Musimy uzbroić się w cierpliwość i wyrozumiałość
O wizji zespołu, strategii oraz celach na nowy sezon rozmawiamy z Mirosławem Orczykiem, trenerem drużyny KK UTEX ROW Rybnik.
– W tym sezonie po raz pierwszy będzie pan miał do dyspozycji cztery zawodniczki z USA.
– Jeżeli chcemy grać na poziomie ekstraklasy, musimy korzystać z usług zawodniczek zagranicznych. To prawda, iż w sezonie 2010/11 będziemy mieli w składzie czterech graczy zza oceanu. Ale przypomnę, że w pierwszym roku występów w Ford Germaz Ekstraklasie, oprócz trzech zawodniczek z USA, grały u nas Lena Proszczenko i Minja Siljegovic. Rok później oprócz Amerykanek była Natalia Trafimawa. Nie ma się co oszukiwać. Zawodniczki z USA kreują grę w większości drużyn. To one decydują o wyniku sportowym i budują widowiska.
– Jeżeli chcemy grać na poziomie ekstraklasy, musimy korzystać z usług zawodniczek zagranicznych. To prawda, iż w sezonie 2010/11 będziemy mieli w składzie czterech graczy zza oceanu. Ale przypomnę, że w pierwszym roku występów w Ford Germaz Ekstraklasie, oprócz trzech zawodniczek z USA, grały u nas Lena Proszczenko i Minja Siljegovic. Rok później oprócz Amerykanek była Natalia Trafimawa. Nie ma się co oszukiwać. Zawodniczki z USA kreują grę w większości drużyn. To one decydują o wyniku sportowym i budują widowiska.
– Polki są tak słabe?
– Polskie zawodniczki można podzielić na cztery grupy. Mamy ok. 15 bardzo dobrych i bardzo drogich koszykarek. Potem jest druga grupa. To dwadzieścia zawodniczek, które prezentują dobry, stabilny poziom. One też sporo kosztują. Trzecie i czwarta grupa to młode zawodniczki z roczników 1987–90. Wśród nich są te ograne i te, które dopiero czekają na swoją szansę. To, że my stawiamy na młode koszykarki z naszego kraju wynika głównie z czynnika ekonomicznego. Ale nie tylko. Chcemy w Rybniku zmienić koncepcję budowania drużyny. Będziemy chcieli dobrać co roku kilka młodych, perspektywicznych i utalentowanych zawodniczek. Takich jak Stanek, Głocka, Rozwadowska, Suknarowska czy Miszkiel. One mają grać u nas przez kilka następnych lat. Oczywiście skład będziemy uzupełniać wzmocnieniami z zagranicy.
– Polskie zawodniczki można podzielić na cztery grupy. Mamy ok. 15 bardzo dobrych i bardzo drogich koszykarek. Potem jest druga grupa. To dwadzieścia zawodniczek, które prezentują dobry, stabilny poziom. One też sporo kosztują. Trzecie i czwarta grupa to młode zawodniczki z roczników 1987–90. Wśród nich są te ograne i te, które dopiero czekają na swoją szansę. To, że my stawiamy na młode koszykarki z naszego kraju wynika głównie z czynnika ekonomicznego. Ale nie tylko. Chcemy w Rybniku zmienić koncepcję budowania drużyny. Będziemy chcieli dobrać co roku kilka młodych, perspektywicznych i utalentowanych zawodniczek. Takich jak Stanek, Głocka, Rozwadowska, Suknarowska czy Miszkiel. One mają grać u nas przez kilka następnych lat. Oczywiście skład będziemy uzupełniać wzmocnieniami z zagranicy.
– Czyli idziemy w młodość.
