Burzliwy dzień
Zalane piwnice, spalone instalacje elektryczne i powalone drzewa – do takich zdarzeń przez całą dobę wyjeżdżały zastępy strażaków.
Takiej burzy nie było od tygodni. Nawałnicy towarzyszyły silne wyładowania atmosferyczne i to one poza silnym wiatrem wyrządziły najwięcej szkód. Kwadrans po godzinie 15.00 strażacy otrzymali sygnał o płonącym poddaszu przy ulicy Rudzkiej w Rybniku. Przyczyną pożaru było uderzenie pioruna.
– Myśleliśmy na początku, że to paruje dach. Ale dymu było coraz więcej, więc wezwaliśmy straż – mówi jeden z mieszkańców, który obserwował akcję gaśniczą. W domu jednorodzinnym przebywała nastoletnia córka właścicieli. Na szczęście skończyło się tylko na strachu, nikt nie został ranny.
– Zniszczenia okazały się niewielkie. Spaleniu uległo kilka metrów ocieplenia ściany oraz antena telewizyjna i internetowa. Wyglądało to groźnie, bo było dużo dymu. W akcji brały udział dwa wozy państwowej straży i dwa wozy ochotników – mówi Wojciech Rduch z rybnickiej straży pożarnej. To nie koniec zniszczeń w dzielnicy Orzepowice. Kilkadziesiąt rodzin za sprawą pioruna nie ma łączności telefonicznej. W Zwonowicach w domu przy ulicy Stodolskiej strażacy gasili skrzynkę bezpiecznikową i dywan. Na ulicy Wolnej piorun uszkodził transformator. Powalonych drzew i zalanych piwnic nikt już nie liczy.
– Podczas nawałnicy wyjeżdżaliśmy dwadzieścia pięć razy. Bardzo pomagała nam ochotnicza straż pożarna, która usuwała powalone drzewa. Staraliśmy się w pierwszej kolejności realizować wezwania, które mogą zagrać ludzkiemu życiu. Gdy po burzy rozdzwoniły się telefony, mieliśmy pełne ręce roboty – mówi Wojciech Rduch.
W Czerwionce o mały włos nie doszło do tragedii. Zderzyły się tam dwa pociągi towarowe. W jednym z nich były cysterny z kwasem siarkowym. Na szczęście okazały się puste. Także tu nikomu nic się nie stało. Jeden z maszynistów przebywa w szpitalu na obserwacji.
Adrian Czarnota