Pszczoły giną na potęgę. Pszczelarze apelują do rolników: tracimy na tym wszyscy!
Zarówno rolnictwo, jak i pszczelarstwo, to nie tylko sposób na zarabianie pieniędzy. To również pasja i styl życia. Jednak ważna jest współpraca pomiędzy tymi dziedzinami, by nie szkodzić pszczołom poprzez nieodpowiednie stosowanie środków ochrony. Niedawno apel w tej sprawie popłynął z Rudnika.
Świat bez zapylaczy byłby trudny
Urząd Gminy w Rudniku na swojej stronie internetowej opublikował apel pszczelarzy do rolników o przestrzeganie przepisów w zakresie wykonywania oprysków. Pszczelarze przypomnieli, że na skutek zabiegów prowadzonych podczas trwania oblotu pszczół, pożyteczne owady masowo giną. – Wyjaśniamy, że oblot pszczół trwa od świtu do zmierzchu. Z uwagi na bezpieczeństwo zapylaczy zabieg oprysku można stosować tylko i wyłącznie po oblocie pszczół, najlepiej jak słońce zachodzi, a nawet nocą, gdy pszczoły spoczywają w ulu. Godziny wczesnoporanne mogą być niewystarczającym okresem na wykonanie zabiegu oprysku, ze względu na obecne ciepłe warunki pogodowe pszczoły zaczynają oblot od ok. godziny 6.00 rano, dlatego najlepiej oprysk przeprowadzać nocą. Pszczoły i inne owady giną, bo do oprysków wykorzystuje się złe środki, a zabiegi wykonuje się w złych porach. Najlepsze efekty w ochronie przynosi stosowanie zabiegu w nocy – czytamy w apelu opublikowanym na stronie internetowej rudnickiego urzędu gminy.
W piśmie przypomniano, że rolnicy muszą pamiętać także o kierunku wiatrów i sąsiedztwie pasiek. – Ważny jest tzw. okres prewencji dla pszczół. W czasie oprysku minimalna odległość, jaka powinna być zachowana, zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 31 marca 2014 r. w sprawie warunków stosowania środków ochrony roślin, to co najmniej 20 metrów od pasieki – wyjaśniają pszczelarze. I nawołują: wybierając środki do oprysków, należy starać się, aby były np. biologiczne, najmniej szkodliwe i pochodzące od sprawdzonych producentów.
W komunikacie podano, że, nawet jeśli na etykiecie widnieje zapis, że stosowny preparat nie jest trujący dla pszczół, stanowi pośrednie niebezpieczeństwo dla zapylaczy. Jeśli pszczoły przelatują nad plantacją, w której przeprowadzono oprysk preparatem nieszkodliwym dla pszczół, nie zatrują się nim, ale nie zostaną wpuszczone do ula. Otrzymują bowiem inny, obcy zapach, który jest sygnałem zagrożenia i takie owady zostają rozpoznane, jako obce i są zabijane przez pszczoły ze swojego ula. – Zatrucie pszczół opryskami pozostaje jednym z największych problemów pszczelarstwa. Działania te, często czynione nieświadomie, przyczyniają się do wielkich strat nie tylko w gospodarstwach pasiecznych, ale również w całym rolnictwie. A tracą na tym także właściciele opryskanych pól, bowiem rzepaku lub innej rośliny kwitnącej nie będzie miał kto zapylić – czytamy w apelu. – Dla przeciętnego człowieka oznacza to, że tak zwyczajne i obecnie łatwo dostępne owoce i warzywa, bez pszczół mogłyby stać się nie lada luksusem. Towar, który mamy na wyciągnięcie ręki stałby się dobrem dla wybrańców. Gospodarka żywnościowa, w tym sadownictwo i rolnictwo ległoby w gruzach, a to wszystko za sprawą braku tak małego, nieznaczącego wydawać by się mogło, stworzenia jak pszczoła – brzmi kolejny fragment stanowiska pszczelarzy.
Wiadro martwych pszczół
O problemach pszczelarzy opowiada Nowinom Eugeniusz Brachman z Łubowic, który para się pszczelarstwem od koło dwóch lat. – Jak przechodziłem na emeryturę, znajomi pytali mnie, co będę robił, mówiłem już wtedy, że chcę kota, psa i kawałek ogrodu – wspomina. A ponieważ były do przejęcia pszczoły z pobliskiego Rudyszwałdu, bo wcześniej pan Eugeniusz mieszkał w Krzyżanowicach, to postanowił zająć się pszczelarstwem. Obecnie mieszka w gminie Rudnik. Ma 28 uli, z czego część z nich znajduje się w pawilonie. W jego pasiece powstaje miód wielokwiatowy.
Nieżywe pszczoły, które pan Eugeniusz znalazł w pobliżu swoich uli.
