DKF-y jak delikatesy
Miał być fizykiem, studiował też filozofię, ale został filmowcem. Upewnił się, że chce być reżyserem, gdy wyrzucili go z filmówki. Dzisiaj ma 70 lat, długą listę filmów w swoim dorobku, wiele podróżuje, spotyka się z ludźmi i nie wybiera się na emeryturę.
– Nie mam nic innego do roboty, choć mam już 70 lat. Moja mama mówiła, że nie wypada umierać w dobrym zdrowiu, bo to tak, jakby zostawić w banku pieniądze. Więc zużywam zdrowie – mówił w Rybniku Krzysztof Zanussi. Reżyser był gościem DKF „Ekran”, który świętuje swoje 45-lecie. Twórca przyznał, że miał swój wkład w powstanie dyskusyjnych klubów filmowych i cieszy go to, że wciąż jest publiczność, która chce czegoś poważniejszego od kina. – Kluby filmowe są jak delikatesy, a wielkie sieci kinowe jak supermarkety – zauważył gość. Reżyser opowiadał też o filmie „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”, który był prezentowany widzom rybnickiego klubu. – Zrobiłem ten film, bo światu, który żyje karnawałem, trzeba przypominać o śmierci. Ale to nie jest film depresyjny, jest w nim nadzieja – zapewniał twórca, który poświęcił też kilka słów swoim ulubionym aktorom Mai Komorowskiej i Zbigniewowi Zapasiewiczowi. Ten ostatni zagrał u Zanussiego na 10 dni przed śmiercią. Mowa o produkcji „Rewizyta”, w której pojawiają się także Jan Nowicki i Daniel Olbrychski. To opowieść o dalszych losach bohaterów dawnych filmów reżysera. Do listy postaci, które pojawiają się w kolejnych produkcjach Zanussiego, raczej nie dołączy Doda. – Świetnie się spisała w moim filmie „Serce na dłoni”, gdzie była idealnym symbolem popkultury. Jednak to zbyt duża osobowość i byłoby krzywdzące obsadzać ją w epizodach – wyznał reżyser i jeszcze raz tłumaczył, że piosenkarka wcale nie zaśpiewała w jego filmie „Ave Maryja”, co zbulwersowało niektóre osoby, a wykonała arię z „Normy” Belliniego. A co z filmowymi planami twórcy? – Jeszcze masa projektów chodzi mi po głowie. Chciałbym zrobić film w obronie kobiet przed feministkami – wyjawił Zanussi.
(bea)