Prusowie, którzy Niemcom się nie kłaniali
Na dziejach rodziny Prusów z Rybnika można uczyć się historii Śląska. Dotykała ich zarówno wielka polityka, jak i prozaiczne życiowe problemy
To, co pozwalało im pokonywać przeciwności to wzajemne oddanie i miłość – mówi Stefania Małysza z Grabowni. Rybniczanka zbiera wszelkie pamiątki po swoich przodkach – Alojzym Prusie i jego żonie Jadwidze.
Hutnik i komiwojażer
Uchwytna historia rodziny zaczyna się w połowie XIX w. w podrybnickiej wówczas Grabowni. Mieszkali tu rodzice Alojzego: Franciszek i Karolina z domu Filec, którzy wychowywali dziewięcioro dzieci. Zatem Alojzy miał sporo rodzeństwa: trzech braci i pięć sióstr. Cała rodzina utrzymywała się z pracy na roli – nietrudno się domyślić, że w polu pomagał też mały Alojzik, który z domu musiał wynieść śląski szacunek do pracy. Jego dorosłe życie zaświadcza o tym wystarczająco: pracował na przykład przy obsłudze wielkich pieców w hucie „Bobrek”. Życie na własny rachunek rozpoczął od przenosin do pobliskich Orzepowic, gdzie mieszkała jego wybranka na resztę życia – Jadwiga Ficek. Młodzi małżonkowie byli równolatkami, oboje urodzili się w 1877 roku. Aby utrzymać szybko powiększającą się rodzinę, Alojzy przez pewien czas jeździł z towarami jako komiwojażer. Pamiętać należy przy tym, że Prusowie w dalszym ciągu prowadzili gospodarstwo, które także wymagało sporego wysiłku. Mimo to, Alojzy znajdował jeszcze czas i chęci, by aktywnie uczestniczyć w Związku Wzajemnej Pomocy.
Ich zamek w Zebrzydowicach
W 1908 roku, Prusowie podjęli decyzję, która zaważyła na ich dalszym życiu, a także nadała im wizerunek narodowych działaczy i polskich patriotów. Zarobione w trudzie pieniądze zainwestowali w podupadły dwór w Zebrzydowicach. Niezbyt okazała posiadłość zwana była nieco na wyrost „zamkiem”. Poprzedni właściciel majątku, graf von Arko, opuścił go – zapewne z przyczyn ekonomicznych. Produkcja rolna na terenach z rozwijającym się górnictwem nie była już dochodowym interesem. Dość powiedzieć, że majątek rozparcelowano, a główną jego część wraz z budynkiem zakupiła rodzina Prusów. Alojzemu i Jadwidze daleko jednak było do miana „posiadaczy ziemskich” – wobec swojego „zamku” mieli już inne plany. Zresztą, ich rodzinnym gniazdem nadal były Orzupowice, jak wtedy nazywano dzisiejszą dzielnicę Rybnika. Do samego miasta sprowadzili się Prusowie w 1911 roku, w ślad za kolejną swoją inwestycją – zakładem naprawy rowerów i maszyn do szycia. W ślad za poprawą sytuacji majątkowej nie poszło niestety życiowe szczęście – przeciwnie, ciężkie czasy miały dopiero nadejść.
Niezastąpiona żona
W 1914 roku powołano Alojzego pod broń. Został wcielony do niemieckiej armii, jak tysiące młodych Ślązaków – ojców i opiekunów swoich rodzin. Czas wojenny był dla Jadwigi niezwykle ciężką próbą. Po odejściu męża została w domu sama z siedmiorgiem małych dzieci. Długie cztery lata zmagała się z życiem w ciężkich warunkach wojennych. Oprócz wychowywania swojej gromadki, zajmowała się ciągle uprawą roli oraz prowadzeniem zakładu w Rybniku! Dbała o wyżywienie i ubiór, Jadwiga starała się wpajać swoim dzieciom polskie wzorce i dbała o ich patriotyczne wychowanie. Należy przy tym dodać, że władze niemieckie nie ułatwiały jej życia: przez jakiś czas zaprzestano wypłacania należnej jej zapomogi. Stało się tak zapewne w odwecie za wcześniejsze jawne popieranie polskości... Naprawdę trudno przecenić rolę, jaką w tych trudnych latach odegrała dla swojej rodziny Jadwiga Prusowa. Kiedy Alojzy szczęśliwie powrócił z okopów Wielkiej Wojny do Rybnika, zastał w nowym domu rodzinę w komplecie, funkcjonujący zakład i podrosłe dzieci władające nienagannym polskim.
