Zaufali mu i dziś wspólnie świętują jubileusz
Niczym feniks z popiołów odrodziła się i trwa, budując swoją przyszłość na wspólnym zaufaniu, pracy i mądrym zarządzaniu. Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna Pietrowice Wielkie, niczym kobieta po przejściach, odnalazła się w nowej rzeczywistości i dziś z godnością może świętować swój jubileusz 65 lat istnienia.
Jak nowy prezes poradził sobie z problemami RSP?
– Byłem technikiem rolnikiem, który przyszedł do pracy do Pietrowic Wielkich w wieku 20 lat. Dziesięć lat później odczułem nieodpartą potrzebę dalszej edukacji. Wybrałem wtenczas nową Wyższą Szkołę Ekonomii i Administracji w Bytomiu, gdzie wykładała elita naukowców Uniwersytetu Śląskiego, Politechniki Gliwickiej i Akademii Ekonomicznej. Po powodzi, kiedy musiałem stawić czoła kłopotom spółdzielni, zrozumiałem do czego potrzebne były mi studia z administracji i prawa – mówi.
Zaczął wygrywać procesy z prawnikami agencji rolnej, wywalczył ugody, porozumienia i prolongatę kredytów, co pozwoliło z czasem wyprowadzić spółdzielnię na prostą. – Spłaciliśmy nasze długi kosztem gospodarstwa, gdyż z 450 ha pozostał nam areał ok. 200 ha, który dziś użytkujemy. Większość załogi nie wytrzymała presji, choć zapewniałem uczciwie, że jeśli mi zaufają to uratuję spółdzielnię. Dla nich, ale i dla siebie, bo nigdzie indziej nie widziałem lepszego miejsca pracy. Walczyłem więc, jak o swoje, wygrywając z urzędnikami na etacie – mówi o nastawieniu w podejmowanych działaniach.
Część osób zaufała mu, ale większość odeszła. Przez ten niełatwy czas pozostało i trwało przy swoim prezesie zaledwie kilka osób: Łucja Gulczyńska, Marian Janik, Zdzisław Oranin, Waldemar Pohlmann. Trochę później do zespołu dołączyli Zbigniew Pleńkowski i Rozalia Przewosnik. Do dziś zachowali oni miejsca pracy. Wynagrodzenia są godziwe, a załoga ma poczucie, że realizuje się „na swoim”.
Odskocznią od spółdzielczej codzienności dla prezesa Kowola są wykłady w szkołach policealnych, gdzie naucza przedmiotów prawniczych na kierunkach technik administracji. – Całe życie wmawiałem sobie, że nie chcę być nauczycielem i na przekór rodzinnej tradycji poszedłem do rolnictwa. W moich genach tkwi jednak pasja do tego zawodu. Kończąc oprócz administracji kolejne studia, m.in. politologiczne, prawa pracy, psychologii społecznej na Uniwersytecie Opolskim, chcę dzielić się z młodymi ludźmi zdobytą wiedzą, która pozwala mi być dobrym wykładowcą – opowiada, jak samorealizuje się podczas takich zajęć.