Z zazdrości o męża
W środku dnia do mieszkanki Rybnika z wiatrówki strzelała urzędniczka z Radlina. Prawdopodobnie motywem strzałów, jakie padły z okna sprawczyni, była zazdrość o męża. Rywalkę potraktowała śrutem w szyję. Wszystko rozegrało się na oczach kilkuletniego syna ofiary oraz przechodniów. Pierwszej pomocy zakrwawionej rybniczance udzieliła taksówkarz Danuta Telus (na zdjęciu).
Pomóżcie mi, strzelali do mnie! – to przejmujące wołanie o pomoc usłyszeli taksówkarze w Radlinie. Chodnikiem biegła młoda kobieta, mieszkanka Rybnika. Była ranna w szyję. Trzymała za rękę swego kilkuletniego syna. – Ratujcie mnie! Pomocy! – krzyczała.
Dramatyczne wydarzenie rozegrało się na ulicy Mariackiej w Radlinie, w miniony poniedziałek, 29 września, około godz. 15.00. 33-letnia rybniczanka właśnie wsiadała do samochodu z dzieckiem, które wcześniej odebrała z przedszkola. Padły strzały. Jak się potem okazało, do 33-letniej Małgorzaty G. strzelała z okna swojego domu, pracownica tutejszego urzędu miasta. Przyczyną była prawdopodobnie zazdrość o męża. Teraz grozi jej do 5 lat więzienia.
Taksówkarze przyszli z pomocą
To był dla nas szok! – mówi Danuta Telus z Radlina, która jeździ taksówką. – Na postoju staliśmy akurat w trójkę. Siedzieliśmy na pobliskiej ławce i rozmawialiśmy spokojnie. Nagle ciszę przerwał ten krzyk! – wspomina pani Danuta. To właśnie ona udzieliła zakrwawionej rybniczance pierwszej pomocy. Przytomnie poderwała się po apteczkę w swoim samochodzie. Wyciągnęła najgrubszy, jałowy opatrunek i przycisnęła ręką poszkodowanej do szyi. – Ranną zawiózł do szpitala kolega taksówkarz. Zabrała ze sobą syna, którego parę minut wcześniej odebrała z pobliskiego przedszkola – relacjonuje dramatyczne wydarzenie sprzed tygodnia. 33-letnia poszkodowana trafiła do rydułtowskiego szpitala. Była operowana, na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Jej stan lekarze określają jako dobry. W najbliższym czasie kobieta ma opuścić szpital
Strzelała zazdrosna żona
Na miejsce zdarzenia przybyli policjanci. Spenetrowali teren szukając miejsca, z którego padł strzał. Wstępnie przesłuchani mieszkańcy nie przyznali się, mimo to funkcjonariusze zatrzymali kobietę, w mieszkaniu której znaleźli wiatrówkę. W końcu 32-letnia radlinianka przyznała się do oddania strzału. – Sprawa jest nieco pikantna: prawdopodobnie zazdrosna żona podejrzewała ją o romans z mężem – mówi krótko o zdarzeniu Krzysztof Hynek, wodzisławski prokurator, który prowadzi sprawę. – Podejrzana nie strzelała z broni palnej, ale z wiatrówki, na którą nie trzeba mieć pozwolenia. Być może chciała dać tylko nauczkę, niestety mogło się skończyć gorzej, bo trafiła w szyję i konieczna była operacja. Teraz biegły sądowy zapozna się z opisem obrażeń i zdecyduje o kwalifikacji karnej – dodaje prokurator Hynek. Podejrzaną jest 32-letnia Anna S., pracownica Urzędu Miasta w Radlinie, przebywająca aktualnie na urlopie wychowawczym.
Emocje wzięły górę
Podejrzana, 32-letnia Anna S., pracownica Urzędu Miasta Radlin, przebywa aktualnie na urlopie wychowawczym. W minionym tygodniu miała wrócić do pracy, ale przedłużyła urlop o kolejne 1,5 roku. Teraz nie wiadomo, czy w ogóle jeszcze wróci do urzędu. Grozi jej do 5 lat pozbawienia wolności. – Pracuje u nas od 8 – 9 lat. Jest solidnym pracownikiem, bez zarzutu – mówi o pracownicy Piotr Absalon, sekretarz Urzędu Miasta w Radlinie. – Nie da się logicznie wytłumaczyć tego, co się stało. Wszystko wskazuje na to, że zdecydowały tutaj uczucia, emocje, ale od osądzania jest sąd. Są to prywatne sprawy poza zainteresowaniem pracodawcy. Urząd miasta nie miał na nie wpływu – wyjaśnia sekretarz.
Zdecyduje sąd
Jak to się stało, że Anna S. wycelowała w rybniczankę? – miejska urzędniczka, matka małego dziecka, złapała za wiatrówkę i wycelowała w stronę drugiej kobiety? Niestety, nie udało nam się skontaktować z podejrzaną. Z prokuratury wróciła wprawdzie do domu, ale została objęta dozorem policyjnym. Z dziennikarzami nie chciała też rozmawiać pokrzywdzona, przebywająca w rydułtowskim szpitalu. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w całym tym dramacie… „nie o tę kobietę chodziło”. Trudno jednak domniemywać, jak było naprawdę. Na to pytanie odpowie już sąd.
Iza Salamon, (luk)