Podniebna klasa
W Zespole Szkół w Czerwionce uczą się przyszli lotnicy.
Klasa o profilu lotniczym istnieje w liceum Zespołu Szkół już od roku i cieszy się dużym zainteresowaniem. – Mamy w klasie osoby z Jastrzębia, Czeladzi, Pszczyny a nawet Istebnej – chwali się Adrianna Bąk, jedna z uczennic.
– Wzorowaliśmy się m. in. na szkole w Poznaniu, gdzie już od kilku lat istnieje taka klasa. Nawiązaliśmy kontakt z aeroklubem i tak powstało koło lotnicze. Nauka w takiej klasie otwiera możliwości studiowania na kierunkach lotniczych. Ale nawet osoby, które nie zdecydują się w przyszłości na latanie, staramy się zachęcać do studiowania na kierunkach ścisłych, które ostatnio przeżywają kryzys. Dlatego młodzież w klasie lotniczej ma rozszerzony program z tych przedmiotów – mówi dyrektor szkoły, Piotr Buchta. Młodzież ma możliwość zrobienia nieodpłatnie licencji szybownika. Szkolenie szybowcowe finansuje szkoła we współpracy ze starostwem.
Wakacje na lotnisku
Dla większości z tych młodych ludzi to nie tylko sposób na przyjemne spędzenie wolnego czasu, ale też prawdziwe spełnienie marzeń. – Latać chciałam od zawsze. Chciałabym pójść do szkoły wojskowej i latać wojskowymi samolotami. Myślę, że posiadanie licencji szybownika mi to ułatwi – zdradza Ula Musur, która w tym roku rozpoczęła naukę w liceum. Swojej pasji poświęcają większość wolnego czasu. – Spędziliśmy tu na lotnisku praktycznie całe wakacje. Kiedy tylko były dobre warunki pogodowe lataliśmy od 6 rano do 9 wieczorem. Nawet spaliśmy tu w namiotach – opowiada uczeń podniebnej klasy Błażej Bukowiec, a jego kolega Mateusz Błaszczyk dodaje: – Ja samolotami i lataniem interesowałem się od dawna. Od szóstej klasy podstawówki byłem modelarzem w Klubie Energetyka. Kiedy dowiedziałem się, że jest taka klasa, chciałem spróbować.
Wylądowali w ogródku
Jak przyznają uczniowie, najwięcej obaw mieli ich rodzice. – Moja mama trochę się o mnie teraz martwi. W sierpniu miałem mały wypadek, ale wszystko skończyło się dobrze. Leciałem wtedy z instruktorem i wylądowaliśmy w ogródku. Kilka lotów po wypadku było lekko stresujących, ale na pewno bym z latania nie zrezygnował – opowiada Sebastian Szemszur. – Tak naprawdę nic złego nie może się wydarzyć – dodaje.
(luk)