Śląsk to nie tylko Masztalscy
Rozmowa z Krzysztofem Kluczniokiem, szefem okręgu rybnickiego Ruchu Autonomii Śląska i wicestarostą powiatu rybnickiego o śląskiej kulturze i jej sytuacji w gminnej rzeczywistości.
– Cykl „Ślonzoki ło siebie, Ślonsku i po ślonsku” już za nami. Jako organizator, czy ma Pan jakieś refleksje po festiwalu?
– Jestem bardzo zadowolony zarówno z samego przebiegu projektu jak i frekwencji na poszczególnych spotkaniach. Także medialnie zaistnieliśmy znacząco. Świadczy o tym kilkanaście artykułów i notatek prasowych, kilka prezentacji w programach telewizji regionalnych TV Katowice czy TV Silesia oraz radiowych – Radio Katowice, Piekary, Vanessa. Dyskusje po poszczególnych spotkaniach świadczą również o zainteresowaniu tego typu imprezami.
– Jestem bardzo zadowolony zarówno z samego przebiegu projektu jak i frekwencji na poszczególnych spotkaniach. Także medialnie zaistnieliśmy znacząco. Świadczy o tym kilkanaście artykułów i notatek prasowych, kilka prezentacji w programach telewizji regionalnych TV Katowice czy TV Silesia oraz radiowych – Radio Katowice, Piekary, Vanessa. Dyskusje po poszczególnych spotkaniach świadczą również o zainteresowaniu tego typu imprezami.
– Skąd właściwie wziął się pomysł na realizację tego przedsięwzięcia?
– Od lat zajmuję się działalnością kulturalną i przez ten czas miałem wiele okazji stykać się z różnymi formami aktywności artystycznej w regionie. Doszedłem do wniosku, że trzeba rozpropagować dokonania, czasami bardzo znaczne, lokalnych twórców. Zazwyczaj są oni znani wąskiej rzeszy swoich najbliższych. Bodźcem ostatecznym był fenomen Eugeniusza Klucznioka i sukces jego filmów. Tego twórcę dostrzegł sam Kazimierz Kutz, który zresztą zgodził się objąć nad projektem honorowy patronat. Początkowo myślałem tylko o prezentacji filmów mojego imiennika ale zaprosiłem na spotkania także innych twórców, zajmujących się Śląskiem, jego historią, tradycjami i językiem. Warto przybliżyć mieszkańcom Śląska działania takich lokalnych artystów jak Alojzy Lysko, Jerzy Buczyński czy Henryk Czapla.
– Od lat zajmuję się działalnością kulturalną i przez ten czas miałem wiele okazji stykać się z różnymi formami aktywności artystycznej w regionie. Doszedłem do wniosku, że trzeba rozpropagować dokonania, czasami bardzo znaczne, lokalnych twórców. Zazwyczaj są oni znani wąskiej rzeszy swoich najbliższych. Bodźcem ostatecznym był fenomen Eugeniusza Klucznioka i sukces jego filmów. Tego twórcę dostrzegł sam Kazimierz Kutz, który zresztą zgodził się objąć nad projektem honorowy patronat. Początkowo myślałem tylko o prezentacji filmów mojego imiennika ale zaprosiłem na spotkania także innych twórców, zajmujących się Śląskiem, jego historią, tradycjami i językiem. Warto przybliżyć mieszkańcom Śląska działania takich lokalnych artystów jak Alojzy Lysko, Jerzy Buczyński czy Henryk Czapla.
– Tego typu inicjatyw w naszym regionie praktycznie nie ma. Jeśli już, to wybiórcze wystawy, jakieś wieczorki poetyckie. Dlaczego tak mało osób podejmuje się organizacji większych imprez kulturalnych, przecież miejsca jest dosyć? Czy brakuje u nas twórców? A może wynika to ze strachu przed niską frekwencją?
– Pojedyncze imprezy łatwiej zorganizować. Każde przedsięwzięcie kulturalne wymaga wsparcia finansowego a pieniędzy na kulturę jest coraz mniej. Jedynie wielkie, medialne i gwarantujące sukces finansowy imprezy znajdują sponsorów. Moje plany były, i są nadal, ambitniejsze. Napisałem projekt i uzyskałem z Funduszu Lokalnego „Ramża” dofinansowanie. Do tego dołożyły się dwie lokalne firmy „LESZ” z Bełku i Ośrodek Szkolenia Kierowców Grzegorza Płonki z Leszczyn. To pozwoliło mi na taki zakres prezentacji. Twórców jest u nas mnóstwo – sam wybrałem jeszcze kilku, których chciałbym upublicznić. O frekwencję się nie obawiam gdyż na naszych spotkaniach było zawsze kilkadziesiąt osób. Pomógł nam też patronat medialny Waszej gazety, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję!