– Jesteśmy zespołem środka tabeli. Zdajemy sobie sprawę, że na dziś nie jesteśmy w stanie zbudować budżetu, który pozwoli na walkę o coś więcej. Analizując ostatnie trzy lata stwierdziliśmy, że czas na zmiany. Podpisaliśmy kontrakty z zawodniczkami, które u nas będą miały szansę się pokazać. Najczęściej występowały one już w młodzieżowych czy juniorskich reprezentacjach naszego kraju. Budujemy coś na kilka lat. Jestem trochę zmęczony pracą z dziewczynami, dla których jedną z głównych wartości było to, czy pieniądze w całości wpłynęły terminowo na konto. Dziwne, że zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych często były bardziej wyrozumiałe niż nasze krajowe koszykarki. Nie chcę generalizować, bo nie wszystkie tak się zachowywały. Chcemy jednak spróbować stworzyć zespół oparty namłodych zawodniczkach. Uczyć je koszykówki, opartej na wzorach z USA czy Hiszpanii. A więc takiej, w której dominuje technika, dobre przygotowanie techniczne. Kiedy koszykówka traktowana jest jak sztuka, łatwiej stworzyć ciekawe widowisko. Walka i kontakt cechują piłkę ręczną i niech tak zostanie. W Polsce problemem jest to, że promujemy waleczność, defensywę, która zabija piękno i artyzm.
– Jesteśmy zespołem środka tabeli. Zdajemy sobie sprawę, że na dziś nie jesteśmy w stanie zbudować budżetu, który pozwoli na walkę o coś więcej. Analizując ostatnie trzy lata stwierdziliśmy, że czas na zmiany. Podpisaliśmy kontrakty z zawodniczkami, które u nas będą miały szansę się pokazać. Najczęściej występowały one już w młodzieżowych czy juniorskich reprezentacjach naszego kraju. Budujemy coś na kilka lat. Jestem trochę zmęczony pracą z dziewczynami, dla których jedną z głównych wartości było to, czy pieniądze w całości wpłynęły terminowo na konto. Dziwne, że zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych często były bardziej wyrozumiałe niż nasze krajowe koszykarki. Nie chcę generalizować, bo nie wszystkie tak się zachowywały. Chcemy jednak spróbować stworzyć zespół oparty namłodych zawodniczkach. Uczyć je koszykówki, opartej na wzorach z USA czy Hiszpanii. A więc takiej, w której dominuje technika, dobre przygotowanie techniczne. Kiedy koszykówka traktowana jest jak sztuka, łatwiej stworzyć ciekawe widowisko. Walka i kontakt cechują piłkę ręczną i niech tak zostanie. W Polsce problemem jest to, że promujemy waleczność, defensywę, która zabija piękno i artyzm.
– Kto w nadchodzącym sezonie będzie rządził w lidze?
– Naszą ligę można podzielić na kilka kategorii. Ja nie wycofam się nigdy ze stwierdzenia, że niektóre drużyny to mercedesy. Do nich zaliczam Gdynię, Kraków, Gorzów Wielkopolski i CCC Polkowice. Do tego grona dobija się Toruń. Kolejna grupa to zespoły robiące, albo chcące zrobić postęp. To Bydgoszcz, Pruszków, Brzeg, Leszno i Inea Poznań. My wraz z drużynami z Łodzi będziemy walczyć o utrzymanie. Mam nadzieję, że nasza liga będzie bardziej przewidywalna. Nie może być tak, że MUKS wygrywa z Lotosem. Moim zdaniem wtedy coś jest nie tak. Dziwne jest również to, że czwarta drużyna w Europie zajmuje piąte miejsce w polskiej lidze. Chciałbym żeby wszystkie zespoły poważnie traktowały cały sezon a nie tylko play off.
