Etykiety, podstawki, pocztówki, butelki…
Prawdziwą pasją dla rybnickiego birofila - Maćka Kołodziejczyka, są dzisiaj pamiątki po browarze Müllera, który jeszcze 80 lat temu stanowił o wielkomiejskości Rybnika. Oto jego opowieść o „piwnej" pasji.
Kolekcjonerstwo? Zaczyna się zazwyczaj od zwykłego zbieractwa. Tak też było w moim przypadku. 15 lat temu przyniosłem do domu pierwsze kufle. Nawet nie zauważyłem, a po kilku miesiącach miałem ich kilkadziesiąt. Potem już przestałem je liczyć - znosiłem do domu wszystko, z czego można było wypić piwo. Warunek był jeden - musiało być sygnowane logiem browaru, lub nazwą piwa. Ideałem było dla mnie wypicie np. pysznego piwa noteckiego z browaru w Czarnkowie z dedykowanej mu szklanki. Oczywiście otwierałem je czarnkowskim otwieraczem... (śmiech). Prawdziwe kolekcjonerstwo zaczęło się dopiero wtedy, kiedy w moje ręce wpadła butelka browaru Müllera z lat 40. - piękna, z tłoczoną niemieckojęzyczną nazwą browaru (Rybniker Brauerei vorm. Hermann Müller G.M.B.H. Rybnik Ost Oberschlesien) i porcelanowym zamknięciem. Dostałem ją od człowieka, którego dziadek prowadził w Czerwionce szynk - teraz po latach w tym budynku postanowiono zrobić porządek i tak znalazła się ta butelka. Zaraz po niej była druga, też z czasów II wojny światowej - co prawda bez sygnatury, ale z rzadką porcelanką (Rybniker Brauerei). Postanowiłem pozbyć się szklanek i zawęzić birofilską kolekcję tylko do butelek i porcelanek browaru rybnickiego. To pierwsze nie bardzo mi się udaje, bo znajomi pamiętając o mojej dawnej słabości wciąż dostarczają mi kolejne. Prawdziwą pasją są dla mnie jednak dziś pamiątki po browarze Müllera, który jeszcze 80 lat temu stanowił o wielkomiejskości Rybnika. Na giełdach birofilistycznych, targach staroci i przez znajomych szukam butelek i zamknięć porcelanowych z okresu międzywojennego. To niełatwe, bo wzorów było niewiele, czasami różniły się tylko sygnaturą huty szkła, która je wyprodukowała. Dlatego niektóre wzory dubluję, ale mając pewność że pochodzą np. z huty w Ujściu, albo z piotrkowskiego Feniksa. Ten rok jest dla mnie wyjątkowo dobry - najpierw znajomy kolekcjoner z Cieszyna sprawił mi ogromną radość rzadką, pochodzącą z czasów II wojny światowej butelką po wodzie mineralnej produkowanej w browarze. Potem udało mi się zdobyć drewnianą skrzynkę browaru rybnickiego z lat 20. Piękna, z drewnianymi okuciami i wypaloną na boku sygnaturą browaru. Znalazła się na strychu starego domu, w którym właśnie zaczynał się remont. Pracowałem nad nią dwa tygodnie - najpierw osuszałem, potem walczyłem z kornikami. Dziś prezentuje się świetnie i daje mi dużo satysfakcji - trzymam w niej kolekcję przedwojennych butelek rybnickich. Z tego co zauważyłem na giełdach birofilistycznych, największą w Polsce... Obecnie tylko o jednym już marzę - szukam litrowej butelki Müllera z początku lat 30. Wiem, że ma ją jeden z krakowskich kolekcjonerów, ale jak na razie nie chce się jej pozbywać. Szukam więc gdzie się da i pewno zajmie mi to jeszcze kilka lat. Ale myślę, że satysfakcja, gdy ją zdobędę, będzie naprawdę ogromna!
Co mówią inni, rybniccy birofile...
