Czeski poślizg
Wypadek rowerowy za południową granicą. Jak wygląda sytuacja Polaka, który dysponuje tylko ubezpieczeniem zbiorowym z zakładu pracy?
To miał być zwykły, rowerowy wyjazd do Czech. Wspólnie ze znajomymi dużo jeździli po okolicach Raciborza. W ostatnim dniu weekendowego przejazdu, w Hradcu nad Morawicą grupa rowerzystów z Raciborza postanowiła jeszcze wjechać na dziedziniec czeskiego zamku. Tego dnia padało, ulice były śliskie a droga w dół okazała się zdradliwa.
Tomasz Zieleźny był jednym z uczestników tej wycieczki. Wcześniej dużo jeździł na rowerze. Czuł się pewnie. – Gdy pakowałem dość spory plecak wszyscy mi już odjechali. Chciałem ich dogonić – opowiada. Zjazd z góry, na której stoi, zaskoczył pędzącego rowerzystę. – Na drodze pojawił się nagły zakręt, który okazał się za ostry a asfalt zbyt śliski. Przy hamowaniu wpadłem w poślizg, wyrzuciło mnie z roweru i uderzyłem o krawężnik – wspomina Tomek. Duża prędkość i niefortunny upadek dały w połączeniu poważny wypadek. Rowerzysta nie był w stanie dalej jechać. Miał poważnie uszkodzony bark. Pomimo dynamiki sytuacji, w pamięci zachowały się wyraźne wspomnienia. – Poza moimi znajomymi, bardzo szybko pojawili się wokół miejscowi Czesi i turyści. Okryli mnie kocem i zadzwonili po pogotowie. Zachowywali się jakby byli do wszystkiego przygotowani – przywołuje zdarzenia Tomek. Jak się okazało, feralny zakręt miał już na swoim koncie kilku innych rowerzystów.
Lekarze z Opawy
Karetka przyjechała błyskawicznie. Przewiozła rannego do szpitala w Opawie. Na pogotowiu zrobiono Polakowi prześwietlenie, zszyto rany i wykonano niezbędne badania. Bark wyglądał jednak nieciekawie. Zaczęto rozważać operację. – Słyszałem jak czeska pielęgniarka powiedziała ukradkiem do lekarza: to Polak. Na co on odpowiedział, że to nieistotne, że teraz ważne aby ratować moje zdrowie – wspomina raciborzanin. Poważny uraz nie pozbawił Tomka świadomości, pomimo bólu chciał dostać się bliżej domu. – Zdecydowałem, aby dalsze leczenie i zabiegi kontynuować w Polsce. Na własne życzenie wypisano mnie ze szpitala – opowiada. W międzyczasie pozostali uczestnicy wyjazdu zawiadomili o sytuacji znajomego, który przyjechał po rannego prywatnym samochodem. Opatrzonego w specjalistycznej ortezie Tomka przewiózł do raciborskiego szpitala. – W czeskiej klinice poproszono mnie jeszcze tylko o dowód osobisty. Wyjaśnili, że dostanę pocztą rachunek za wszystkie zabiegi. Na miejscu nie musiałem za nic płacić – tłumaczy Tomasz, nie kryjąc uznania dla zachowania południowych sąsiadów.
Polskie sprawy
Leczenie i rehabilitacja zajęły bardzo długi okres czasu. To już jednak inna historia.
– Gdy dostałem listem rachunek z czeskiego szpitala, zaraz go zapłaciłem. Za całą opiekę wyszło ponad tysiąc koron – zdradza.
– Gdy dostałem listem rachunek z czeskiego szpitala, zaraz go zapłaciłem. Za całą opiekę wyszło ponad tysiąc koron – zdradza.
Tomek był objęty standardowym ubezpieczeniem grupowym w swoim zakładzie pracy. To z tej polisy starał się o zwrot kosztów leczenia. Okazało się, że nie ma znaczenia gdzie się wydarzy nieszczęśliwy wypadek. W tym przypadku PZU nie robiło żadnych problemów. – To była zwykła jazda rowerem i nikt nie kwestionował, że należy mi się zwrot kosztów leczenia i odszkodowanie. Po około dwóch miesiącach dostałem zwrot poniesionych wydatków – relacjonuje rowerzysta. Poza tym, za uszczerbek na zdrowiu, otrzymał odszkodowanie. – Moje leczenie nie skończyło się na jednym zabiegu a jego specyfika wychodziła poza standard, który finansuje NFZ – wyjaśnia, zaznaczając, że załatwianie spraw w Polsce przebiegało bez zarzutu.
Sprawdźcieswoje polisy
Tomasz zwraca dziś większą uwagę przy wyjazdach. – Teraz mam ubezpieczenie, którego zakres jest dość szeroki. Nie martwię się gdy jadę np. do Austrii na narty. Radzę wszystkim sprawdzić co obejmuje ich polisa i jakie są jej warunki – poleca. Przywołuje również historię znajomego, który uległ wypadkowi za granicą. Gdy powiadomiono o tym firmę ubezpieczeniową, ta na własny koszt wysłała po niego karetkę. Okazało się, że zrobiono to aby obniżyć koszty leczenia i mieć lepszą możliwość pilotowania sprawy w kraju. Szczęście w nieszczęściu. W innych przypadkach mogłoby być jednak zupełnie inaczej, a koszty spadłyby na poszkodowanego.
Warto zaznaczyć, że standardowe ubezpieczenie nie obejmuje sportów wyczynowych itp. Biorąc udział w jakiś zawodach, podczas których może nas spotkać nieszczęście, musimy się liczyć z odmową pokrycia kosztów leczenia przez ubezpieczyciela. Należy wcześniej wykupić dodatkową polisę.
(woj)