Spojrzeli w twarz Europie
Jan Zając - Pracowaliśmy całymi dniami z pasją i zapałem, bo kochaliśmy naszą pracę i nie męczyło nas to nigdy.
Bracia Zającowie byli pełnymi pasji samoukami. Postanowili sami stworzyć coś, czego przed wojną w Polsce właściwie nie było: fabrykę lekkich manekinów wystawowych na wzór tych, które robili Niemcy, Francuzi czy Włosi.
Bracia odważnie spojrzeli w twarz europejskiej konkurencji i dzięki swojej ciężkiej pracy odnieśli wielki sukces. Niestety, wojna zniszczyła ich dorobek.
13 stycznia Jan Zając z Zamysłowa obchodził swoje 91 urodziny. Dzisiaj jest żywą historią zakładu, który przed wojną rozsławiał Zamysłów nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Wraz ze swoim starszym o sześć lat bratem Józefem, który zmarł w 1984 roku, zaczęli produkować w 1934 roku manekiny. Lekkie, z fascynującymi, zindywidualizowanymi rysami twarzy – takie same jak Włosi, Francuzi czy Niemcy. Nie mieli się czego wstydzić.
Manekiny z Zamysłowa były tak samo dobrej jakości, jak te europejskie. – Dawniej Polska sprowadzała manekiny z zagranicy. Zastanawialiśmy się, dlaczego my nie możemy robić takich? Spróbowaliśmy i udało się – wspomina dzisiaj Jan Zając. Dodaje, że sukces okupiony był ciężką pracą, a początki wcale nie były łatwe. – Pracowaliśmy całymi dniami, nawet w niedzielę. Robiliśmy to z pasją i zapałem, bo kochaliśmy tę pracę i nie męczyło nas to nigdy – opowiada współtwórca niezapomnianego zakładu.
Ukoronowaniem ich twórczej pracy była ekspozycja na Targach Poznańskich w kwietniu i maju 1939 roku, czyli na krótko przed wybuchem wojny. Zakład braci Zająców prosperował właściwie tylko kilka lat, ale pozostawił po sobie fascynujący ślad. Manekiny z Zamysłowa stoją dzisiaj na wystawach w muzeach. Są prezentowane przy szczególnych okazjach. Stanowią ciekawostkę i perełkę w historii Zamysłowa. O braciach Zającach wiele razy pisały gazety, byli bohaterami telewizyjnych i radiowych reportaży. Dzisiaj Jan Zając żałuje nieco, że żadne z dzieci nie przejęło rodzinnej pasji. Wiekowy rybniczanin z sentymentem i radością spogląda na stare zdjęcia z warsztatu, na dziesiątki wzorów w przedwojennym katalogu. Po fabryce braci Zająców pozostały piękne wspomnienia, archiwalne fotografie i część manekinów, które mają muzealną wartość.
Iza Salamon