Robert Bornikowski 38 lat - technik budowlany
Wszystko zaczęło się od puszek. Zacząłem je zbierać, gdy miałem dziesięć lat, pierwsza była z Heinekena. Później były następne: Dab, Tuborg, Carlsberg. Zbierałem takie, jakie były, jakie przywozili mi goście zza granicy. Później zaczęliśmy z braćmi pisać do browarów, adresy braliśmy z puszek i tak rozkręcało się to hobby, a był to 1979 rok. Następnie przyszła kolej na etykietki. Zbieraliśmy je i wyklejaliśmy nimi drzwi. Nawet nie wiedziałem, że ktoś oprócz mnie i kolegi to zbiera. Rywalizowaliśmy między sobą na podwórku, kto ma więcej puszek, etykiet. O tym, że nie jesteśmy sami, dowiedziałem się przypadkiem, gdy dostałem od kogoś nową etykietę, a na odwrocie był adres. Napisałem do człowieka i to był początek wymiany. Zbierałem polskie etykiety, bo zagranicznych nie było, ale teraz zbieram głównie zagraniczne. Jest do nich łatwy dostęp, piszę meila do browaru i nie muszę wysyłać koperty ze znaczkiem. Oczywiście nie ze wszystkimi browarami jest tak łatwo. Nazbierałem ich przez te lata około pięćdziesięciu tysięcy! Jak zbierałem puszki, to miałem ich około sześciu tysięcy. Aż przyszła kolej na pierwszy wyjazd na giełdę kolekcjonerską. Był to chyba 1987 rok, a giełda była w Tychach, w Browarze Obywatelskim. Z kolegą wybraliśmy się na strych do starego browaru. Siedzieliśmy tam trzy dni, a jak wychodziliśmy, wyglądaliśmy jak kominiarze, cali brudni. Na tym strychu znaleźliśmy prawdziwe skarby! Z tych etykietek prawie wszystkie weszły mi do zbioru. Ta piwna pasja poniekąd jest w genach. Moja rodzina ma duże związki z piwowarstwem. Mój dziadek ukończył szkołę piwowarską w Berlinie i pracował w browarach w Polsce i w Niemczech, a w czasie okupacji na wschodzie. Potem wracał razem z frontem i otwierał po wojnie browary. Razem z rodziną uratował browar Okocim przed zburzeniem. Pracował także w Rybniku w latach 20-tych ubiegłego wieku. Był tutaj kierownikiem. Mój wujek ukończył szkołę piwowarską w Tychach, więc miałem te swoje rodzinne tradycje piwowarskie, ale mnie jakoś nikt nie zainteresował produkcją piwa. Jednak pozostała we mnie jakaś pasja.
Piotr Król42 lata - górnik
Etykiety zacząłem zbierać w 1989 roku. Początki były bardzo fajne - trzeba było najpierw wypić piwo, by mieć etykietę (śmiech). Po jakimś czasie dowiedziałem się, że są ludzie, którzy robią to samo, ale na większą skalę. Tak więc zacząłem wymieniać się z nimi. Duży wpływ na rozwój tej pasji miał mój kolega, który znacznie wcześniej podłapał tego bakcyla. Kiedyś wspólnie odkryliśmy ogromną ilość etykiet z Rybnika i marzy mi się jeszcze raz takie znalezisko. Teraz zbieram wszystko, co jest związane z piwem, ale głównie etykiety polskie z naciskiem na rybnickie. W sumie mam ich w swoim zbiorze piętnaście tysięcy i większość z nich to są starsze wzory, bo za nowościami nie gonię. Przypuszczam, że posiadam kilka okazów, które są pojedynczymi, wręcz unikatowymi sztukami w Polsce. Nie wiem, czy w muzeum mają takie okazy, jakimi mogą pochwalić się kolekcjonerzy. Nie ma już w Rybniku browaru, ale w swoich zbiorach uratowaliśmy wiele pamiątek po nim.
Marek Miketa