Tyle jest wspaniałych ludzi
W tej dzielnicy nie ma remizy, ośrodka kultury czy jakiejkolwiek innej instytucji użyteczności publicznej. Nie ma Klubu Emeryta ani Koła Gospodyń Wiejskich. Centrum życia publicznego w Zebrzdowicach pełni po prostu szkoła.
Kiedyś była to mała wioska pod Rybnikiem. Ale nie taka do końca zwykła. Ludzie byli tutaj dumni, odważni i wolno myślący. Do dzisiaj mówi się o Zebrzydowicach „kuźnia polskości”. Dziewięćdziesiąt lat temu w miejscowości zarządzanej twardą ręką zaborcy kobiety tworzyły Towarzystwo Polek, a dzieci odmawiały w szkole mówienia po niemiecku. Spontaniczne działanie na przekór trudnościom życia pozostało zebrzydowiczanom do dzisiaj. Od wielu lat nie mają ani swojej remizy OSP, ani ośrodka kultury, a mimo to życie w dzielnicy nie zamarło. Wręcz przeciwnie. Jest tutaj wielu bezinteresownych ludzi, którzy nie narzekają, ale po prostu działają. Tak było właśnie z Klubem Przyjaciół Zebrzydowic, do którego należy obecnie kilkanaście kobiet. Najmłodsza ma 48 lat, a najstarsza 67 lat. Mają swoje rodziny, problemy, sprawy do obgdania. A wszystkie je łączy to samo miejsce zamieszkania – Zebrzydowice.
– Nic się u nas specjalnie nie działo. Pewnego dnia zebrałyśmy się, same kobiety i tak powstał nasz nieformalny klub – wspomina Felicyta Kuśka, jedna z pań czuwających nad organizacją spotkań. Nie mają statusu, regulaminu, księgowości i innych niepotrzebnych zobowiązań. Jeśli razem coś robią, to dlatego, że po prostu chcą. Organizują biesiady na różne okazje, przygotowują programy, dekoracje, odwiedzają chorych, znajomych, piszą piosenki na różne okazje. W wielu sytuacjach współpracują z radą dzielnicy, ale często organizują spotkania same dla siebie.
– Prawie wszystkie jesteśmy babciami, spotykamy się, rozmawiamy, czasem troszkę poużalamy, ponarzekamy i zaraz na sercu jest lżej – dodaje pani Felicyta. Na spotkaniach są ciasteczka, kawa, nie ma alkoholu. Nikt nikogo nie obgaduje, panie są wobec siebie szczere, wspierają się wzajemnie na duchu, pocieszają. – Latem spotykamy się u naszych koleżanek w domach. Grillujemy, śpiewamy, żartujemy. Razem jeździmy na wycieczki rowerowe – mówią panie z Klubu Przyjaciół (a właściwie Przyjaciółek) Zebrzydowic. Babcia idzie się odstresować – żartują nieraz wnuki.
Kiedyś panie z Klubu Przyjaciół Zebrzydowic spotykały się raz w miesiącu, teraz już dwa razy. – Te spotkania są nam potrzebne. Jest w nas tyle radości, jesli komuś możemy w czymś pomóc, służyć radą. Dużo śpiewamy, żartujemy. Lubimy się bawić. Ludziom w średnim wieku też należy się od życia trochę radości – opowiada o spotkaniach pani Felicyta. Nieraz występują z różnych okazji. Wzięły także udział w Korowodzie Dzielnic, w którym zwróciły na siebie uwagę pysznym, czekoladowym tortem w kształcie... herbu Rybnika.
Iza Salamon