– Pojedyncze imprezy łatwiej zorganizować. Każde przedsięwzięcie kulturalne wymaga wsparcia finansowego a pieniędzy na kulturę jest coraz mniej. Jedynie wielkie, medialne i gwarantujące sukces finansowy imprezy znajdują sponsorów. Moje plany były, i są nadal, ambitniejsze. Napisałem projekt i uzyskałem z Funduszu Lokalnego „Ramża” dofinansowanie. Do tego dołożyły się dwie lokalne firmy „LESZ” z Bełku i Ośrodek Szkolenia Kierowców Grzegorza Płonki z Leszczyn. To pozwoliło mi na taki zakres prezentacji. Twórców jest u nas mnóstwo – sam wybrałem jeszcze kilku, których chciałbym upublicznić. O frekwencję się nie obawiam gdyż na naszych spotkaniach było zawsze kilkadziesiąt osób. Pomógł nam też patronat medialny Waszej gazety, za co w tym miejscu serdecznie dziękuję!
– Kultura śląska traktowana jest niewątpliwie po macoszemu, lecz kultura ogólnie traktowana jest po macoszemu, i trudno by w najbliższej nieco cięższej sytuacji ekonomicznej coś miało się zmienić. Jednak, jak widać, ludzi nie brakuje, chęci też nie, a więc czego trzeba? Czy Pana zdaniem infrastruktura kulturalna w powiecie jest wystarczająca? Pytam również Pana, jako wicestarostę. Czy Pana zdaniem istnieje szansa, by w przyszłości każda wieś miała swoje centrum kultury?
– Jest moda na śląskość ale często jednak sprowadza się to do pseudośląskich biesiad, na których dominuje odpustowość, bawarskie „kąski” i prymitywne „wice”. Chcieliśmy pokazać, że Śląsk to nie tylko Masztalscy, tzw. „śląskie szlagiery”, nic wspólnego ze Śląskiem nie mające, ale także dające dużo do myślenia książki Lyski, popularyzatorskie działania Buczyńskiego czy malowanie Czapli. Jest więc co i kogo prezentować! Trzeba wsparcia organizacyjnego i finansowego samorządów, lokalnego sponsoringu i... chęci. W powiecie rybnickim jest wiele, także prężnych, placówek kulturalnych – to temat jednak na inną rozmowę. Szanse na rozwój centrów kulturalnych są, bo zwiększa się liczba lokalnych inicjatyw. Jednak lokalni animatorzy muszą jeszcze uczyć się pisać programy i wnioski by pozyskiwać fundusze na realizację swoich pomysłów. Niestety, skończył się mecenat państwa czy bogatych firm górniczych a samorządy muszą przeznaczać pieniądze na realizację coraz liczniejszych, spadających na nie zadań.
– Jest moda na śląskość ale często jednak sprowadza się to do pseudośląskich biesiad, na których dominuje odpustowość, bawarskie „kąski” i prymitywne „wice”. Chcieliśmy pokazać, że Śląsk to nie tylko Masztalscy, tzw. „śląskie szlagiery”, nic wspólnego ze Śląskiem nie mające, ale także dające dużo do myślenia książki Lyski, popularyzatorskie działania Buczyńskiego czy malowanie Czapli. Jest więc co i kogo prezentować! Trzeba wsparcia organizacyjnego i finansowego samorządów, lokalnego sponsoringu i... chęci. W powiecie rybnickim jest wiele, także prężnych, placówek kulturalnych – to temat jednak na inną rozmowę. Szanse na rozwój centrów kulturalnych są, bo zwiększa się liczba lokalnych inicjatyw. Jednak lokalni animatorzy muszą jeszcze uczyć się pisać programy i wnioski by pozyskiwać fundusze na realizację swoich pomysłów. Niestety, skończył się mecenat państwa czy bogatych firm górniczych a samorządy muszą przeznaczać pieniądze na realizację coraz liczniejszych, spadających na nie zadań.
– Zapytanie co jest takiego szczególnego w kulturze śląskiej byłoby bezczelnością, jednak czy Pana zdaniem jest tutaj w tym regionie coś odróżniającego go od innych regionów w Polsce, a nawet w Europie? Czy istnieje dla Pana takie pojęcie, jak śląskość? Czy bycie Ślązakiem to czysto geograficzne pojęcie, czy może Ślązak ma swoje charakterystyczne cechy osobowości?
