Po pomoc do powiatu
LESZCZYNY. Sprawa śniętych ryb w leszczyńskim stawie ma ciąg dalszy. Stosowne pisma o interwencję trafiły do starosty rybnickiego i gminy.
Umorzenie przez Prokuraturę Rejonową w Rybniku śledztwa dotyczącego „masowej zagłady” ryb w leszczyńskim stawie nie kończy sprawy. Oburzeni wędkarze uznali, że jeśli wymiar sprawiedliwości „nie może” lub „nie chce móc”, sprawiedliwości szukać będą gdzie indziej. Zebrali się w kupę i po pomoc uderzyli do radnego powiatowego Krzysztofa Klucznioka. – Aby wyjaśnić okoliczności tego smutnego zdarzenia i zapobiec w przyszłości podobnym, zaraz po świętach wystosowałem pismo do pana starosty. Wspólnie z wędkarzami i gospodarzami stawu opisaliśmy zdarzenie oraz działania jakie potem miały miejsce, a właściwie ich brak. Pismo zostało podpisane przez czterech świadków. W imieniu wędkarzy proszę pana starostę o wyjaśnienie okoliczności zanieczyszczenia stawu i wszczęcie odpowiednich procedur w aspekcie zanieczyszczenia środowiska skutkującego wyniszczeniem około pół tony ryb – informuje radny Krzysztof Kluczniok. W piśmie wędkarze i gospodarze stawu nie zostawiają suchej nitki na co niektórych służbach podległych staroście za to, że w nieprofesjonalny sposób podeszły do problemu, a wręcz „zaniechały” działań. Najmocniejszy zarzut to ten, że martwe ryby nie zostały przebadane, a Powiatowy Lekarz Weterynarii swoją opinię wydał „na oko”. Oberwał o się też służbom gminnym i prezesowi Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Pod Dębami” za to, że choć nie po raz pierwszy doszło do zanieczyszczenia stawu ściekami komunalnymi na kilkakrotne powiadomienia o tym nikt nie raczył zareagować. Teraz zainteresowani czekają na ruch starosty rybnickiego. Powiatowi na wyjaśnieniu sprawy powinno zależeć, z tej prostej przyczyny, że staw wędkarski jest elementem utworzonej przez starostwo ścieżki dydaktycznej „Wśród leszczyn i śladów Bartelta”. Wokół niego są nawet umieszczone trzy tablice informujące o życiu w stawie i obok niego. – Po tej katastrofie woda ze stawu częściowo została spuszczona i pod znakiem zapytania stoi to, czy nadal będzie można tam wędkować. W chwili nie wiadomo tak do końca, czy można mówić o tym, że staw istnieje. Jego zalana część powoli staje się bowiem śmietnikiem, wokół którego czuć zapach padliny i bagniska – oznajmia radny. Jak dodaje, w tej sytuacji interwencja starostwa jest po prostu nieodzowna.
(MS)