Hartowanie lokatorów
Po pięciu dniach udało się wreszcie usunąć gigantyczną awarię sieci ciepłowniczej.
W niedzielny ranek, 9 marca, kaloryfery w mieszkaniach największych rybnickich osiedli zaczęły stygnąć.
Wieczorem marzli już mieszkańcy osiedla Nowiny i Śródmieścia. W sumie awaria dotknęła prawie 10 tysięcy osób. Najszybciej udało się przywrócić dostawę ciepła do domów na Dąbrówki, Chabrowej, Grunwaldzkiej i Sławików.
Sprawdzali kilometry sieci
– Musieliśmy sprawdzić kilometry sieci – mówi Marian Porwoł, kierownik techniczny Zakładu Cieplnego w Rybniku. Fachowcy długo nie potrafili zlokalizować miejsca przecieku. – Podczas mrozów sytuacja jest prosta. Od razu widzimy, gdzie wydobywa się para z uszkodzonej linii. Ze względu na plusową temperaturę, mieliśmy utrudnione zadanie – tłumaczy kierownik. Najczarniejszy scenariusz zakładał przekopywanie metr po metrze ulicy Hibnera. To mogło oznaczać, że prawie 5 tysięcy osób będzie czekać ponad tydzień na usunięcie awarii. Na szczęście fachowcy po ponad dobie natknęli się na przeciek. Prace spawalnicze trwały do czwartku.
Coraz zimniej
– Rura, która pękła, miała średnicę 40 centymetrów. W zależności od temperatury otoczenia płynie nią woda o temperaturze od 100 do 130 stopni Celsjusza. Do usunięcia awarii musieliśmy spuścić z magistrali około 6,5 tys. metrów sześciennych wody – tłumaczy zawiłości techniczne Porwoł. Od czwartku kaloryfery zaczynały znów grzać, jednak upłynęło wiele godzin, zanim wyziębione mieszkania znów się nagrzały.
Rury mają trzydzieści lat
Jak z pięciodniową awarią radzili sobie sami mieszkańcy? Sabina Szanter wyszła z siedmiomiesięczną córką Klaudią na spacer. – Na dworze jest o wiele cieplej niż w mieszkaniach. Najgorzej jest w nocy. Mamy nadzieję, że długo nie będziemy marzli – mówiła nam we wtorek. Również Maciej Banaś, mieszkający w bloku przy ulicy Kominka, spoglądał z niecierpliwością na termometr przy kaloryferze. – Mam dwadzieścia lat, ale nie przypominam sobie aż takiej przerwy w dostawie ciepła. Może powinni wymienić rury na nowe – zastanawia się lokator. Okazuje się, że na wymianę szans nie ma. – To są naprawdę wielkie pieniądze. Trzeba odtwarzać wszystkie drogi i chodniki, które rozkopiemy. Rury mają trzydzieści lat i będą pękać. Niestety, coraz częściej – wyjaśnia fachowiec.
Adrian Czarnota