Jak w czeskim filmie
Będą dodatkowe środki na zmniejszenie deficytu w budżecie miejskim. Pieniędzy nie sprezentuje święty Mikołaj, a Elektrownia Rybnik. Naczelny Sąd Administracyjny wydał bowiem korzystny dla miasta wyrok, kończący kilkuletni spór obu stron. Ale czy to na pewno koniec?
Będą dodatkowe środki na zmniejszenie deficytu w budżecie miejskim. Pieniędzy nie sprezentuje święty Mikołaj, a Elektrownia „Rybnik. Naczelny Sąd Administracyjny wydał bowiem korzystny dla miasta wyrok, kończący kilkuletni spór obu stron. Ale czy to na pewno koniec?
Czteroletni spór przypominał „czeski film”. Wiadomo było jedynie, że chodzi w nim o pieniądze. Pieniądze jakie miasto powinno otrzymać od Elektrowni „Rybnik” z tytułu podatków. Sęk w tym, że obie strony poróżniły się co do wysokości należnej kwoty. Skąd ta różnica? Wszystko zależy od odpowiedzi na pytanie: czym jest zalew rybnicki. Niby banał, ale kwestią tą zajmowali się przez cztery lata najróżniejsi eksperci i kolegia odwoławcze. – Wyszliśmy z założenia, że działalność elektrowni nie może być prowadzona bez zalewu. No bo jak bez niego produkować prąd? Stąd naliczaliśmy podatek według stawek przewidzianych dla gruntów przeznaczonych na prowadzenie działalności gospodarczej, czyli płacili za metr kwadratowy, jak na przykład ktoś za warsztat – opisuje Adam Fudali, prezydent Rybnika. I dodaje, że w ewidencji zalew funkcjonował jako zbiornik technologiczny, a dopiero po zmianie przepisów, co nastąpiło w 2006, wysokość podatku zaczęto naliczać jak dla gruntów pod wodami płynącymi.
Prosta sprawa
– Z naszej perspektywy sprawa jest prosta, dla podatków najważniejszy jest stan rzeczywisty. Wszyscy wiedzą, że zalew rybnicki istnieje od początku lat 70-tych. Jest to na przykład uwidocznione na mapach, wydrukowanych kilka czy kilkanaście lat temu, wiszących w Urzędzie Miasta. Więc nie można mówić, jak twierdzi magistrat, że te tereny stały się terenami „pod wodą płynącą” dopiero w 2006. One są „pod wodami płynącymi” od kiedy zbiornik ten powstał, a jako takie nie podlegają pod opodatkowanie podatkiem od nieruchomości – wyjaśnia Adam Garlak, główny księgowy w Elektrowni „Rybnik”. Dodaje też, że status zalewu rybnickiego określają przepisy z ustawy o Prawie wodnym z 18 lipca 2001 roku. Zgodnie z tymi zapisami sztuczne zbiorniki wodne usytuowane na wodach płynących są uznawane za śródlądowe wody powierzchniowe płynące. – Status ten potwierdza odpowiedni wpis w ewidencji gruntów i budynków. Elektrownia uzyskała aktualizację tego wpisu w kwietniu 2006 r., wcześniej grunty pod zbiornikiem Rybnik błędnie były klasyfikowane jako użytki rolne, leśne, itd. Wpis ten, jako deklaratoryjny, potwierdza, że również w przeszłości grunty te powinny być klasyfikowane jak grunty pod wodami płynącymi – uzupełnia Garlak. Dlatego też elektrownia starała się m.in. o zwrot nadpłaconego podatku w latach 2002–2004.
Sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Katowicach. Ponieważ wydały wyrok na korzyść miasta, elektrownia złożyła skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ten podtrzymał wcześniejsze decyzje.
Elektrownia będzie walczyć
– Lada dzień powinny dotrzeć stosowne dokumenty i wtedy będziemy mówić o kwocie. Wiem, że pojawiły się informacje, że chodzi o 6 milionów złotych, ale to będzie większa suma – komentuje prezydent Rybnika. Jednak dla władz elektrowni temat nie jest zamknięty, choć wyrok NSA jest ostateczny. – Są dwie przyczyny, z powodu których zarząd elektrowni nie zgadza się z orzeczeniami NSA oraz jego uzasadnieniami. Chodzi o konkurencyjność kosztów produkcji energii elektrycznej – podatek od nieruchomości jest jednym z ważnych elementów kosztów stałych produkcji prądu, oraz argumenty prawne – NSA nie daje jasnej odpowiedzi na pytanie o motywy, jakimi sąd kierował się oddalając skargi kasacyjne elektrowni – mówi Gralak i zapowiada konkretne kroki, których celem jest zmiana przedmiotowego wyroku. – Nie chcemy obecnie zdradzać szczegółów, ponieważ prace jeszcze się nie zakończyły. Można obecnie powiedzieć, że będzie to kilka scenariuszy realizowanych prawdopodobnie jednocześnie – dodaje.
Beata Mońka