Chór na składzie broni
Po ponownym spotkaniu się małżonków przyszła pora na wznowienie działalności społecznej i pro–polskiej. Bazą dla tego typu działań był zebrzydowicki „zamek”. Dziś nazwalibyśmy go pewnie „Domem polskim” czy „Ośrodkiem polskiej kultury”. Już przed 1914 rokiem odbywały się w nim spotkania polsko nastawionych mieszkańców Rybnika i okolic. Na zaimprowizowanej scenie występował chór i grano polskie sztuki teatralne. Na wyborczych wiecach grzmieli polscy mówcy. A w 1913 roku stała się rzecz niespotykana: arystokratyczny dwór stał się forum strajkujących górników! Od roku 1918 „zamek” Prusów, na nowo pełnił tę rolę, dodatkowo ćwiczyli w nim młodzi ludzie z polskiej organizacji „Sokół”. Specyfiką czasów było lokowanie wokół zamku skrytek z bronią i amunicją, która miała się przydać już w czasie powstań śląskich. W tym procederze uczestniczyli żywo starsi synowie Alojzego i Jadwigi. Bronią i nabojami zajmowano się także w zakładzie rowerów i maszyn. W czasie akcji plebiscytowej, Alojzy zaczął poważnie angażować się politycznie. Został nawet przewodniczącym jednego z miejskich komitetów plebiscytowych.
Polak, ale w opozycji do władzy
Po włączeniu Rybnika do Polski, Alojzy Prus na dobre zajął się polityką. Posłował do Sejmu Śląskiego, na forum lokalnym przewodniczył Radzie Miejskiej Rybnika. Odznaczony został Krzyżem Powstańczym i Srebrnym Krzyżem Zasługi. Związał się jednak z Chrześcijańską Demokracją i Korfantym, co w sanacyjnej Polsce sytuowało go w opozycji do władzy. I tak, gorący bojownik o polską władzę na Śląsku został jej przeciwnikiem politycznym. Mimo to, nadal walczył o polskie i tylko polskie interesy. Był orędownikiem i głównym sprawcą zamknięcia mniejszościowej szkoły niemieckiej w Rybniku. Niestety, takie były to czasy – w polityce międzynarodowej bez ceremonii grano kartą oświaty. W odwecie za podobne kroki w Rzeszy, zamykano szkoły dla niemieckich uczniów po polskiej stronie granicy. Najgorsze czasy przyszły jednak wraz z wrześniem 1939 roku.
Smutny bilans wojny
Dwóch z czterech synów Prusów zginęło w partyzanckiej walce na terenie Polski, zamienionej w Generalne Gubernatorstwo. Ignacy i Wincenty nie powrócili już do swojej matki, Jadwigi, do Rybnika. Trzeci syn, Bolesław, przeżył pięć lat obozów w Buchenwaldzie i Dachau. Najmłodszemu Czesławowi także udało się przeżyć – walczył z bronią w ręku. Jadwiga z czterema córkami: Martą, Anną, Reginą i Heleną przeżyła wojnę w małym pokoiku na poddaszu. Ojciec rodziny – Alojzy Prus zaginął w wojennej zawierusze. Stefania Małysza wspomina dzisiaj: – Alojzy Prus był bratem mojej babci Reginy. Z opowiadań pamiętam, że bezpośrednio przed wkroczeniem Niemców musiał salwować się ucieczką na wschód – dostał wyrok śmierci. W ostatniej chwili skorzystał z motocykla, który stał w oknie wystawowym jego zakładu. Wiem, że chciał uciekać do Lwowa, niestety zaginął bez wieści gdzieś na terenie Polski. Znam tę historię, bo zawsze lubiłam słuchać wspomnień starszych ludzi.
Tomasz Ziętek
Od redakcji: Pani Stefania Małysza będzie wdzięczna za wszelkiego rodzaju informacje o rodzinie Prusów z Rybnika.