Mamy dość tego smrodu!
Jak tu spacerować po okolicy, jak nawet okna w domu otworzyć nie można?
Mieszkańcy dzielnicy Boguszowice–Osiedle burzą się z powodu zlewni ścieków. Smród dolatuje do ich okien, nie mówiąc już o działkach, obok których przepływają nieczystości z całego Rybnika. Po ubiegłorocznych protestach zakazano tam wylewać ścieki przemysłowe. A jednak niektórzy przewoźnicy ostatnio znowu przestali przejmować się smrodem, jaki po sobie zostawiają.
Śmierdząca sprawa
Ulica Patriotów w dzielnicy Boguszowice–Osiedle pretenduje do miana reprezentacyjnej. To wciąż jednak tylko sfera marzeń. Nad wizerunkiem można oczywiście pracować, ale ta sprawa jest akurat bardzo... śmierdząca! I to dosłownie. Niedaleko zabudowań znajduje się zlewnia ścieków, z którą mieszkańcy walczą już od bardzo dawna. Póki co, punktu zamknąć nie można. – Zapachy jak z szamba, a ludzie tędy do pracy chodzą i w ogóle. Teraz jeszcze można wytrzymać, ale zbliża się przecież lato. Ten smród wtedy podchodzi aż do okien – skarży się Leszek Branny, mieszkaniec Osiedla. – Robi się ciepło, ludzie częściej gdzieś wychodzą. Siedzą też na swoich działkach, ale w takich warunkach to przecież mało komfortowy wypoczynek. A w pobliskich barakach to mieściły się kiedyś firmy. Ale musiały się wyprowadzić, bo nie można przecież pracować w takim smrodzie – tłumaczy zrezygnowany Waldemar Brzózka.
20 beczkowozów na dzień
Jak informuje firma Best–Eko, która zajmuje się odbiorem nieczystości, do punktu na ulicy Patriotów podjeżdża codziennie jakieś 20 beczkowozów. Te wypróżniane są o rzut kamieniem (albo: o podmuch wiatru) od mieszkań. A potem ścieki płyną, i płyną... nieopodal pracowniczych działek. I tak aż do Kłokocina, gdzie znajduje się oczyszczalnia. Póki co, przewoźnicy mają do niej dojazd jedynie od strony Roja, dzielnicy Żor. By nie nadkładać 10 kilometrów, korzystają ze zlewni w Boguszowicach. Stąd owe 20 beczkowozów dziennie.
Protest i interwencja
Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co było jeszcze rok temu. Doszło do protestów, władze musiały więc interweniować. Skutek jest taki, że na dzień dzisiejszy przewoźnicy nie mogą tutaj zrzucać ścieków przemysłowych. Te z zakładów mięsnych „Stania” czy „Woźniczka” muszą być odtąd przewożone bezpośrednio do oczyszczalni w Kłokocinie. Po interwencji władz firma wywiesiła również informację, że punkt ten może zostać zamknięty, jeśli okaże się dla mieszkańców zbyt uciążliwy. Dlatego prosi przewoźników, by dbali o czystość i podporządkowali się regulaminowi, bo inaczej będą musieli nadkładać 10 kilometrów drogi. A chodzi tylko o to, by po sobie sprzątać, nie wylewać niechlujnie na beton. Dzięki temu życie w pobliżu zlewni jest znośne. Ale ostatnio mieszkańcy „wyczuli” zmianę, czyli powrót do starych praktyk. – Smród jest taki... podejrzewamy, że znów zrzucają nam tu ciężkie ścieki z zakładów mięsnych – obawia się Brzózka.
Mieli nosa
Okazuje się, że nos ich niestety nie zawiódł. 3 tygodnie temu urzędnicy magistratu przeprowadzili na oczyszczalni kontrolę. Best–Eko zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą. – Wykryliśmy, że kierowca z niewielkiego zakładu skracał sobie drogę i zrzucił kilka beczek w Boguszowicach, zamiast jechać do Kłokocina. Ale my kontrolujemy te zrzuty. Co miesiąc robimy odczyty. Ten kierowca najprawdopodobniej myślał, że tego nie zauważymy, ale został już finansowo ukarany – zapewnia Grzegorz Pilarski, kierownik oczyszczalni ścieków w firmie Best–Eko.
Wybawienie dla dzielnic
I oby ta kara była przestrogą dla pozostałych. Problem w tym, że przemysłowe czy zwykłe, ścieki muszą przecież śmierdzieć, o czym dzień w dzień przekonują się mieszkańcy. Oczyszczalnia w Kłokocinie nie jest w końcu tak daleko, jednak rybniccy przewoźnicy są w stanie do niej dojeżdżać jedynie od strony Roja. To 10 (zbędnych) kilometrów. A mogłoby być bliżej. Wystarczy zrobić remont i połączyć ulicę Rycerską z Poligonową, czego od lat domagają się mieszkańcy wschodnich dzielnic Rybnika. – Obie dzielnice, Boguszowice i Kłokocin, bardzo na tę inwestycję czekają. Dla Kłokocina oznacza to porządną drogę oraz remont wiaduktu, nie będą więc odcięci od świata. A my pozbędziemy się ścieków! – mówi Waldemar Brzózka. No może tak do końca to mieszkańcy Boguszowic ścieków się nie pozbędą. Ale na pewno będzie lepiej. – Jeśli zrobią tę drogę, wszyscy przewoźnicy będą nią jeździli bezpośrednio na naszą oczyszczalnię w Kłokocinie, bo jest tamtędy nawet krócej. Punkt w Boguszowicach nie zostanie jednak zlikwidowany, bo nie życzy sobie tego kopalnia, czyli właściciel punktu. Ale oni wywożą jedynie 10 beczek na miesiąc – informuje Pilarski.
Krystian Szytenhelm