40 tysięcy odfrunęło?
Praca sokolnika trwała prawie 3 miesiące i choć część gołębi pozostało na płycie rynku, urzędnicy uważają, że można mówić o sukcesie.
Wynajęcie sokolnika do walki z rybnickimi gołębiami kosztowało podatników aż 42 900 zł. Płoszenie gołębi odbywało się przez prawie 3 miesiące w systemie dyżurów przez pięć dni w tygodniu. Sokolnik pojawiał się na rybnickim rynku w różnych godzinach, aby ptaki nie przyzwyczaiły się do cyklicznej obecności drapieżnika.
Kiedy sokolnik rozpoczął swoją pracę, w okolicy rynku i ul. Sobieskiego obserwowano około 300 gołębi. Obecnie liczba ptaków znacząco spadła, co można łatwo zaobserwować odwiedzając rybnicki rynek. – Odstraszanie 5 dni w tygodniu spowodowało zmniejszenie ich aktywności oraz liczebności. Pod koniec maja, na płycie rynku, liczba ptaków wynosiła już tylko 50 szt., a w kolejnych dwóch miesiącach odstraszania (czerwiec i lipiec) już tylko około 20 ptaków – informuje Lucyna Tyl rzecznik UM w Rybniku. Gołębie z rynku przeniosły się na inne miejsca żerowania. – Zaobserwowano rozproszenie gołębi i przeniesienie ich bytowania w miejsca odległe od płyty rynku. Gołębie te przeniosły się w inne rejony miasta. Zaobserwowano wzrost ich liczby w pobliżu placu Wolności oraz ulic: Wodzisławskiej, Wiejskiej, Rzecznej, Wysokiej, Kraszewskiego, Gliwickiej oraz Kotucza w pobliżu marketu Real – dodaje rzecznik.
Przynosili truchła
Urzędnicy uważają, że dalsza obecność części ptaków na rynku jest winą przeciwników odstraszania. – Niestety, karmienie gołębi przez przeciwników odstraszania powoduje uporczywe wracanie ptaków w miejsce żerowania. Wykonywana usługa płoszenia i niepokojenia gołębi metodą sokolniczą wzbudzała spore kontrowersje wśród mieszkańców miasta. Cześć mieszkańców nie popierała pracy sokolników, utrudniając im wykonywanie czynności, i nie reagując na prośby niedokarmiania gołębi, przy czym często sami robili to w sposób bardzo daleki od prawidłowego żywienia ptaków, przynosząc im np. śledzie lub spleśniałe kanapki. Ptaki często po tym chorują, a nawet odnotowano przypadki padnięć – zaznacza Lucyna Tyl. Z informacji, jakie urzędowi miasta przekazał sokolnik wynika, że mieszkańcy czasem tak daleko posuwają się w uprzykrzaniu pracy sokolników, że przynoszą martwe bądź chore gołębie i wyrzucają je w pobliżu ptaków drapieżnych.
Nie wszyscy zadowoleni
Nie zanosi się na przedłużenie pracy sokolnika, przynajmniej w tym roku. – Uważam, że pomysł nie był zły, ale jak widać, część ptaków wróciła po zakończeniu pracy sokolnika, więc należałoby się zastanowić, jak inaczej rozwiązać ten problem. Na pewno gołębie są kłopotem dla mieszkańców, którzy przebywają w okolicy rynku. Należałoby sprawdzić, jak z tym problemem radzą sobie inne miasta lub zainteresować tematem ornitologów – mówi radny Rybnika Stanisław Stajer. Aby zmniejszyć populację ptaków na rynku rozważane były również inne metody płoszenia, np. sygnały dźwiękowe, stosowanie żeli na gzymsach, parapetach, pod dachami i na zewnątrz, gdzie ptaki uparcie przysiadają lub nocują. Jednak, ze względu na fakt, że są to środki mało skuteczne lub mało humanitarne, odstąpiono od ich użycia.
Szymon Kamczyk