Mały może więcej
W siedzibie Miejskiej Poczty Doręczeniowej przy ul. Białych wielka radość. Po ponad trzyletniej walce o przetrwanie z monopolistą, jakim jest Poczta Polska, pierwsza prywatna placówka pocztowa z Rybnika może mówić o prawdziwym sukcesie.
Jakiś czas temu kierownictwo państwowej poczty nakazało usuwanie ze skrzynek adresatów listów opatrzonych pieczątką MPD. Jak się okazało, nie miało do tego prawa.
– Urząd Komunikacji Elektronicznej potwierdził, że dostęp do skrzynek mają wszyscy operatorzy pocztowi funkcjonujący na polskim rynku. UKE powiadomiłem po tym, gdy dowiedziałem się o konfiskowaniu przez pocztę moich przesyłek. Według mnie to naruszenie prawa – tłumaczy Tomasz Bodach, właściciel MPD.
Co znajdę, to moje
Do tej pory PP zasłaniała się tym, że skrzynki są jej własnością i ma prawo do tego, co się znajduje wewnątrz. Mało tego. Okazuje się, że rości sobie prawa do skrzynek, które są własnością spółdzielni mieszkaniowych. Wydawało się, że wszystkie wątpliwości rozwiało w tej sprawie pismo z urzędu, które posiada Bodach.
– Poczta Polska może być właścicielem części skrzynek oddawczych zainstalowanych w budynkach wielorodzinnych, natomiast z całą pewnością nie jest właścicielem korespondencji w niej umieszczanej, gdyż nie jest ona ani nadawcą przesyłki, ani też korespondencja ta nie jest zaadresowana i przeznaczona dla operatora publicznego – wyjaśnia w piśmie Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Prezes zauważa, że poczta nie jest nawet właścicielem przesyłek dostarczanych za jej pośrednictwem. Jakie więc ma prawo do usuwania korespondencji dostarczonej przez MPD? Żadnego. W całej Polsce wymieniane są stare skrzynki na kluczyk, na tzw. europejskie, gdzie każda firma będzie mogła wrzucić dostarczane przez siebie listy.
Z młotkiem na pocztę
Okazuje się jednak, że poczta nic sobie z pisma UKE nie robi. Nadal przesyłki są usuwane przez listonoszy ze skrzynek adresatów. Tomasz Bodach postanowił więc przeprowadzić kontrowersyjny protest. Pod koniec kwietnia przybił pismo UKE na drzwiach poczty w Rybniku. Tego samego dnia rozpoczęła się też kontrola Urzędu Komunikacji Elektronicznej w oddziałach poczty. Ma ona zakończyć się ostateczną decyzją w tej sprawie.
– Jeśli PP nadal nie będzie sobie z tego nic robiła, wezmę znów młotek i gwoździe i pojadę z decyzją do Warszawy – zapewnia właściciel rybnickiej poczty prywatnej. Po raz pierwszy UKE stanął po stronie Bodacha. Wcześniej, ten sam organ wymierzył mu olbrzymią karę za bezpodstawne używanie wyrazu „poczta” w swojej nazwie. – To są właśnie praktyki monopolisty. Te wszystkie grzywny bardzo nas osłabiły finansowo, ale przetrwaliśmy. Najłatwiej jest wykończyć mniejszych w ten sposób, a później powiedzieć, że nie dali sobie rady na rynku – mówi kontrowersyjny pocztowiec.
Byle przeczekać
Tomasz Bodach z niecierpliwością czeka na 1 stycznia 2009 roku. Wtedy nastąpi tzw. uwolnienie rynku pocztowego. Świat usług pocztowych stanie się dostępny dla wszystkich. Znikną także wszystkie przepisy dotyczące wagi przesyłek. Teraz MPD przykleja do każdej z przesyłek ołowianą plombę, by przekroczyć wymaganą wagę. Plomba zabezpiecza list i pozwala ominąć przedział przesyłek do 50 gramów, o który długo toczył spory z Pocztą Polską.
Słodkiego, miłego życia
Bodach zna praktyki państwowej poczty od podszewki, bo przez wiele lat był listonoszem, asystentem przy okienku a nawet naczelnikiem poczty. Na jego biurku w rybnickiej centrali piętrzą się pieczątki i stosy znaczków. Uwagę przykuwa szczególnie jeden ze znaczków. Wydany na trzylecie działalności prywatnej firmy przedstawia wymowną karykaturę. Pod spodem wiele mówiący napis „ Życzymy naszej bardzo drogiej Poczcie Polskiej długiego miłego życia... T. Bodach” . Bodach oficjalnie nie przyznaje, że karykatura to PP. – Inteligentni łapią satyrę – dodaje z uśmiechem. Usługi MPD są nawet o 30 proc. niższe niż u jej państwowego konkurenta. To sprawia, że coraz więcej osób korzysta z poczty Bodacha. W tej chwili miejska poczta rozszerza terytorium, na którym działa. Przesyłki z Rybnika są dostarczane już nawet do Knurowa. W przyszłości Tomasz Bodach chce, by między oddziałami MPD powstała sprawna sieć współpracy. Dzięki temu listy będą docierały w każdy zakątek kraju.
Tomasz Bodach
Urządzenie do elektronicznego dostarczania korespondencji produkowane seryjnie będzie miało elegancki wygląd i będzie o wiele mniejsze – mówi Tomasz Bodach wskazując na opracowany przez siebie prototyp.
Wynalazek czeka na inwestora
W obecnej chwili MPD otwiera kolejne oddziały w całym kraju. Przetartym przez Bodacha szlakiem idą kolejne firmy, zakładając swoje poczty. Tymczasem właściciel rybnickiej poczty wpadł na kolejny pomysł, jak utrzeć nosa państwowemu gigantowi. Skonstruował BT Post Elektronic – urządzenie do elektronicznego dostarczania korespondencji. Patent na niego już leży na biurku Tomasza Bodacha. – Urządzenia produkowane seryjnie będą miały elegancki wygląd i będą o wiele mniejsze. To tylko prototyp – szef MPD pokazuje czerwoną skrzynkę na ścianie. – Wszystkie wezwania do zapłaty, książeczki energetyczne i różnego rodzaju pisma urzędowe będą przychodziły bezpośrednio do mieszkania. Urządzenie składa się ze skanera i drukarki. Wystarczy je włączyć do prądu, nie potrzeba żadnych dodatkowych instalacji, bo działa na falach telefonii komórkowej. Cały koszt użytkowania to koszt rolki do faksu, czyli kilka złotych – mówi Tomasz Bodach.
Rybniczanin rozgląda się teraz za inwestorem. Chciałby wykonać kilkadziesiąt tysięcy takich urządzeń i nieodpłatnie zamontować je w domach. Opłaty ponosiłby nadawca. – To urządzenie to naprawdę przyszłość. Można nim nawet zamawiać zakupy. Autoryzacja odbywa się za pomocą kluczyka. Można w ten sposób zabrać nawet 80% klientów Poczcie Polskiej, bo właśnie taki procent przesyłek to pisma urzędowe – snuje plany Bodach.
Adrian Czarnota