodnictwo roślin rzadkich – wyjaśnia. Pan Piotr specjalizuje się w hodowli roślin cieniolubnych i może się pochwalić ponad 400 odmianami funkii, które pochodzą z Japonii i Chin. – To są rośliny, z których w ogrodzie można stworzyć po prostu bajkę. Mają od 5 do 150 cm wysokości i ozdobne liście w różnych kolorach, a kosztują od 5 do 200 złotych – dodaje hodowca. Jego największą dumą jest kardiokrynum cordatum, które właśnie zakwitło i gunnera manicata – najwieksza bylina świata, której liście w naturze dochodzą do 2 metrów. Na zimę trzeba ją jednak zabezpieczać okrywając suchymi liśćmi i folią. – Na punkcie roślin mam po prostu fioła. Za jedną sadzonkę potrafię dać kilkaset złotych. Sprowadzam je z Chin i Japonii. Zaopatrują się u mnie kolekcjonerzy ze Szwecji, Norwegii, Estonii, Białorusi – mówi pan Piotr, który na targach bywa często. – Jeżdżę z roślinami od Szczecina po Rzeszów, choć w Kamieniu Ślaskim jestem pierwszy raz. Zawsze warto się pokazywać, bo w ten sposób pozyskuje się nowych klientów, a kolekcjonerstwo to taki alkoholizm bez wódki – podsumowuje.
Po kilku godzinach zwiedzania trafiam w końcu na panią Dianę, która przyjechała do Kamienia Ślaskiego z Kowna. Przy jej stoisku zaczynam prawdziwą ucztę dla podniebienia. Każdy, kogo przywiódł tu zapach litewskich wędlin, może liczyć na darmowy katering. Szynka suwalkijska, suszone kiełbasy, tradycyjne kindziuki i sery z czosnkiem kuszą niepowtarzalnym smakiem. A obok różne rodzaje pieczywa i popularny na Wschodzie kwas chlebowy. – O targach dowiedzieliśmy się, gdy byliśmy na jarmarku w Płocku. Jechaliśmy tu 13 godzin. Wędliny, zniosły tę podróż lepiej niż my – mówi ze śmiechem Diana Juszkienia i kroi następny kawałek na spróbowanie. Chętnych do skosztowania jest wielu, ale i tych kupujących niemało. Powoli i moja reklamówka zapełnia się specjałami z Litwy, które w nadchodzący weekend trafią na stół. Zanim jednak wśród tysięcy samochodów, stojących na parkingu, odnajdę ten właściwy, cieszę się widokiem gigantycznych maszyn i myślą, że wrócę tu znów za rok.
tekst i zdjęcia Katarzyna Gruchot