Zderzyły się z radiowozem
Kierująca renaultem rybniczanka uderzyła w tył poloneza, który okazał się nieoznakowanym, policyjnym radiowozem
Dwie siostry i policjant przebywają w szpitalu. Obie strony obrzucają się oskarżeniami. Kto zawinił? Okoliczności bada prokuratura.
Pani Monika i Kasia na długo zapamiętają sobotnie popołudnie, kiedy to wracały z odwiedzin u swojej mamy. Dochodziła godzina jedenasta, kiedy na ulicy Gliwickiej, na wysokości salonu forda, z parkingu przy centrum wyjechało niespodziewanie czarne BMW.
– Auto ruszyło w ostatniej chwili na pełnym gazie. Z trudem go ominęłam odbijając ku osi jezdni. Kiedy to zrobiłam, z przerażeniem dostrzegłam, że polonez przede mną skręca w lewo. Nie miał włączonego kierunkowskazu. Niestety było za późno by się zatrzymać – mówi Katarzyna Kobylec, która siedziała za kierownicą.
Renault kangoo, którym jechała pani Kasia, uderzył w tył poloneza, który okazał się nieoznakowanym, policyjnym radiowozem. Po chwili w policyjny wóz uderzył jadący w kierunku Gliwic matiz.
Siny ślad na ciele
– Policjanci wyskoczyli z pretensjami, co zrobiłam. Nie wiedziałam, że to funkcjonariusze, dowiedziałam się o tym później, gdy pokazali mi odznakę. Byłam w szoku, w samochodzie wybuchły poduszki, nie wiedziałam, co się dzieje – wspomina pani Kasia. Policjanci postanowili udzielić pomocy pasażerkom renault kangoo, jednak zdaniem kobiet, mundurowi podeszli do tego niezbyt fachowo.
– Rozłożyli siedzenie i zaczęli ruszać mi głową w prawo i w lewo. Gdy przyjechało pogotowie, słyszałam jak pracownica pyta, co oni wyprawiają, przecież mogłam mieć uraz kręgosłupa. Pamiętam również jak policjanci mówili, że nie miałam zapiętych pasów, a co to jest ? – pani Katarzyna pokazuje siny ślad po pasie na ciele.
Siostry są w szpitalu
Siostry jadące ranault kangoo, trafiły do szpitala w Rybniku, gdzie przebywają do tej pory. Stwierdzono u nich wewnętrzne obrażenia. Chwilę po zdarzeniu na miejsce przyjechał Wojciech Sałata, właściciel „renówki”.
– Mam dużo zastrzeżeń do zachowania policjantów na miejscu wypadku. Ci, którzy jechali polonezem wykonywali później czynności na miejscu zdarzenia, Oni także wzięli dokumenty. Nie wiem również, kiedy policjanci zostali przebadani na alkomacie. Mam duże problemy z wypłatą odszkodowania, dane dotyczące policyjnego poloneza są zastrzeżone, może nie był ubezpieczony? – zastanawia się mężczyzna.
Policja mówi inaczej
Policjanci przedstawiają inną wersję wydarzeń. Według nich zawiniła kobieta.
– Funkcjonariusze sygnalizowali zamiar skrętu w lewo, nie wykonywali żadnych czynności na miejscu zdarzenia, bo jeden z nich także trafił do szpitala – mówi Aleksandra Nowara, rzecznik rybnickiej policji.
Jak zawsze, gdy dochodzi do kolizji z udziałem funkcjonariusza, na miejsce przybył prokurator, on również prowadzi śledztwo w sprawie wypadku.
– Śledztwo w tej sprawie trwa, wydaje się jednak, że osoby biorące udział w tym wypadku niepotrzebnie robią tyle szumu wokół swojej osoby. Zapewniam, że osobiście przesłucham pana Sałatę i panią Kobylec – mówi Bernadeta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury.
Za wszelką cenę
Pani Kasia przebywa nadal w szpitalu, twierdzi, że wszystkiemu jest winny radiowóz i BMW. Zapowiada, że będzie chciała wyjaśnić tę sprawę za wszelką cenę. Ma również żal, że nie zatrzymano kierowcy BMW.
Adrian Czarnota