– Naszą ligę można podzielić na kilka kategorii. Ja nie wycofam się nigdy ze stwierdzenia, że niektóre drużyny to mercedesy. Do nich zaliczam Gdynię, Kraków, Gorzów Wielkopolski i CCC Polkowice. Do tego grona dobija się Toruń. Kolejna grupa to zespoły robiące, albo chcące zrobić postęp. To Bydgoszcz, Pruszków, Brzeg, Leszno i Inea Poznań. My wraz z drużynami z Łodzi będziemy walczyć o utrzymanie. Mam nadzieję, że nasza liga będzie bardziej przewidywalna. Nie może być tak, że MUKS wygrywa z Lotosem. Moim zdaniem wtedy coś jest nie tak. Dziwne jest również to, że czwarta drużyna w Europie zajmuje piąte miejsce w polskiej lidze. Chciałbym żeby wszystkie zespoły poważnie traktowały cały sezon a nie tylko play off.
– Czyli tak jak i w ubiegłym sezonie celem jest utrzymanie?
– To prawda, że przed ubiegłym sezonem również deklarowaliśmy, że będziemy walczyć o utrzymanie. Wtedy jednak sytuacja była inna. Trudnością był brak hali. Nie trenowaliśmy tak jak należy. Nie było porannych zajęć. Większość czasu spędzaliśmy w samochodach. Wtedy przydało się doświadczenie Jaroszewicz, Krężel czy Bell. Przydało się też sportowe cwaniactwo tych zawodniczek. Teraz będzie trudniej. Większość drużyn zrobiła krok do przodu. My na efekty naszej pracy będziemy musieli poczekać. Ciężar gry będzie spoczywał na zawodniczkach zza oceanu. Liczę również na Semmler. Jestem przekonany także, że cierpliwość i wyrozumiałość w stosunku do młodych zawodniczek spowoduje, że ich ambicje i marzenia przełożą się na dobrą grę. Mimo młodego składu będziemy próbowali kontrolować naszą grę. Żywiołowością można wygrać bitwę, trudniej wojnę. Do sezonu będziemy dobrze przygotowani. Mamy czystą kartę i jasno postawiony cel. Chciałbym bardzo, aby ten nasz plan wypalił. Jeżeli w klubie będzie coraz mniej rotacji, wszystkim będzie się lepiej pracowało. A to w przyszłości na pewno zaowocuje.
– To prawda, że przed ubiegłym sezonem również deklarowaliśmy, że będziemy walczyć o utrzymanie. Wtedy jednak sytuacja była inna. Trudnością był brak hali. Nie trenowaliśmy tak jak należy. Nie było porannych zajęć. Większość czasu spędzaliśmy w samochodach. Wtedy przydało się doświadczenie Jaroszewicz, Krężel czy Bell. Przydało się też sportowe cwaniactwo tych zawodniczek. Teraz będzie trudniej. Większość drużyn zrobiła krok do przodu. My na efekty naszej pracy będziemy musieli poczekać. Ciężar gry będzie spoczywał na zawodniczkach zza oceanu. Liczę również na Semmler. Jestem przekonany także, że cierpliwość i wyrozumiałość w stosunku do młodych zawodniczek spowoduje, że ich ambicje i marzenia przełożą się na dobrą grę. Mimo młodego składu będziemy próbowali kontrolować naszą grę. Żywiołowością można wygrać bitwę, trudniej wojnę. Do sezonu będziemy dobrze przygotowani. Mamy czystą kartę i jasno postawiony cel. Chciałbym bardzo, aby ten nasz plan wypalił. Jeżeli w klubie będzie coraz mniej rotacji, wszystkim będzie się lepiej pracowało. A to w przyszłości na pewno zaowocuje.
– Ostatnio głośno było o anonimowym liście mieszkańców Rybnika.
