Strudzeni, ale szczęśliwi
Ciężkie tuby głośników na ramionach, bąble na stopach, obolałe nogi i do pokonania sto dwadzieścia kilometrów. – W połączeniu z modlitwą ten trud oczyszcza duszę i serce – mówi 20-letnia Kasia z Rybnika. Nowością na pielgrzymce była w tym roku grupa pokutna.
W minioną środę, 1 sierpnia o godzinie 9.00, wyruszyła z Rybnika 62. Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę. Towarzyszyło jej hasło „Powołani do świętości”. Uroczystą eucharystię poprowadził ks. bp Józef Kupny, tym razem w zastępstwie abp. Damiana Zimonia. Mówił o wielkim trudzie, jaki jest związany z pielgrzymowaniem, a także o miłości, jako największej wartości dla każdego pielgrzyma.
Cztery tysiące pątników
Po mszy 8 grup pielgrzymkowych wyruszyło w trasę pod przewodnictwem ks. Marka Bernackiego, który przewodniczył całej pielgrzymce. W tym roku, po raz kolejny frekwencja była bardzo wysoka. W trasę, która ma około 120 kilometrów, wybrało się co najmniej 4 tysiące osób. Do Częstochowy pątnicy doszli w sobotę po południu, gdzie wzięli udział we mszy odprawionej przez ks. abp. Damiana Zimonia.
Oczyszczenie duszy
Dla wszystkich tych, którzy nie mogli z różnych przyczyn uczestniczyć w czterodniowej pielgrzymce, zorganizowano pielgrzymowanie duchowe, opierające się na modlitewnej łączności z grupą podążającą na Jasną Górę. Nowością była też w tym roku grupa pokutna stworzona z przedstawicieli wszystkich grup pielgrzymkowych, chcących w jakiś bardziej dobitny sposób skupić się na tym, co stanowi tę gorszą stronę ludzkiej natury.
Im ciężej, tym lżej
Intencje pielgrzymowania były różne. – Idę podziękować za to, że dostałam się na studia, za zaliczoną sesję i o zdrowie dla rodziny – wymienia Joanna Foks z Pszczyny. Z pieszą pielgrzymką nieodłącznie związane jest zmęczenie. W większości przypadków nie odstrasza to idących osób. Joanna Foks ma na to swój sprawdzony sposób. – Im jest ciężej, tym człowiek bardziej się cieszy, odczuwa większą radość – mówi.
Kazimierz Ranoszak z Rybnika idzie trzeci raz, jednak podkreśla specyficzny charakter pierwszej pielgrzymki. – Idę po raz trzeci, jednak najgorsza była pierwsza pielgrzymka, bo wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak to dokładnie będzie – podkreśla.
Krzysztof Wodecki