Gmina dopłaci to rolnik zmieni uprawy
Tytułowe stwierdzenie mają słyszeć urzędnicy z Krzyżanowic, przekonujący rolników do zmiany upraw na terenach, z których podczas ulewnych deszczów spływa na wioski woda i szlam. Powodem zalewania są właśnie uprawy roślin takich jak kukurydza, które nie spajają korzeniami gruntu, a na dodatek są uprawiane tam, gdzie kiedyś były tylko łąki.
O całej sprawie mówiono podczas obrad komisji rady gminy, które zajmowały się problemami powodzi. Zalania z pól są coraz częstszym problemem nie tylko w gminie Krzyżanowice. W deszczowe miesiące jak maj, podtopień piwnic przez wodę z pól jest coraz więcej. Jak wyjaśnił radnym Wolfgang Kroczek, kierownik referatu rolnictwa i ochrony środowiska w urzędzie gminy, nie ma pewnego sposobu na pociągnięcie do odpowiedzialności za to rolnika. Choć wiadomo, że to przez nieodpowiedzialne uprawy dzieje się szkoda. Zgodnie z relacją urzędnika, wójt Grzegorz Utracki na spotkaniach z rolnikami wielokrotnie prosił o uwzględnienie rodzaju upraw w przypadku krytycznej lokalizacji pola. Nie przekonują ich jednak argumenty, że tak czy inaczej gmina pokrywa wyrządzone wówczas straty, na czym tracą wszyscy. – Mówią, że jak im dopłacimy to zmienią uprawy – przywołał wójt.
Powodem agresywnych upraw jest głód ziemi i tam gdzie kiedyś były pola dziś próbuje się uprawiać cokolwiek. Wójt Utracki widział rozwiązanie problemu w uregulowaniu tej sprawy odgórnie, podobnie jak to ma miejsce w krajach zachodnich. Tam ten problem nie występuje, bo wokół skupisk ludzkich są tereny zielone i nawet jeśli spłynie przez nie deszcz, to jest to czysta woda. Tymczasem aby piwnic domów w gminie nie zalewało błoto, mieszkańcy i urzędnicy muszą wspólnie przekonać rolników do zmiany upraw.
(woj)