– Trudno się odnieść do anonimu. Nie da się polemizować gdy nie wiadomo kto jest po drugiej stronie. Oczywiście takie rzeczy są przykre. Z drugiej strony jest to trochę niepoważne. Nie wierzę, że ten list jest autorstwa mieszkańców Rybnika czy kibiców. Z treści wynika, że napisał go ktoś z branży. To takie polskie. Zazdrość, zawiść. Nie wiem tylko co autor chciał osiągnąć. Nie wydaje mi się, żeby takie pismo mogło mieć wpływ na rzeczywistość. Zresztą brak reakcji na ten anonim najlepiej to pokazuje. Ja działam w tym klubie już parę lat – od samego początku. Dużo wiem i dużo mógłbym powiedzieć. Tylko po co? Są w końcu pewne zasady i reguły, które panują w każdej szanującej się firmie. Są sprawy, które nie mogą opuszczać szatni czy biura prezesa. Mam nadzieję, że takie sytuacje się nie powtórzą a my swoją pracą udowodnimy, że zasługujemy na wsparcie miasta i sponsorów. Chciałbym tylko prosić, aby oceniać nas realistycznie. Będziemy walczyć w każdym meczu, ale będziemy też realizować pewną koncepcję. Idziemy na wojnę, która zakończy się w kwietniu. Wtedy dopiero rozliczajmy poszczególne bitwy.
– Trudno się odnieść do anonimu. Nie da się polemizować gdy nie wiadomo kto jest po drugiej stronie. Oczywiście takie rzeczy są przykre. Z drugiej strony jest to trochę niepoważne. Nie wierzę, że ten list jest autorstwa mieszkańców Rybnika czy kibiców. Z treści wynika, że napisał go ktoś z branży. To takie polskie. Zazdrość, zawiść. Nie wiem tylko co autor chciał osiągnąć. Nie wydaje mi się, żeby takie pismo mogło mieć wpływ na rzeczywistość. Zresztą brak reakcji na ten anonim najlepiej to pokazuje. Ja działam w tym klubie już parę lat – od samego początku. Dużo wiem i dużo mógłbym powiedzieć. Tylko po co? Są w końcu pewne zasady i reguły, które panują w każdej szanującej się firmie. Są sprawy, które nie mogą opuszczać szatni czy biura prezesa. Mam nadzieję, że takie sytuacje się nie powtórzą a my swoją pracą udowodnimy, że zasługujemy na wsparcie miasta i sponsorów. Chciałbym tylko prosić, aby oceniać nas realistycznie. Będziemy walczyć w każdym meczu, ale będziemy też realizować pewną koncepcję. Idziemy na wojnę, która zakończy się w kwietniu. Wtedy dopiero rozliczajmy poszczególne bitwy.
– Chce się jeszcze panu ciągnąć ten wózek?
– Gdybyśmy zaczęli analizować dziś naszą kadrę na papierze, nie wygląda ona jakoś bardzo okazale. Ale ja jestem dumny z tego jak dziewczyny pracują. One mnie zarażają swoją młodzieńczą pasją. Sprawiają, że dalej chce mi się w Rybniku budować koszykówkę. Mam nadzieję, że ta mentalność prawdziwego zawodowca będzie im towarzyszyć zawsze. To daje nadzieję na sukces. Gdy się patrzy na Stanek, Rozwadowską, Suknarowską, Głocką człowiek zaczyna wierzyć, że pracując kilka lat można coś fajnego stworzyć. Nie stać nas na kupowanie zawodniczek, więc musimy iść inną drogą. To się jednak wiąże z tym, że musimy się uzbroić w cierpliwość. Musimy dać im pewien margines błędu. One potrzebują komfortu, który my musimy im stworzyć i jednocześnie kontrolować. Moi starsi koledzy powtarzają mi żebym dał im czas, spokój. Że dzięki ciężkiej pracy i determinacji w końcu będą dobrze grały. Sezon jest długi. Kończy się 16 kwietnia i dopiero wtedy będzie można ocenić poszczególnych graczy. W tym sezonie na pewno będą fajne momenty. Będą jednak również ciężkie i trudne. Wtedy ważne będzie, aby się nie zagotować. Wierzę, że po sezonie będziemy cieszyć się z utrzymania w lidze. Dojdą do nas kolejne młode zawodniczki i dalej będziemy realizować swój plan.
