Gorące śniadanie szpitalu
13 kwietnia, piątek, pracownicy szpitala psychiatrycznego zapamiętają na długo. Kilka minut przed godziną siódmą rano, dyżurny straży pożarnej w Rybniku odebrał telefon dotyczący pożaru na terenie szpitala. Dzwonili pracownicy szpitalnej kuchni. Około godziny piątej nad ranem pracownica włączyła elektryczny kocioł ze śniadaniem dla pacjentów i zostawiła go bez opieki. Gdy półtorej godziny później inny pracownik wszedł do tego pomieszczenia, wszędzie było pełno dymu.
- To właśnie ta osoba powiadomiła nas o pożarze. Wysłaliśmy na miejsce dwa zastępy straży pożarnej. W kuchennych pomieszczeniach panowało duże zadymienie. Strażacy musieli pracować w aparatach tlenowych. Gorące opary unosiły się kominem wentylacyjnym z okapu kotła. Były tak gorące, że rozgrzały przewód do temperatury, która spowodowała zapalenie się drewnianych części dachu - mówi młodszy kapitan Wojciech Rduch z PSP w Rybniku. Obecna na miejscu karetka pogotowia, na szczęście okazała się niepotrzebna. Straty oszacowano wstępnie na 100 tys. złotych. Kocioł, w którym przygotowywano jednorazowo dużą ilość posiłków, to dość drogie urządzenie. Remontu wymaga także cała kuchnia. Temperatura wokół kotła była tak wysoka, że zniszczyła sufit na powierzchni kilkudziesięciu metrów.
(acz)