Wiemy kto jedzie a kto może spać
Od miesiąca w rybnickiej straży pożarnej działa nowy system powiadamiania.
Dzięki nowoczesnej elektronice, strażacy zaoszczędzą cenne sekundy i jeszcze szybciej dotrą na miejsce pożaru lub wypadku. Instalację wykonano dzięki pieniądzom z PZU i samorządu.
– To jak szybko strażacy znajdą się w aucie i będą mogli wyjechać do zdarzenia, bezpośrednio przekłada się na bezpieczeństwo. Im prędzej dotrzemy na miejsce, tym większa szansa na uratowanie życia, zdrowia i dobytku zagrożonych osób – mówi brygadier Bogusław Łabędzki rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Rybniku. Do tej pory, po odebraniu przez dyżurnego wezwania, strażaków o wyjeździe informował wysłużony i mało subtelny sygnał. Po krótkiej charakterystyce wyjazdu, z głośników rozlegał się dźwięk przypominający syrenę alarmową. – Byliśmy przyzwyczajeni, ale taki odgłos nie należał do najprzyjemniejszych, szczególnie w nocy. Teraz sygnał jest o wiele łagodniejszy a tak samo skuteczny. Oprócz tego pojawiły się czytelne wyświetlacze – mówi sekcyjny Marek Woźniak, strażak z rybnickiej komendy. System działa na komendzie od miesiąca i już można powiedzieć, że się sprawdził. Po odebraniu wezwania pracownicy Powiatowego Stanowiska Kierowania decydują, w zależności od rodzaju zdarzenia, jakie wozy skierować na miejsce, odpowiednia informacja wyświetla się od razu na wyświetlaczach w każdym pokoju strażaków, na korytarzach a nawet podwórku. – Teraz w komendzie nie ma miejsca, gdzie można by przegapić alarm – mówi Łabędzki. W momencie uruchomienia alarmu system automatycznie otwiera drzwi do ześlizgów czyli rur, po których strażacy zjeżdżają do garażu, podnosi również bramy przed samochodami, które wyjeżdżają do zdarzenia. Dzięki temu strażacy nie tracą cennych sekund i mogą szybciej wyjechać do akcji. – Dzięki pomocy z PZU i samorządu jesteśmy nie tylko skuteczniejsi, ale podniósł się również poziom bezpieczeństwa na komendzie. Już zamontowano czujniki na karty zbliżeniowe, które będą określały strefy dostępu do poszczególnych części komendy. Oczywiście w trakcie alarmu na moment wszystkie potrzebne drzwi są odblokowywane – mówi rzecznik strażaków. Dzięki wyświetlaczom każdy strażak wie, czy ma się zrywać do danego zdarzenia czy też wyjeżdżają tylko jego koledzy. Każdy jest przydzielony do konkretnego samochodu, gdzie ma ściśle określone miejsce i funkcje. W zależności od rodzaju wozu, część z osób, która pierwsza wysiada z samochodu zajmuje się bez zwłoki montażem linii gaśniczej czy tzw. szybkim natarciem, czyli podręcznym rozwijanym wężem, którym niemal natychmiast może zacząć gasić np. płonący samochód. – Strażacy pracują w systemie trzyzmianowym, przez całą dobę. Po dobie służby mają dwie doby wolnego. Nikt nigdy nie wie, jaka będzie nadchodząca służba. Bywają dni bez jakichkolwiek wyjazdów są również takie, gdzie praktycznie nie przebywa się w komendzie tylko na miejscu zdarzenia. Powoli nasza komenda staje się nowocześniejsza. Duża w tym zasługa samorządu, który nas wspiera jak i Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń – mówi brygadier Bogusław Łabędzki.
(now)