Nie złożyliśmy broni
Od nas, rodziców, zależy przyszłość naszych dzieci – przekonuje rybniczanka Mariola Matuszek.
Nie wszyscy zorientowali się, że reforma oświaty wiąże się z wprowadzeniem nowych podstaw nauczania. Co to oznacza? Między innymi to, że sześciolatki, które od września pójdą do przedszkola zamiast szkoły, nie będą uczyć się czytać i pisać. „Postanowiono, że kształtowanie umiejętności czytania trzeba łączyć z nauką pisania. Zadbać o to muszą nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej. Natomiast zadaniem nauczycieli przedszkoli i klas zerowych jest przede wszystkim ukształtowanie u dzieci gotowości do opanowania tych umiejętności w szkole” – czytamy w wyjaśnieniu Ministerstwa Edukacji Narodowej. Co w sytuacji, gdy rodzice uznają, że ich sześciolatek, który ma trafić do przedszkola, zmarnuje rok i chcieliby zmienić decyzję? – To ostatni dzwonek na takie zmiany. Rodzic musi zgłosić dyrektorowi szkoły chęć, by jego dziecko rozpoczęło naukę w pierwszej klasie – mówi Adam Fudali, prezydent Rybnika. Ze wstępnych deklaracji rodziców wynika, że do rybnickich szkół trafi nieco ponad 160 sześciolatków. – Nie sądzę, żeby ta liczba uległa większej zmianie. MEN z premedytacją skazało dzieci sześcioletnie na regres intelektualny. Rodzice wolą jednak pozostawić swoje dzieci w przyjaznym im środowisku, aniżeli wysyłać je do niedostosowanej dla ich potrzeb szkoły. Mają też nadzieję, że nauczyciele przedszkolni, kierując się zdrowym rozsądkiem i dobrem dziecka, będą uczyli je dalej czytać i pisać, przekraczając minimum programowe – komentuje mama trzylatka Mariola Matuszek, jedyna rybniczanka, która głośno przyznaje się do popierania akcji „Ratuj Maluchy”. Odradza też rodzicom ewentualną zmianę decyzji. – Przygotowanie do szkoły to nie tylko nauka pisania i czytania. Ważne jest też emocjonalna gotowość dziecka do obowiązków szkolnych – stwierdza rybniczanka.
Rodzice założyli Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców, które m.in. chce pod obrady sejmu wprowadzić obywatelski projekt ustawy oświatowej. – Stowarzyszenie będzie walczyć o zniesienia niekorzystnych rozwiązań wprowadzanych przez reformę – komentuje Matuszek. Dlatego dla grona ludzi z „Ratuj Maluchy” ważny jest los nie tylko sześciolatków. Za cel postawili sobie również promowanie działań na rzecz zwiększenia liczby żłobków i przedszkoli. – Przecież nawet konstytucja zapewnia wszystkim dzieciom dostęp do opieki. Jeżeli nie ma dla dziecka miejsca w przedszkolu czy żłobku to jest to łamanie ustawy zasadniczej – podkreśla rybniczanka. Rodzice zamierzają lobbować na rzecz objęcia subwencją oświatową również edukacji przedszkolnej, opowiadają się też za likwidacją pobieranych bezprawnie od rodziców opłat za oddziały bezpłatne w publicznych przedszkolach. – Mówiąc w skrócie: na gminach ciąży obowiązek prowadzenia bezpłatnego nauczania i wychowania w zakresie podstawy programowej w przedszkolach. Opłaty mogą być pobierane za świadczenia wykraczające poza tę podstawę, co radni uwzględniają w podejmowanej przez siebie uchwale – wyjaśnia Matuszek. Sęk w tym, że rada powinna nie tylko wykazać w niej listę zajęć dodatkowych, jakie są świadczone w podległych jej przedszkolach, ale i podać wysokość opłat za każde z nich. – Rada gminy nie może podejmować uchwał ustalających tzw. opłaty stałe. Odnotowujemy coraz więcej przypadków uchylania przez organy nadzorcze tego typu uchwał w różnych miastach. Rodzice skupieni w „Ratuj Maluchy” będą przyglądali się jak ta kwestia wygląda w ich rodzinnych miastach – zapowiada Matuszek.
Beata Mońka