Gdzie diabeł nie może...
W Jejkowicach równouprawnienie nie jest pustym słowem. I nie potrzeba żadnych parytetów.
Wyrównanie szans. O to między innymi chodzi zwolennikom wprowadzenia parytetu. Dzięki temu więcej kobiet miałoby zasiadać na przykład w ławach sejmowych. – U nas nie ma żadnych parytetów i uważam, że nie są potrzebne. O wyborze powinny decydować kompetencje, a nie płeć. Mieszkańcy zdecydowali, że ma ich reprezentować tyle pań i już – stwierdza Ludmiła Niedziela, radna z Jejkowic.
Wraz z nią, w piętnastoosobowej radzie gminy, zasiada siedem pań. Dwie z nich: Ewa Kuczera i Irena Krypczyk pełnią funkcję wiceprzewodniczących rady gminy. Dlatego ich koleżanki nazywają żartobliwie przewodniczącego rady: błogosławionym między niewiastami. A o samych sobie powiadają, że wcielają w życie stare porzekadło: Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. – Czasami mówią, że coś jest nie do zrobienia, że sprawa jest beznadziejna. A my nie odpuszczamy, nawet rok i dłużej potrafimy o coś zabiegać – stwierdzają radne. – Bywa, że mamy inny punkt widzenia na przykład na gospodarkę, sprawy społeczne. Dostrzegamy szczegóły, które umykają naszym kolegom. Nie brakuje nam też ducha walki. Poza tym, potrafimy pogodzić rożne role jakie pełnimy. Jesteśmy żonami, mamami, babciami. Mamy też życie zawodowe – dodaje Krystyna Wiśnicka-Zygmuńczyk. – Potwierdzam, że panie są bardzo pracowite, wytrwałe, skrupulatne. Dobrze się pracuje, gdy w składzie rady są nie tylko sami panowie – mówi Grzegorz Wojaczek, przewodniczący rady gminy. Ze współpracy z koleżankami jest też zadowolony Hubert Śmieja, szef komisji rolnictwa, w której zasiadają same panie.
Trzeba mieć ucho na wieś
Dlaczego więc w innych gminach jest tak mało kobiet – radnych? Dlaczego wyborcy nie chcą, żeby reprezentowały ich panie? – Może paniom brakuje odwagi, żeby w ogóle startować w wyborach? – zastanawia się Krystyna Janusz. – Z pewnością nam jest łatwiej. Nasza gmina nie jest duża, wszyscy się tu znamy, ale im wyżej, tym trudniej, kobiety natrafiają na tzw. szklany sufit – zauważa Niedziela. W Jejkowicach panie znalazły sposób. Pozornie prosty, ale dla wielu niewykonalny. – Trzeba mieć ucho na wieś – wyjawia Irena Krypczyk. – Trzeba każdego mieszkańca wysłuchać i traktować poważnie, i tego najmniejszego, i starego, i młodego. My to robimy – rozwija myśl jej koleżanka Mariola Holona. – Może z kobietami – radnymi łatwiej się dogadać. Przyznam, że zanim zostałam radną, miałam opory, żeby zaczepić któregoś mężczyznę – radnego i porozmawiać o problemach – zauważa Krystyna Rożek. – Zamiast marudzić, panie muszą wyjść z domu i działać. Tym bardziej, że bycie radną przynosi wielką satysfakcję – dodaje Wiśnicka-Zygmuńczyk.
Beata Mońka