Surrealizm dookoła
W „Masali” odbyło się kolejne ze „Spotkań ze Sztuką”.
Fotografuje, bo nie potrafi malować i nie lubi za dużo opowiadać o swoich pracach. Uważa, że powinny same przemawiać do widza. Dlatego nie nadaje im tytułów.
Marcin Giba, bo o nim mowa, był bohaterem kolejnego ze „Spotkań ze Sztuką”. Rybniczanin zaprezentował fotografie z cykli: „Pod powiekami”, „Barva” i „Wnętrze”. Ich autor jest absolwentem Instytutu Twórczej Fotografii na Uniwersytecie Śląskim w Opawie, uczestniczył w wielu wystawach w kraju i zagranicą, prowadzi klub fotograficzny „Format” i organizuje Międzynarodowy Festiwal Fotografii w Rybniku. Jednym z kluczy do jego twórczości jest „surrealizm”.
Zanurzone w surrealiźmie
– Owszem, fascynuje mnie surrealizm, ale nie tylko z punktu estetycznego spojrzenia na świat. Mam coraz większe poczucie, że wszystko co nas otacza jest zanurzone w surrealiźmie, że każdego dnia doświadczamy gry przypadków – opisuje Marcin Giba, który zanim zajął się fotografią, był gimnastykiem, alpinistą, pracował w fabryce makaronu. Dzięki temu – jak twierdzi – ma dystans do tego co robi. – Jako fotografik nie mam poczucia jakiejś misji. Na co dzień zajmuję się fotografią komercyjną i staram się jak najlepiej wywiązywać z tego zadania. A jak przychodzi wena, powstają cykle autorskie, kreacyjne – zdradza. Swój udział w ich tworzeniu ma żona autora – Nina, która jest jego muzą i nierzadko modelką. – Mamy podobną wrażliwość, dlatego Marcin jest ciekawy mojego zdania. Bywa, że podsuwam mu pomysły – opowiada Nina Giba. – Z pewnością bez Niny te zdjęcia byłyby zupełnie inne – potwierdza jej mąż.
Nie ma śmiałości
Czy bywa, że role się odwracają? – Jak się ma w domu tak świetnego fotografa, to człowiek nie ma śmiałości, żeby złapać za aparat. Owszem, robię zdjęcia, ale takie „na pamiątkę”, do domowego archiwum – śmieje się Nina Giba. Natomiast jej mąż czasami zamienia się w modela. – Nie jestem kolekcjonerem autoportretów, ale bywa, że czasami trudno komuś opisać wizję obrazu, który chcę stworzyć. Prościej jest samemu zapozować – wyjaśnia. Prace Marcina Giby można oglądać w Barze Wegetariańskim „Masala”. Wernisażowi wystawy towarzyszył koncert gliwickiej formacji „Coffin”, grającej ostrego rocka. Publiczność obejrzała także serię filmików, nakręconych telefonem komórkowym przez Adama Postawkę, niezależnego animatora filmowego.
Beata Mońka