Tuff Enuff w Zwierciadle
Jeszcze do piątku trwa przedsprzedaż biletów na koncert Tuff Enuff, Hard Work i Pro–Creation, który odbędzie się 14.05 (sobota) w rybnickim klubie Zwierciadło (ul. Korfantego 3).
Bilety w cenie 15zł (w dniu koncertu 20zł) nabyć można bezpośrednio w klubie, studiu tatuażu „Prykas” oraz hurtowni muzycznej „Takt”. Z tej okazji prezentujemy wywiad z muzykiem. Na pytania odpowiedział Adrian „Qlos” Kulik – basista zespołów Tuff Enuff i Lipali.
Andrzej Kieś: – 11 lat przerwy w działalności to bardzo długo. Co musiało się wydarzyć, by wszyscy członkowie Tuff Enuff ponownie stanęli razem na scenie?
Adrian „Qlos” Kulik: – Podstawa to chęć wspólnego zagrania i koncerty Lipali na południu.
– Za wami pierwsze koncerty zagrane już po reaktywacji. Czy można się już pokusić o wskazanie różnic i podobieństw pomiędzy Tuff Enuff z końca lat 90tych, a Tuff Enuff z początku drugiej dekady XXI wieku?
– Hmm, jesteśmy tymi samymi ludźmi i nikt za bardzo się nie zmienił. Jedynie mamy teraz więcej doświadczenia i ogrania w różnych składach. Myślę, że dwa zagrane w lutym koncerty dobrze wypadły i była dobra energia między nami.
– Czy reaktywacja ma charakter tymczasowy, przewidujący zagranie kilku koncertów, by zobaczyć, jak się sprawy potoczą, czy też może zakładacie powrót pełną gębą, nową płytę i regularną działalność?
– Plan jest taki, że na początek wznowienie płyt i podpisanie nowego kontraktu na nową płytę, która mogłaby się ukazać w 2012 roku.
– Mimo, że zawiesiliście działalność już po drugiej płycie, zdążyliście sporo namieszać na polskiej scenie. Wymienić można chociażby dwukrotny udział w Przystanku Woodstock, czy liczne trasy u boku największych tuzów ciężkiego grania. Co uważasz, za największy sukces Tuff Enuff?
– Chyba sam początek, czyli że w ciągu roku zebrała się ekipa z różnych miast Śląska i zrobiła, co zrobiła. Ważne jest też dla mnie to, że Śląsk miał trzy nowe, dobre zespoły w różnych rodzajach muzyki, które zamieszały, czyli Tuff Enuff, Myslovitz i Kaliber 44.
– Powracacie do Rybnika po ponad 13 latach. Czy pamiętasz jeszcze koncert z okazji WOŚP ze stycznia 1998 roku, gdy jako gwiazda wieczoru graliście na sali gimnastycznej w rybnickiej szkole podstawowej?
– Tak, pamiętam sale, w której graliśmy, i że miałem jeszcze wtedy takiego małego Ampega.
– Już jako muzyk Lipali dwukrotnie miałeś okazję grać w Rybniku. Akustyczny koncert w Kulturalnym Clubie (2008) oraz festiwal nad Zalewem Rybnickim (2010). Czy masz jakieś szczególne wspomnienia związane z naszym miastem?
– Za pierwszym razem był to koncert akustyczny i szef klubu dzwonił, kiedy wrócimy. Drugi to elektryk latem robiony przez naszych znajomych z firmy BOX. Z Rybnikiem kojarzy mi się żużel, ronda, elektrownia i zalew, który nie zamarza, rynek, Ryjek i koleżanka (śmiech).
– Już jakiś czas temu reaktywował się Flapjack, niedługo po Tuff Enuff powrócił Corozone. Stara gwardia postanowiła przypomnieć młodzieży jak się gra z fantazją, polotem i prawdziwym czadem?
– Na jesień jeszcze jeden powstanie na chwilę i mamy zagrać wspólne koncerty (Qlos nie zdradził o jaki zespół chodzi, ale w dniu publikacji wywiadu wiadomo, że mowa była o Illusion – przyp. kies). Flapjack grał już wcześniej trasę i pojedyncze koncerty. Co do Tuff Enuff, to też jest tak, że my chcieliśmy zrobić już w 2008 powrót i graliśmy próby, ale był problem z wokalem. W trio z Sivym i Maryanem zrobiliśmy piosenkę dla Liroya i zagraliśmy w Sali Kongresowej „Szansę na Sukces” razem z nim. Po tym wydarzeniu znowu zapadła cisza i każdy wrócił do swoich priorytetów… aż do teraz.
– I na koniec pytanie podchwytliwe – czy czujesz się bardziej cyborgiem, czy miłośnikiem diabelskiej tequili?
– Hanysem.