Kilka tygodni temu przed ulami w pawilonie, na czarnych taśmach położonych przed nim, zauważył sporo nieżywych pszczół. – Część z nich jeszcze się ruszała – wspomina tamten dzień. Łącznie nazbierał wiadro nieżywych pszczół. Nasz rozmówca skonsultował temat ze swoimi znajomymi pszczelarzami z Bieńkowic, Tworkowa i Gorzyc, którzy już dłużej zajmują się tym tematem. – „Takie sytuacje niestety często się dzieją” usłyszałem od nich – relacjonuje nam. Dowiedział się jednak, że powodem są rolnicze opryski. Eugeniusz Brachman nie wie, czy doszło do tej sytuacji poprzez dokonany oprysk rolniczym preparatem na pole, czy oprysk środkiem, który nie jest trujący dla pszczół, ale stanowi pośrednie niebezpieczeństwo dla zapylaczy. – Gołe pole może być opryskane i poprzez parowanie oprysku, jak pszczoły przelecą obok, otrzymują obcy zapach. Wówczas pszczoły nie zostają wpuszczone do ula, są sygnałem zagrożenia. Takie owady zostają rozpoznane jako obce i są zabijane przez pszczoły ze swojego ula – wyjaśnia nam. Dodaje, że taka sytuacja po raz pierwszy zdarzyła się w jego pszczelarskiej „przygodzie”.
Człowiek największym zagrożeniem
Na problem z opryskami zwraca uwagę również Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. – W czasie ograniczeń wynikających z epidemii, uczmy się od pszczół jak działać razem, bo tylko razem możemy pokonać wszystkie przeszkody, jakie stoją przed nami. A przeszkód i trudności nigdy brakować nie będzie – mówił w Światowym Dniu Pszczół, 20 maja, na dziedzińcu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, szef resortu Jan Krzysztof Ardanowski. Dziś ule można spotkać zarówno na terenach wiejskich, przy polach uprawnych, na łąkach lub w okolicach lasów, jak i w miastach. Z roku na rok rośnie popularność miejskich uli. Można je spotkać na dziedzińcach, jak na przykład w Ministerstwie Rolnictwa, a także na dachach hoteli czy biurowców. – Cieszę się, że ten kierunek sytuowania uli w miastach się rozwija – podkreślił minister, dodając, że są to bardzo istotne inicjatywy, gdyż przez współczesną działalność człowieka ograniczone zostały możliwości zakładania gniazd przez owady zapylające. – Szczególna jest rola pszczół i owadów zapylających w rolnictwie, niektóre działy są wręcz absolutnie uzależnione od zapylaczy, niektóre uprawy są wspomagane przez te owady. Rzepak, roślina w zasadzie samopylna, dzięki pomocy pszczół zwiększa swoje plonowanie o 20 do 40 procent – zwrócił uwagę minister Ardanowski.
Szef resortu rolnictwa podkreślił również znaczenie zmian zachodzących w otoczeniu człowieka. Zwrócił uwagę na problemy z pszczołami, których kiedyś, kiedy przyroda była czystsza, nie było. Dlatego, jak zaznaczył minister, pomoc człowieka jest im niezbędna. Niezbędne jest szukanie najlepszych form tej pomocy i leczenia. – Szalenie ważna jest współpraca rolników z pszczelarzami, gdyż pszczoły najczęściej mają swoje pożytki na polach, w przestrzeni wiejskiej, w przestrzeni rolniczej. Niestety, błędy popełniane przez rolników oddziałują również na pszczoły. Zdarzają się przypadki masowego zatrucia tych owadów. Pszczoły to owady szczególnie ważne w naszym życiu i musimy pamiętać, że one nie zdychają, one umierają – akcentował minister Ardanowski.
(mad)
Bo rolnik to głupi jest . Dziś już taki paradoks że pszczoły tylko w mieście są bezpieczne. Na wsi rolnicy wykończą pszczoły opryskami....Rolnik to głupi jest . Mi pasiekę wytruli. Nic nie pomogło TŁUMACZENIE.
Tak zwani rolniy powinni płacić pszczelarzom i tylko tym którzy nie oszukują na miodzie
U mnie na wsi leją od rana do wieczora. Na zwrócona uwage chłop mówi; cyt. ja je nie prosiłem zeby na moje pole przyleciały.
kupująca - przepraszam a czy te warzywa i owoce są nasze polskie bo ja żadnej zachodniej chemi nie kupuję sprzedawca - tak oczywiście nasze polskie kpująca - to poprosze
Ciekawe kiedy im się oczy otworzą że nie tylko rolnictwo jest ważne. I że przez brak przestrzegania prostch regół , po polu będą tylko komary latały. Czy tak trudno jest wspópracować?
90% to wina pseudorolników. Opryski dokonywane w samo południe i to z pełną świadomością, że jest to zabronione. Jestem w pasiece, godzina 10 do południa, nadjeżdża ciągnik z opryskiwaczem, rozkłada się i zaczyna się oprysk roślin. Po pierwszym przejeździe rolnik zauważa, że jestem w pasiece i co robi ? Szybko składa urządzenie i odjeżdża nie skoczywszy oprysku. Wiem, że dokończy wtedy gdy mnie nie będzie w pasiece. Efekt jest taki, że mam w ulach pełno czerwiu, a pszczoły lotnej i miodu brakuje . Żadne skargi nie skutkują, nikt nie jest tym zainteresowany, wbrew temu co tak pięknie mówią rządzący.
Chłop żywemu nie przepuści
To jest katastrofa, ja w jeden dzień, straciłem ponad 500 szt, rolnicy to tumany i obojętni ważniacy...