Bez Boga wszystko wali się na łeb
Rozmowa z o. Leonem Knabitem o rekolekcjach w Rybniku.
– Rozmawiamy tuż po rekolekcjach akademickich, które ojciec wygłosił w Rybniku. Jak wrażenia?
– Radość wielka, że to się niby skończyło. Pewien etap się skończył, ale na pewno jest to początek czegoś nowego, dlatego zwykliśmy mówić, że nie stawiamy po rekolekcjach kropki, tylko dwukropek. Jest zadaniem dla tego, który głosi rekolekcje, żeby pamiętał o tych ludziach ogólnie, no bo oczywiście trudno pamiętać o każdym szczegółowo.
– Radość wielka, że to się niby skończyło. Pewien etap się skończył, ale na pewno jest to początek czegoś nowego, dlatego zwykliśmy mówić, że nie stawiamy po rekolekcjach kropki, tylko dwukropek. Jest zadaniem dla tego, który głosi rekolekcje, żeby pamiętał o tych ludziach ogólnie, no bo oczywiście trudno pamiętać o każdym szczegółowo.
– Jak ojciec będzie wspominał Rybnik po tych rekolekcjach?
– Lepiej. Ja już miałem pewne doświadczenia przy okazji finałów poezji metafizycznej. No a teraz spotkania z duszpasterstwem, ze szkołą życia, z II Liceum Ogólnokształcącym. Bardzo bogate. Wspaniała młodzież, taka żywo reagująca. Trudno być tutaj pesymistą, jak się mówi do tych ludzi.
– Lepiej. Ja już miałem pewne doświadczenia przy okazji finałów poezji metafizycznej. No a teraz spotkania z duszpasterstwem, ze szkołą życia, z II Liceum Ogólnokształcącym. Bardzo bogate. Wspaniała młodzież, taka żywo reagująca. Trudno być tutaj pesymistą, jak się mówi do tych ludzi.
– Czy ojciec innym językiem mówi do młodzieży, w inny sposób się do nich zwraca?
– Ja raczej mówiłem tutaj do młodzieży, nie licząc się ze starszymi. Zdaje się, że starsi też słuchali. Mi się wydaje, że jak się próbuje mówić takim językiem ewangelicznym , uwspółcześnionym o przypowieściach Pana Jezusa, jego mowach, to w olbrzymiej większości pasuje to do każdego wieku i każdego stanu. Do małych dzieci mówi się z pewnością bardziej obrazowo, znacznie krócej. Jeżeli chodzi o młodzież, to czasem się wtrąci jakieś słowo z ich slangu, ale mówić wciąż ich językiem, to oni też tak, jak górale, nie lubią jak się udaje, że się umie po góralsku. Jak jest ceper, niech mówi po cepersku, góral po góralsku. Ksiądz niech mówi do młodzieży normalnie. Czasem problematyka, jaką porusza, sposób ujęcia, ma pokazać, że ksiądz wie, o czym mówi.
– Ja raczej mówiłem tutaj do młodzieży, nie licząc się ze starszymi. Zdaje się, że starsi też słuchali. Mi się wydaje, że jak się próbuje mówić takim językiem ewangelicznym , uwspółcześnionym o przypowieściach Pana Jezusa, jego mowach, to w olbrzymiej większości pasuje to do każdego wieku i każdego stanu. Do małych dzieci mówi się z pewnością bardziej obrazowo, znacznie krócej. Jeżeli chodzi o młodzież, to czasem się wtrąci jakieś słowo z ich slangu, ale mówić wciąż ich językiem, to oni też tak, jak górale, nie lubią jak się udaje, że się umie po góralsku. Jak jest ceper, niech mówi po cepersku, góral po góralsku. Ksiądz niech mówi do młodzieży normalnie. Czasem problematyka, jaką porusza, sposób ujęcia, ma pokazać, że ksiądz wie, o czym mówi.
– Na ile ważny jest obecnie temat nadziei, o którym ojciec mówił w czasie rekolekcji?
– No, bardzo ważny. To jest takie przypomnienie, że w niczym nie umniejszamy radości życia doczesnego, a dajemy mu jednocześnie głębszą perspektywę z nadzieją na życie wieczne. Tego potrzeba dzisiejszemu człowiekowi, bo taka postawa nie czyni życia bardziej ubogim. Ono jest dzięki temu bardzo bogate, radosne. Mówił o tym ksiądz Twardowski „Wszystko na zbity łeb wali się bez ciebie Boże”. A tak, się nie wali.
– No, bardzo ważny. To jest takie przypomnienie, że w niczym nie umniejszamy radości życia doczesnego, a dajemy mu jednocześnie głębszą perspektywę z nadzieją na życie wieczne. Tego potrzeba dzisiejszemu człowiekowi, bo taka postawa nie czyni życia bardziej ubogim. Ono jest dzięki temu bardzo bogate, radosne. Mówił o tym ksiądz Twardowski „Wszystko na zbity łeb wali się bez ciebie Boże”. A tak, się nie wali.
Krzysztof Wodecki