Jazzowy szał fortepianów
– To była trudna wersja, teraz usłyszycie lżejszą – żartował Adam Makowicz przed wykonaniem improwizacji na temat jednego z chopinowskiego utworów, który chwilę wcześniej zagrał Krzysztof Jabłoński.
Koncert „Chopin klasycznie i na jazzowo na dwa fortepiany’’ był jednym z wydarzeń tegorocznej edycji Silesian Jazz Meeting. – Nigdy nie zdarzyło się żeby Adam zaczął improwizacje w ten sam sposób lub w tym samym charakterze – przyznał po występie Jabłoński. Zaś Makowicz pytany o wspólne koncerty stwierdził: – Cały czas słucham. To dla mnie wielka przyjemność. Inaczej wygląda moja improwizacja, gdy gram z Krzysztofem Jabłońskim, a inaczej gdy gram ten sam program na jazzowym koncercie. Niewykluczone, że spotkanie obu pianistów zaowocuje nagraniem płyty.
Sentymentalnie i zabawnie
Dla obu muzyków występ w Rybniku miał sentymentalny charakter. Jabłoński grał tutaj zaraz po konkursie chopinowskim, którego został laureatem. – Rybnik jest miejscem, w którym wyrastałem, gdy przyjeżdżam, mogę sobie przypomnieć jak to było kiedyś. Choć dzisiejszy Rybnik bardzo się różni od tego z lat 50 – zauważył z kolei Makowicz. – Świetna publiczność – podsumował po koncercie saksofonista Henryk Miśkiewicz, który zaprezentował projekt „Full Drive II” z udziałem: Marka Napiórkowskiego (gitara), Roberta Kubiszyna (bas) i Krzysztofa Dziedzica (perkusja). Ten ostatni w pewnym momencie został wyniesiony ze sceny przez kolegę z zespołu, co okazało się zaaranżowanym elementem. – Staramy się na scenie tym wszystkim bawić, żeby nie zwariować i nie znudzić się. Improwizujemy, żeby każdy koncert był inny, żebyśmy mieli z tego przyjemność. A to że jeden drugiego wynosi, też fajnie – przyznał ze śmiechem Miśkiewicz.
F–16 jazzu
– Łatwiej się gra dla życzliwej, zaprzyjaźnionej publiczności, która musi wysłuchiwać różnych nowych eksperymentów – stwierdził z uśmiechem rybnicki flecista jazzowy – Krzysztof Popek, który wystąpił podczas festiwalu z nowym materiałem. Towarzyszyli mu: Stephen Scott – fortepian, Victor Lewis – perkusja, Cameron Brown – kontrabas i Piotr Wojtasik – trąbka. – To F–16 jazzu – mówił o składzie quintetu zapowiadający koncert dziennikarz muzyczny Paweł Sztompke. Rybnicki występ był początkiem ich trasy, uwieńczonej zarejestrowaniem materiału w studio. – To są tacy muzycy, że już dzisiaj można było nagrywać płytę – mówił po koncercie w RCK lider formacji, której pianista Stephen Scott nawet podśpiewywał sobie podczas występu. Pytany o to, czy zawsze śpiewa grając odparł: – Tylko, gdy jestem szczęśliwy. Swoje wokalne „pięć minut” miała także publiczność, która zamieniła się w chór gospel podczas koncertu Ewy Urygi – Będziecie tu siedzieć tak długo aż się nauczycie refrenu – żartobliwie groziła widowni artystka. Tegoroczne jazzowe spotkania rozpoczęły się w DK Chwałowice, gdzie wstąpiły: „Muariolanza” i „Wild Cats”. Nie zabrakło też jam sessions. Muzycznym spotkaniom towarzyszyła wystawa malarstwa i grafiki Beaty Tomas zatytułowana: „Morze jazzu”.
Sonda - czy jazz to muzyka dla ludzi?
Mariusz Orzełowski - gitarzysta, założyciel grupy Muariolanza
– Właściwie gramy dla siebie, muzykę jaką sami lubimy. Dzięki temu nie powielamy pomysłów, bo nie musimy starać się grać jak inni, nie musimy nikogo naśladować. A jeżeli nasza muzyka podoba się innym, jak ludzie przychodzą na koncerty, to bardzo nas to cieszy.
Anna Janicka - nauczycielka angielskiego
– Jasne, że jazz jest dla ludzi. Inaczej by nas tu nie było. Generalnie to nie ma się czego bać. Jest tyle odmian jazzu, że każdy znajdzie coś dla siebie, a SJM to dobra okazja. Staram się bywać we wszystkie dni, na wszystkich koncertach, żeby mieć porównanie.
Justyna Szombara - studentka muzykologii
– Lubię jazz za jego różnorodność. Lubię też tą specyficzną atmosferę na koncertach. Dlatego jestem stałym bywalcem Silesian Jazz Meeting. W sumie to wolę jazz tradycyjny, ale jak mam szansę usłyszeć inne jego odmiany, to z niej korzystam.
Czesław Gawlik - pianista, założyciel pierwszych zespołów jazzowych w Rybniku
– Jazz zawsze był, jest i będzie dla ludzi, ale nie dla wszystkich. W tej muzyce eksperymentowano od lat 40., stąd tyle odmian jazzu. Na szczęście jak ktoś nie lubi szaleństw, tylko tradycyjny jazz, to ma możliwość wyboru.
Beata Mońka