NFZ zachęca do amputacji?
Krytyczna sytuacja w rybnickim szpitalu. – Możliwość leczenia mieszkańców regionu właściwie nie istnieje. Jeśli nie będzie pieniędzy na leczenie, zostaje już tylko amputacja – mówią lekarze. Pododdziałowi chirurgii naczyniowej grozi zamknięcie, choć to właśnie choroby naczyniowe są obecnie jedną z głównych przyczyn zgonów na całym świecie. – Niech w ogóle zlikwidują szpitale i zostawią kostnice. Po co wydawać pieniądze? – nie kryją oburzenia pacjenci. Teresie Bartkowskiej (na zdjęciu z lewej) udało się doczekać na operację, mniej szczęścia miała Janina Kwiecień.
Krytyczna sytuacja w rybnickim szpitalu. Jeśli Narodowy Fundusz Zdrowia nie przeznaczy dodatkowych pieniędzy, oddziałowi chirurgii grozi katastrofa. – Możliwość leczenia mieszkańców regionu właściwie nie istnieje. Jeśli nie będzie pieniędzy na leczenie, zostaje już tylko amputacja – mówią lekarze.
– Połowa szpitala ma krytyczne warunki pracy. Sytuacja w oddziale naczyniowym jest taka, że praktycznie możemy już gasić światła – mówi Jacek Danowski, zastępca ordynatora oddziału chirurgii ogólnej i naczyniowej. Według danych z Narodowego Funduszu Zdrowia, śląski oddział otrzymał w tym roku ok. 200 mln zł mniej, aniżeli w roku ubiegłym. Drastycznie niski kontrakt w rybnickim szpitalu najbardziej dotknął oddział chirurgii ogólnej i naczyniowej. Jeśli sytuacja się nie zmieni, rybnickiej naczyniówce grozi zamknięcie, choć to właśnie choroby naczyniowe są obecnie jedną z głównych przyczyn zgonów na całym świecie.
Obcięcie nogi i zwodzenie pacjenta
– Przyjechałam na operację w lipcu. Operację przesunęli na sierpień. Później miał być wrzesień, a jeszcze później dopiero stycznień. Leżę tu od 23 lutego i ciągle nie wiem nic o terminie. Ale powiedziałam już, że tym razem stąd nie wyjdę – opowiada Urszula Słanina z Raciborza, u której lekarze stwierdzili tzw. chromanie przestankowe. Przez chore tętnice, pani Urszula po każdym spacerze odczuwa ból w łydkach. Z biegiem czasu choroba może zagrać życiu.
Do Wojewódziego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Orzepowicach ciągle zgłaszają się pacjenci, jednak na oddział chirurgii naczyniowej nie zostaną już przyjęci. Pozostało im szukanie możliwości leczenia w innych placówkach na Śląsku. – Trudno, żeby komuś udało się w innych miejscach. Szpitale w pierwszej kolejności realizują zabiegi mieszkańców regionu. W chorobach naczyniowych liczy się czas. Przeszczepy można zastosować tylko do pewnego momentu. Jeśli będzie się zwlekać zbyt długo, pacjentów czeka amputacja i zwodzenie pacjenta, że zabieg się nie uda. Efektem końcowym jest obcięcie nogi albo zgon – wyjaśnia Danowski.
W marcu będzie po wszystkim
W szpitalu przyjmowani są pacjenci z całego regionu. – Pełnimy również ostry dyżur dla Rybnika i powiatu ziemskiego, mimo tego otrzymaliśmy taki kontrakt, że w styczniu mieliśmy już 300% nadwykonania miesięcznego. Wychodzi na to, że w marcu będzie po wszystkim – dodaje zastępca ordynatora. Zgodnie z kontraktem z NFZ na oddziale można przeprowadzić 3 zabiegi na miesiąc.
Urzędnicy z NFZ nie wykluczają renegocjacji, jednak w tej chwili pieniędzy nie ma. Śląski oddział otrzymał w tym roku o 200 mln zł mniej, niż w roku ubiegłym. – Nie wykluczamy, że będziemy wznawiać rozmowy w sprawie kontraktów, jednak rzecz jasna tylko wtedy, gdy otrzymamy dodatkowe pieniądze. Wiadomo przecież, że pieniędzy po prostu nie ma. Klucz, według jakiego były przyznawane kontrakty, był znany dyrektorom wszystkich szpitali na Śląsku. Skoro oddział otrzymał taki kontrakt, powinien starać się go dotrzymać, przecież nie wyczarujemy tych pieniędzy. W pierwszej kolejności daliśmy pełne kontrakty oddziałom kardiologicznym, położniczym i ratunkowym – wyjaśnia Jacek Kopocz, rzecznik prasowy katowickiego oddziału NFZ.
Warszawa się wypięła
– W zeszłym roku raptem za nadwykonania fundusz zaproponował 50% realnej wartości, a nam samochodu jakoś nikt nie naprawi za połowę ceny. Tak czy inaczej tegoroczny kontrakt jest jeszce mniejszy niż ubiegłoroczny. Zużywamy resztki protez naczyniowych z zeszłych lat, dzięki nim cokolwiek jeszcze robimy – mówi chirurg. Wśród pacjentów na całym oddziale aż huczy. – Kasa idzie na posłów, tam do nich na górę. Niech w ogóle zlikwidują szpitale i zostawią kostnice. Po co wydawać pieniądze? – oburza się Rudolf Szymiczek z Rydułtów. – Ile pieniędzy idzie na szpitale wojskowe na polityków? Nasze pokolenie co miesiąc płaciło składki na odbudowę stolicy, teraz Warszawa się na nas wypięła – mówi rozgoryczona pani Urszula z Raciborza.
Łukasz Żyła