Czy nasz dom popłynie ze ściekami?
Ta firma wkroczyła z butami w nasze życie! – rozpacza Wiktor Skrzypiec. Dwa metry od domu robotnicy wykopali ogromny rów. Pobiegnie tędy nitka do oczyszczalni ścieków. Prace były prowadzone tak blisko posesji, że grunt się rozchodzi, ściany pękają... Skrzypcowie żyją w strachu, że dom się zawali. Firma jednak nie naprawi szkód, dopóki nie ukończy budowy kanalizacji. A to może jeszcze potrwać.
Dwa metry od domu państwa Skrzypców powstał głęboki na 10 metrów rów. Ma tędy biegnąć nitka do oczyszczalni ścieków. Prace przy budowie kanalizacji spowodowały, że fundamenty się osuwają.
Grunt się rozchodzi, ściany pękają... Skrzypcowie żyją w strachu, że dom się zawali. Firma jednak nie naprawi szkód, dopóki nie ukończy budowy kanalizacji. A to może jeszcze potrwać...
Bez dojazdu i zabezpieczeń
Na ulicy Nad Zalewem trwa budowa kanalizacji sanitarnej. Mieszkańcy mają w związku z tym głębokie na 10 metrów rowy, i to tuż przy swoich domach! Prace ruszyły w październiku i od tej pory ulicy tak naprawdę nie ma. – Dzieci z Orzepowic chodziły do szkoły przez nasze podwórko. Musieliśmy je przeganiać, bo nie było tutaj wtedy nawet siatki zabezpieczającej. A wiadomo, jak to dzieci. Ten tego popchnie... a tu przecież tak głęboko – wspomina Wiktor Skrzypiec, właściciel domu. – Nikt nie może tutaj podjechać, bo to jeden wielki plac budowy. Ale sąsiadka po drugiej stronie rowu ma jeszcze lepiej. By dostać się do ogródków działkowych, ich właściciele muszą jeździć przez jej podwórko. Mało tego, jeżdżą tam również ciężarówki! Nie wyznaczono żadnego alternatywnego dojazdu, a wykop zajął całą ulicę Nad Zalewem – tłumaczy Tadeusz Michalski, przewodniczący zarządu dzielnicy Orzepowice.
Boimy się katastrofy
Nie chodzi jednak tylko o niedogodności. Mieszkańcy martwią się o swoje bezpieczeństwo. Kanalizacja w dzielnicy przecięła wiele naturalnych cieków wodnych. Studnie wysychały, natomiast w rowie obok domu Skrzypców zbierała się woda. Grunt zaczął się osuwać... – Przez tę kanalizację siadają nam fundamenty. W całym domu jest już pełno pęknięć. Boimy się, że dojdzie do katastrofy! Wysyłaliśmy pisma do urzędu miasta, interweniowaliśmy u inżyniera kontraktu, pełnomocnika pana prezydenta... – wymienia Elżbieta Skrzypiec. Pisma zadziałały. Przyszli eksperci na kontrolę. Stwierdzili, że dom się nie zawali. Firma naprawi szkody, ale dopiero po wykonaniu kanalizacji. Póki co, Skrzypcowie mają mieszkać tak, jak dotychczas.
Dotrzymają słowa?
A budowa trwa. – Kontrakt w Orzepowicach miał się zakończyć 25 października. A co teraz mamy za miesiąc? – denerwuje się Michalski. – Inaczej to wygląda, jeśli prace trwają miesiąc, ale to już tak długo... Ta firma wkroczyła z butami w nasze życie! – rozpacza pani Elżbieta. Andrzej Bartela, pełnomocnik prezydenta do spraw budowy kanalizacji, obiecał na spotkaniu sprawozdawczym rady dzielnicy, że prace w Orzepowicach potrwają jeszcze do końca czerwca. Mieszkańcy czują się trochę swobodniej. Zauważyli, że to już finisz. Skrzypcowie obserwują teraz z okna, jak ten głęboki rów jest stopniowo zasypywany. Obawiają się jednak, czy firma dotrzyma słowa i naprawi wyrządzone szkody. – Napisali, że w 3 miesiące po zakończeniu prac zorganizują jeszcze jedną kontrolę i wtedy możemy liczyć na naprawę szkód. Ale boimy się, że ta. I jak ich potem ściągnąć? – zastanawia się pani Elżbieta.
Prezydent Adam Fudali obiecał interweniować w sprawie państwa Skrzypców, gdyby były jakieś problemy ze „ściągnięciem” firmy.
Krystian Szytenhelm