– Gdybyśmy zaczęli analizować dziś naszą kadrę na papierze, nie wygląda ona jakoś bardzo okazale. Ale ja jestem dumny z tego jak dziewczyny pracują. One mnie zarażają swoją młodzieńczą pasją. Sprawiają, że dalej chce mi się w Rybniku budować koszykówkę. Mam nadzieję, że ta mentalność prawdziwego zawodowca będzie im towarzyszyć zawsze. To daje nadzieję na sukces. Gdy się patrzy na Stanek, Rozwadowską, Suknarowską, Głocką człowiek zaczyna wierzyć, że pracując kilka lat można coś fajnego stworzyć. Nie stać nas na kupowanie zawodniczek, więc musimy iść inną drogą. To się jednak wiąże z tym, że musimy się uzbroić w cierpliwość. Musimy dać im pewien margines błędu. One potrzebują komfortu, który my musimy im stworzyć i jednocześnie kontrolować. Moi starsi koledzy powtarzają mi żebym dał im czas, spokój. Że dzięki ciężkiej pracy i determinacji w końcu będą dobrze grały. Sezon jest długi. Kończy się 16 kwietnia i dopiero wtedy będzie można ocenić poszczególnych graczy. W tym sezonie na pewno będą fajne momenty. Będą jednak również ciężkie i trudne. Wtedy ważne będzie, aby się nie zagotować. Wierzę, że po sezonie będziemy cieszyć się z utrzymania w lidze. Dojdą do nas kolejne młode zawodniczki i dalej będziemy realizować swój plan.
– Przewidujecie prezentację drużyny?
– Tak, już w najbliższą sobotę (2 października godz. 17.00 – red.) kibice będą mogli zobaczyć nasze zawodniczki w akcji. W boguszowickiej hali zorganizujemy otwarty trening. Po nim będzie sobie można zrobić zdjęcie z zawodniczkami, porozmawiać. Będą też występy artystyczne. Dwa dni wcześniej idziemy z wizytą do pana prezydenta. To już taka tradycja. Będziemy chcieli podziękować za wsparcie i prosić o kibicowanie naszej drużynie. Wkład miasta w nasz klub jest duży i jesteśmy za to wdzięczni. Cieszą nas deklaracje, że w przyszłości też możemy liczyć na miasto. Tak samo jak zapowiedzi Utex–u, naszego głównego sponsora, który chce być z nami dalej. To dla nas ważne. Aby działać profesjonalnie musimy osiągnąć pewną stabilizację. Zobowiązania, które podejmujemy w stosunku do sponsorów, miasta też są ważnym argumentem, aby swoją pracę wykonywać jak najbardziej rzetelnie i profesjonalnie.
– Tak, już w najbliższą sobotę (2 października godz. 17.00 – red.) kibice będą mogli zobaczyć nasze zawodniczki w akcji. W boguszowickiej hali zorganizujemy otwarty trening. Po nim będzie sobie można zrobić zdjęcie z zawodniczkami, porozmawiać. Będą też występy artystyczne. Dwa dni wcześniej idziemy z wizytą do pana prezydenta. To już taka tradycja. Będziemy chcieli podziękować za wsparcie i prosić o kibicowanie naszej drużynie. Wkład miasta w nasz klub jest duży i jesteśmy za to wdzięczni. Cieszą nas deklaracje, że w przyszłości też możemy liczyć na miasto. Tak samo jak zapowiedzi Utex–u, naszego głównego sponsora, który chce być z nami dalej. To dla nas ważne. Aby działać profesjonalnie musimy osiągnąć pewną stabilizację. Zobowiązania, które podejmujemy w stosunku do sponsorów, miasta też są ważnym argumentem, aby swoją pracę wykonywać jak najbardziej rzetelnie i profesjonalnie.
Rozmawiał: Marek Pietras