Ile tęgich głów do koszenia?
Na gminnej działce w centrum Czerwionki od wiosny trawa urosła już do pasa. Urzędnicy jednak jej nie skoszą bez pisemnego wniosku mieszkańców.
Na gminnej działce w centrum miasta od wiosny trawa urosła już do pasa. Urzędnicy jednak jej nie skoszą bez pisemnego wniosku mieszkańców.
Dwa lata temu na tyłach Miejskiego Ośrodka Kultury w centrum Czerwionki, grupa młodzieży własnymi siłami stworzyła sobie boisko do piłki nożnej. Ustawili bramki, pożyczoną kosą wyrżnęli trawę i przygotowali teren. Przez cały ten czas na boisku grali młodsi i starsi, chłopaki i dziewczyny z pobliskiego blokowiska. W tym roku zasady gry postanowili im urozmaicić urzędnicy.
Bez zgody burmistrza
O problemie dowiedzieliśmy się od mieszkańców osiedla, którzy po kilku dniach bezskutecznych próśb w urzędzie gminy, z bujnie zarośniętym boiskiem zostali sami. – Dzwoniłem kilkakrotnie do urzędu. W końcu w wydziale geodezji powiedziano mi, że bez zgody burmistrza nikt nie ma prawa wkroczyć na ten teren – mówi Wojciech Iskra, mieszkaniec pobliskiego osiedla. – Do burmistrza też dzwoniłem, ale chyba nie chciał ze mną rozmawiać. To duże osiedle i młodzież naprawdę nie ma co ze sobą zrobić. Tak, mieli przynajmniej fajne zajęcie – dodaje mieszkaniec.
Urzędniczki na urlopie
W poprzednich latach młodzież kosiła swoje boisko sama, urząd niezbyt przejmował się swoimi włościami. W tym roku jednak, prawdopodobnie na skutek pogody, trawa tak urosła, że dorosłemu sięga już do pasa. – Trzebaby mieć naprawdę dobry sprzęt, żeby to wykosić. Sam bym to już dawno zrobił, ale z moją małą kosiarką to raczej większych szans nie mam – opowiada Wojciech Iskra. Postanowiliśmy sami zadzwonić do urzędu, żeby wyjaśnić to nieporozumienie. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że zarówno pani naczelnik wydziału geodezji, jak i jej zastępca właśnie początek lipca wybrały sobie na termin urlopu. Nie daliśmy jednak za wygraną...
Co na piśmie, to na piśmie
Po kilku telefonach udało nam się w końcu porozmawiać z referentem tego samego wydziału – Katarzyną Owczorz. Przedstawiliśmy jej ten z pozoru błahy problem. – Proszę złożyć pisemny wniosek o skoszenie trawy z terenu gminy – rzeczowo poinformowała nas urzędniczka. Niby co na piśmie, to na piśmie. Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach z 1996 r określa jednak jasno, że „utrzymanie czystości i porządku w gminach należy do obowiązkowych zadań własnych gminy”.
Obawy pani inspektor
Już byliśmy gotowi pismo w urzędzie przedłożyć, kiedy niespodziewanie okazało się, że zdania urzędników na temat „koszenia” są jednak podzielone, i to nawet w obrębie jednego wydziału. Zadzwoniła do nas pani inspektor Alina Kempny, żeby podzielić się swoimi wątpliwościami, co będzie jeśli urzędnicy trawę skoszą, a komuś coś się stanie podczas grania meczu. – Niech idą na Orlika – wyrzuciła nam inspektor Kempny.
Salomonowy wyrok
Zdezorientowani wobec tych sprzecznych dobrych rad, postanowiliśmy zadzwonić do burmistrza, żeby salomonowym wyrokiem sprawę rozstrzygnął. – Ja uznaję sprawę za załatwioną – powiedział krótko szef urzędu i zobowiązał się, że jeszcze w tym samym tygodniu trawa zostanie skoszona. Oby za kosiarkę nie musiał jednak chwycić sam. W końcu dał słowo.
(bm), (luk)