– Na pewno Górny Śląsk różni się od innych regionów Polski. Wpływ na to miała odrębna od pozostałych historia naszego regionu – prawie sześć wieków oderwania od Polski. Tygiel etniczny, językowy, kulturowy i wyznaniowy typowy dla regionów „pogranicza” to kolejny element naszej inności. Pojęcia śląskości nie można utożsamiać w żadnym przypadku tylko z geografią! To wewnętrzne przekonanie Górnoślązaków o swojej tożsamości, wytworzone przez wieki. To nie ksenofobia ale poczucie własnej wartości, kształtujące się przez pokolenia w oparciu o regionalną tradycję, kulturę czy historię. Ślązak to niekoniecznie ktoś, kto ma tu wielowiekowe korzenie – to mieszkaniec tej Ziemi z nią związany, także Ślązak z wyboru czy rzucony tu przez los i utożsamiający się z tą Ziemią. Ale to też temat rzeka i wart odrębnej debaty.
– Na pewno Górny Śląsk różni się od innych regionów Polski. Wpływ na to miała odrębna od pozostałych historia naszego regionu – prawie sześć wieków oderwania od Polski. Tygiel etniczny, językowy, kulturowy i wyznaniowy typowy dla regionów „pogranicza” to kolejny element naszej inności. Pojęcia śląskości nie można utożsamiać w żadnym przypadku tylko z geografią! To wewnętrzne przekonanie Górnoślązaków o swojej tożsamości, wytworzone przez wieki. To nie ksenofobia ale poczucie własnej wartości, kształtujące się przez pokolenia w oparciu o regionalną tradycję, kulturę czy historię. Ślązak to niekoniecznie ktoś, kto ma tu wielowiekowe korzenie – to mieszkaniec tej Ziemi z nią związany, także Ślązak z wyboru czy rzucony tu przez los i utożsamiający się z tą Ziemią. Ale to też temat rzeka i wart odrębnej debaty.
– Wiem, że planuje Pan dalszą organizację cyklu. Czy może Pan zdradzić szczegóły?
– Rzeczywiście. Będziemy kontynuować imprezy w miarę pozyskiwanych funduszy. Filmy Klucznioka i ciekawych miejscowych twórców zaprezentujemy jeszcze w kilku miejscach gminy Czerwionka – Leszczyny – Bełku, Dębieńsku czy malutkim Maleniu. Mam nadzieję, że niebawem dotrzemy do innych gmin powiatu, na pewno do Lysek oraz do samego Rybnika. Jeszcze raz powtórzę, że jest co pokazywać i propagować. Jest to zresztą także realizowanie statutowych zadań Ruchu Autonomii Śląska w ramach którego działam z najbliższymi współrealizatorami przedsięwzięcia – Tomaszem Zającem, Robertem Kowolem, Marianem Kulikiem i moją żoną Ewą.
– Rzeczywiście. Będziemy kontynuować imprezy w miarę pozyskiwanych funduszy. Filmy Klucznioka i ciekawych miejscowych twórców zaprezentujemy jeszcze w kilku miejscach gminy Czerwionka – Leszczyny – Bełku, Dębieńsku czy malutkim Maleniu. Mam nadzieję, że niebawem dotrzemy do innych gmin powiatu, na pewno do Lysek oraz do samego Rybnika. Jeszcze raz powtórzę, że jest co pokazywać i propagować. Jest to zresztą także realizowanie statutowych zadań Ruchu Autonomii Śląska w ramach którego działam z najbliższymi współrealizatorami przedsięwzięcia – Tomaszem Zającem, Robertem Kowolem, Marianem Kulikiem i moją żoną Ewą.
Krzysztof Kluczniok – urodził się w 1950 r. w Leszczynach. Absolwent Liceum nr 2 w Rybniku. Studiował ekonomikę przemysłu w katowickiej Wyższej Szkole Ekonomicznej (obecnie Akademii Ekonomicznej) na wydziale przemysłu. Przez 4 kadencje był radnym gminnym w Czerwionce – Leszczynach. Drugą kadencję jest radnym powiatu rybnickiego, w pierwszej wiceprzewodniczący rady, obecnie pełni funkcję wicestarosty powiatu rybnickiego. Był także delegatem do Sejmiku Województwa Katowickiego. Od 1994 roku członek i działacz Ruchu Autonomii Śląska, przez jedną kadencję był przewodniczącym, obecnie jest szefem RAŚ w regionie rybnickim.
Rozmawiał: Łukasz Żyła