„Rekiny” nie chciały „Węgorza”
RKM w ostatniej chwili zrezygnował z kontraktu z Mariuszem Węgrzykiem, czyli...
Wychowanek rybnickiego klubu miał podpisać kontrakt w czwartek. Warunki były ustalone, a prezes Aleksander Szołtysek od pewnego czasu podkreślał, że bardzo liczy na doświadczonego żużlowca.
A jednak w czwartkowy poranek Węgrzyk dowiedział się, że tego dnia nic ze spotkania nie będzie. Postanowił poczekać, ale dzień później nie miał już wątpliwości – w tym roku w RKM nie wystąpi. – Delikatnie mówiąc, jestem rozczarowany – powiedział w piątek „Tygodnikowi Rybnickiemu” Mariusz Węgrzyk. – Ja rozumiem rezygnację w czasie negocjacji, ale nie wtedy, kiedy wszystko jest ustalone. I pozostaje tylko autograf do złożenia...
Niepoważny klub
Z naszych informacji wynika, że decyzję o wstrzymaniu kontraktu podjął przebywający na urlopie Szołtysek. Oficjalnym powodem miało być wycofanie się jednego ze sponsorów, który miał wyłożyć pieniądze na podpisanie umowy z Węgrzykiem.
– Właśnie taką informację otrzymałem – mówi zawodnik. – Nie mam nawet zamiaru jej weryfikować, przyjmuję ją do wiadomości. Jednak uważam, że klub zachował się trochę niepoważnie. Mariusz Węgrzyk startował w Ostrowie Wielkopolskim. Nie ma wątpliwości, że w ostatnich 10. latach to jedyny wychowanek klubu z Rybnika, który potrafił znaleźć swoje miejsce w polskim żużlu. Był solidnym żużlowcem, choć nader często zdarzały mu się słabsze występy. Mimo to nigdy nie miał problemów ze znalezieniem pracy w klubach czołówki pierwszej ligi. Właśnie doświadczenie i solidność miały być atutami popularnego „Węgorza” w rozmowach z RKM.
Świat się nie zawali
– Postawiłem rozsądne warunki, nie chciałem gwarancji startów, tak jak wielu innych zawodników – wyjaśnia zawodnik. – Po prostu chciałem pokazać się z dobrej strony przed kibicami z Rybnika. Mam im coś do udowodnienia, bo wiem, że nie wszyscy są do mnie przekonani.
Sytuacja z Węgrzykiem trochę przypomina tę z Danielem Jeleniewskim, choć tym razem akurat poszkodowanym jest zawodnik, a nie rybnicki klub. „Węgorz”, choć rozczarowany, nie zamierza się przejmować.
– Mam też inne propozycje. Rybnik miał pierwszeństwo, ale w tej sytuacji będę jeździł gdzieś indziej – wyjaśnia Węgrzyk.
Rekiny minus dwa
Roman Povazhny i Wojciech Druchniak to kolejni zawodnicy, którzy opuścili Rybnicki Klub Motorowy. Ten pierwszy, zgodnie o oczekiwaniami, trafił do Marmy Rzeszów, która potrzebowała zawodnika z polską licencją.
O odejściu szczerego do bólu Povazhnego mówiło się w Rybniku już od kilku miesięcy. Ten zawodnik zawsze mówił to co myśli, czym narażał się działaczom RKM. To od niego zawsze wychodziły pierwsze informacje o zaległościach finansowych, to on nie bał się krytykować swoich pracodawców. Jednak co najważniejsze, zazwyczaj robił to z większym wyczuciem, niż kolejny buntownik rodem z Rybnika, czyli Rafał Szombierski. On też dostał od klubu wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy, choć ma jeszcze ważny kontrakt. Najbardziej zainteresowana jego usługami jest Unia Tarnów. Z rybnickim klubem pożegna się też Wojciech Druchniak, którego zobaczymy w barwach KSŻ Krosno. Jeszcze kilka lat temu ten zawodnik był uznawany za wielki talent, ale rok dwa lata temu jego kariera zatrzymała się w miejscu. W sezonie 2007 startował właściwie tylko dlatego, że pomimo fatalnej dyspozycji trener Mirosław Korbel nie miał odwagi odsunąć od składu najbardziej doświadczonego juniora...
Teraz czeka go pierwszy sezon w kategorii seniora i w Rybniku nie miałby wielu okazji do startów. Być może odbuduje się w drugiej lidze.
Tomasz Nowakowski