Amazoński show w Chwałowicach
Będą ciekawe fotografie, filmy nagrane w puszczy, barwna gawęda okraszona dowcipami i mrożącymi krew w żyłach opowieściami, a wszystko to z autentyczną muzyką w tle (odgłosy puszczy, indiańskie śpiewy). „Podróżniczy show” Stefana Czernieckiego odbędzie się już 19 maja o godz. 18.00 w Domu Kultury w Chwałowicach.
Podróżnik opowie o wyprawie eksploracyjnej w trudno dostępny stan Amazonas na południu Wenezueli, niemal w całości pokryty lasami deszczowymi i poprzecinany gęstą siecią dopływów Orinoko, od wielu lat niezwykle ściśle broniony przez wenezuelski reżim. Dzięki współpracy z lokalnymi przewodnikami indiańskimi po kilku dniach podróży łodzią w górę Orinoko, a następnie Rio Cunucunuma. Czerniecki dotarł do skalnego tepui Cerro Duida, gigantycznego ostańca należącego do jednej z najstarszych formacji geologicznych na Ziemi i wszedł na jego szczyt. Prawdopodobnie jako pierwszy Europejczyk w historii. A na pewno pierwszy biały od kilkunastu lat. Show „Śladem szeptu amazońskiego potoku” to nie tylko zapierająca dech w piersi przyroda, ale także zła sława działających w Wenezueli karteli narkotykowych, przemytników złota i cyny, obozów kolumbijskiej partyzantki oraz czyhającej gdzieś w ciemnościach anakondy.
Tam gdzie oko nie sięga
– W dobie internetu, są turystyczne części świata, które są przeskanowane na wskroś. Możemy kliknąć w Google Earth i być dosłownie wszędzie. Ale są państwa, które nie załapały się na internetową rewolucję. Należą do nich na przykład Laos, południowa Wenezuela, Belize, Wietnam, Korea Północna gdzie wojsko nie pozwala robić zdjęć satelitarnych. Ludzie żyją tam w pewnego rodzaju izolacji. Nie mają internetu, często prądu. Chcą po prostu żyć normalnie. Ubieramy ich w takie szaty groźnych osobników. A oni chcą mieć spokój. Turyści oznaczają dla nich chaos, bałagan i strzelanie fotek. Osobiście w podróży zawsze czekam, aż sami zaproszą mnie do swoich domostw, lepianek. Sam bym nie wszedł. Zawsze też pytam, czy mogę zrobić zdjęcie. Tubylcy muszą uwierzyć, że to oni chcą mnie poznać, a nie ja ich – wyjaśnia Stefan Czerniecki.
Czas na przemyślenia
Czy podczas pobytu w Amazonii również czekał na pierwszy ruch tubylców? – Tak było na przykład, gdy byłem gościem w chacie szamana w dorzeczu Orinoko. Wymieniliśmy poglądy na świat i życie, ale w inicjacji szamańskiej, którą zaproponował, nie chciałem jednak uczestniczyć, pachniało nieco okultyzmem. Bardzo lubię Amerykę Południową, odpowiada mi mentalność ludzi głośnych, otwartych, rozmawiających z obcymi w autobusie. Często jednak jestem samotny jak palec, wtedy cisza dzwoni mi w uszach. I wtedy ona bardzo pomaga, aby zagłębić się w siebie, na rozmowę z Bogiem, bo on jest najlepszym reżyserem moich wypraw. Wielokrotnie podczas moich podróży ocierałem się o śmierć, ale Mój Anioł cały czas jednak czuwa. I wtedy nie straszne są spotkania z anakondą, tarantulą czy wężem koralowym. Tak po prawdzie to wszystkie „myślące” zwierzęta w dżungli boją się ludzi. Oprócz jednego – jaguara. Tylko on na widok człowieka atakuje. Jaguary są jedynymi zwierzętami, których boją się Indianie – mówi podróżnik.
(oprac.ska)