Kurza afera w Krowiarkach. Sąsiadki kłócą się o kurnik
Krystyna Ząb walczy z gminą i sąsiadami. Chce rozwiązać śmierdzący problem. Dotyczy kurnika, który ma pod oknem. – Jak jest wieś to musi pośmierdzieć – dziwią się miejscowi sąsiadce. Wójt popiera panią Krystynę, ale rozkłada ręce: na to nie ma przepisów.
Wcześniej mieszkała w Oświęcimiu, ale postanowiła przeprowadzić się w spokojniejszą okolicę. Wybrała wieś z pałacem – Krowiarki. Mieszkanie ma przestronne, z rodziną zajmuje dwie kondygnacje. Wnętrza są zadbane, świeżo po remoncie. Za oknem powód niepokoju pani Krystyny – kurnik i jego 10 mieszkańców. Według niej obiekt jest brudny i śmierdzi kurzymi odchodami. Gdy jesteśmy na miejscu, tuż po ulewie, czujemy lekko nieprzyjemny zapach podchodząc blisko ogrodzenia „kurzego domu”. – Najgorzej będzie latem. Smród, że okien nie otwieram – zapewnia rozmówczyni. Opowiada nam jak wnuki – dzieci z podstawówki – chorują na alergię i źle znoszą bliskość kurnika. Narzeka na relacje z sąsiadami, którzy trzymają kury pod budynkiem. Według niej powinni go częściej sprzątać, a najlepiej zlikwidować.
Kury były pierwsze
Rozmowie kobiety z dziennikarzami przysłuchuje się starszy mężczyzna w czapce bejsbolówce. Nie chce się przedstawić z imienia i nazwiska, ale od pani Krystyny wiemy, że to jej sąsiad pan Robert. Głośno mówi, że sąsiadka „kłamstwa opowiada”. – Kury tu były zanim ta pani się wprowadziła i nadal będą – zapowiada. Wspiera go kolega z kamienicy, Teodor Barden. – Mi te kury nie przeszkadzają – podkreśla. Gdy zauważamy, że jego mieszkanie jest po drugiej stronie i odór z kurnika doń nie dochodzi, pan Teodor wspomina, że wiele lat mieszkał naprzeciw stodoły z bykami. – Tak już jest na wsi, gdzie są zwierzęta czy drób – oznajmia.
W dyskusję włącza się pani Irena, która dogląda kurnika. Nie zamierza ustępować sąsiadce. Uważa, że tylko jej ta sytuacja się nie podoba. Powołuje się na ustalenia z ostatniego zebrania wspólnoty mieszkaniowej (p. Krystyna ma największe mieszkanie w kamienicy, ale głos taki jak pozostali właściciele). – Wójt powiedział, że nie ma przepisu, który zakazałby nam mieć tu kurnik – przypomina.
Godzić się za późno
Pytamy czy panie nie mogą spotkać się w połowie drogi w swym sporze. Sąsiadka Irena uważa, że pani Krystyna zaogniła sytuację. – Na początku jak się wprowadziła, to mogłyśmy się dogadać. Trzeba było grzecznie poprosić. Teraz nasyła kontrole (wójt, weterynarz – wyjaśnienie redakcji) i nie zamierzamy ustąpić – wyjawia mieszkanka Krowiarek.
Skarżąca się na kurnik też jest uparta. – Będę starała się gdzie tylko można. Kurnik jest za blisko mieszkań. Pan wójt jak tu był pierwszy raz od razu powiedział, że tak nie może być. Rozmawiałam z naszą sołtyską, poruszę problem na zebraniu wiejskim, skonsultuję się z prawnikiem – mówi pani Krystyna. Planuje też rozmowę z miejscowym radnym. Na razie czeka na reakcję gminy na jej kolejne pismo.
(ma.w)
Jest wieś są kury,są kury jest smród,normalna kolej rzeczy, to ja bym proponował powrót do miasta Oświęcim, bo dziś śmierdzą kury jutro tej pani wszystko będzie śmierdziało jak to miastowym którzy nie wiedzą że wieś ma swój zapach pachnie po prostu wsią.........
Ja coś doradzę pani Krystynie! W pobliżu jest takie ustronne miejsce, zwie się "Sławienko" mieszkają tam trzy rodziny. Tam będzie cisza i spokój, daleko od cywilizacji...;)
a co myślała, że na wsi bedzie pachnieć lawendą i fiołkami...
A czy pani Krystyna nie powinna iść na obserwację psychiatryczną? Nie piszę tego złośliwie, ale to są niestety objawy choroby, który specjalista mógł by panią Krystynę wyleczyć. Choroba psychiczna, szczególnie w wieku starczym, ma to do siebie, że przeszkadzać może wszystko,samochód od sąsiada, kot od sąsiada, pies sąsiada, kury sąsiada, sam sąsiad itp, nie ma granicy aby coś nie przeszkadzało, choroby demencji starczej wśród ludzi w wieku podeszłym już sie leczy i moim zdanie tu specjalista powinien sie tym zająć.