Zabrali mu owce i dostał zarzuty. Pan Krzysztof walczy o sprawiedliwość

Dziś przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim odbyła się konferencja z udziałem pana Krzysztofa Filasa, mecenasa Rafała Rducha oraz osób, które próbują pomóc poszkodowanemu w sprawie związanej z odebraniem mu zwierząt.

Zabrali mu owce i dostał zarzuty. Pan Krzysztof walczy o sprawiedliwość
Od lewej mecenas Rafał Rduch, hodowca Krzysztof Filas, Roman Fritz z Konfederacji Korony Polskiej i Adam Kania z Polskiego Veta. Foto Fryderyk Kamczyk

Konferencja prasowa odbyła się po kolejnej rozprawie w sądzie. Sprawa dotyczy sytuacji, do której doszło na jednej z posesji w Wodzisławiu Śląskim, gdzie Krzysztof Filas hodował owce. Zwierzęta zostały mu zabrane. Jak ustalono, w sprawę zaangażowana jest organizacja Pogotowie dla Zwierząt, której działalność, jak podkreślał zarówno hodowca, jego adwokat, a także obecni na rozprawie budzi ogromne kontrowersje.

Sprawa nabrała jednak zupełnie innego charakteru, gdyż wodzisławska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia zarzucający, iż mężczyzna nie dbał o zwierzęta w wystarczający sposób. W wyroku nakazowym sąd uznał winę Krzysztofa Filasa, jednak ten odwołał się od wyroku i sprawa toczy się dalej. Na chwilę obecną nie wiadomo jednak gdzie znajdują się zwierzęta. Jak ustalili obrońcy pana Krzysztofa, organizacja, która odebrała owce nie istnieje w sensie prawnym. Starostwo Powiatowe w Mińsku Mazowieckim wykreśliło organizację z rejestru stowarzyszeń zwykłych.

- Pan Krzysztof został oskarżony przez prawdopodonbnie nieistniejącą organizację, która rzekomo ma chronić zwierzęta. Oskarżenie przeszło przez wszystkie instancje typu prokuratura, policja i niestety znalazło swój finał w sądzie, gdzie pierwotnie pan Krzysztof został skazany wyrokiem zaocznym - mówił na początku konferencji Adam Kania z Polskiego Veta.

Owce zabrane z prywatnej działki

Do sprawy odniósł się również pokrzywdzony hodowca.

- Miałem na swojej działce dwie owce, które zostały zabrane mi przez stowarzyszenie Pogotowie dla Zwierząt, według mnie nieprawnie i bezpodstawnie. Stwierdzono, że zwierzęta były utrzymywane w złych warunkach, że nie było tam wody i jedzenia. Według mnie owce były bardzo dobrze prowadzone, miały wodę, siano i zboże - mówi Krzysztof Filas. 

Sam sposób odebrania zwierząt budzi ogromne wątpliwości. Jak mówi hodowca zauważył na swojej działce samochód i zadał pytania osobom w środku o ich obecność, ale nie otrzymał odpowiedzi.

- Po kilku dniach odebrali mi zwierzęta, później wezwali mnie do jednego ze sklepów zoologicznych, gdzie prosili, żebym podpisał protokół oddania tych owiec. Ja się nie zgodziłem z tym protokołem, gdyż tam była napisana nieprawda - że owce były niezabezpieczone, nienakarmione i zaniedbane. Nie zgodziłem się z tym. Później dostałem wyrok, że mam zapłacić karę, że się znęcałem nad zwierzętami - mówi hodowca.

Wyrok, odwołanie i dalszy bieg zdarzeń

Pan Filas nie zgadza się z wyrokiem i jak sam twierdzi ma świadków, którzy mogą potwierdzić, że zwierzętami opiekował się dobrze. Od wyroku w formie nakazowej odwołał się w stosownym terminie. Hodowca nie ma wiedzy, gdzie znajdują się jego zwierzęta. Do stowarzyszenia zwrócił się z wodzisławski urząd miasta, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Obrony pana Krzysztofa podjął się mecenas Rafał Rduch.

- To był wyrok nakazowy. Pan Krzysztof na szczęście zdążył złożyć w odpowiednim czasie sprzeciw więc sprawa odbyła się w normalnym trybie, na zasadach zwyczajnych. Złożyliśmy mnóstwo dowodów do materiałów postępowania, które po piersze wskazują w jakim stanie były te owce, zdjęcia i tak dalej, widać jak dzieci się z nimi bawią. Nie można tutaj zarzucać, że cokolwiek tym owcom dolegało - mówi Rduch.

Mecenas Rduch: w mojej ocenie stowarzysznie nie istnieje

Ogromne wątpliwości mecenasa budzi działalność stowarzyszenia, które w jego ocenie nie istnieje.

- Jeżeli chodzi o działalność stowarzyszenia to jest to bardzo dziwne. W chwili kiedy zabrano owce stowarzyszenie w ogóle nie istniało gdyż było wyrejstrowane ze względu na problemy prawne, przede wszystkim byłego prezesa. Według mojej wiedzy to stowarzyszenie nadal nie istnieje. Będziemy walczyć o uniewinnienie pana Krzysztofa, gdyż w mojej ocenie nie doszło tutaj do przestępstwa z art. 35 ustawy o ochronie praw zwierząt - mówił adwokat.

W sądzie i na konferencji obecny był też Roman Fritz z Konfederacji Korony Polskiej, który zwrócił uwagę na zapisy w Konstytucji, które mówię wprost o ochronie przez Państwo Polskie własności prywatnej.

Do sprawy będziemy wracać.

5 komentarzy

Śledź tę dyskusję
Zapoznaj się z regulaminem
zaloguj się lub załóż konto, żeby zarezerwować nicka [po co?].
~ZmotoryzowanyPatrol (31.174. * .13) 27.04.2023 11:26

Spora część tych "organizacji obrony zwierząt" po prostu kradnie zwierzęta (często na zamówienie). Tu w tym przypadku powinni odpowiadać za kradzież rozbójniczą i oszustwo. Podobnie organizacje "ekologiczne" - gdzie są ich protesty przy kopalniach kobaltu i litu, czy protestowali w Arabii Saudyjskiej gdzie przez ponad 3 miesiące płonęło gigantyczne składowisko opon? Czy protestują w Ukrainie gdzie najeźdźca pali, niszczy lasy? Lepiej protestować w spokojnej Europie wkurzając wszystkich wokół...

~op (91.192. * .86) 27.04.2023 10:46

Amerykanski farmer wystrzelal by ich jak kaczki jakby mu weszli na posesje Jeszcze by dostal podziekowania od gubernatora To jest przyklad jak daleko nam do normalnosci w Polsce

~Tomek1234 (94.254. * .206) 27.04.2023 08:54

Kiedy się nad nami ktoś zlituje i zabierzesz tych przestępców w togach z naszego miasta ?
Ta banda nie tylko żre nasza kasę to jeszcze działa na nasza szkodę

~drrwal (188.137. * .64) 26.04.2023 17:24
oceniono 1 raz
1
Zgłoś

Albo dostali w łapę, co by mnie wcale nie zdziwiło.

~Jajco (46.204. * .147) 26.04.2023 16:03

Policja i prokuratura pokpily sprawe jak zeykle zreszta