PAŻP: Nie było wypadku z awionetką, ale odbieraliśmy sygnał alarmowy
GORZYCE Po zgłoszeniu o wypadku awionetki, służby natychmiast podjęły akcję poszukiwawczą. W działania włączono również cywilno– wojskowy śmigłowiec zadysponowany na miejsce przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej. Po kilku godzinach stwierdzono, że nie doszło do zdarzenia. Jak się jednak okazało, służby odbierały sygnał na częstotliwości alarmowej. Co ustalono w sprawie?
Mieszkańcy byli przekonani, że doszło do wypadku
W środę (10.04.) przed 18:00 służby odebrały zgłoszenie od mieszkańca Gorzyc, który zawiadamiał o wypadku awionetki. Maszyna miała lecieć niepokojąco nisko, wykonywać przy tym różne manewry. Po chwili zaś słyszalny był huk. Na miejsce natychmiast skierowano kilkanaście zastępów PSP i OSP. Strażacy przeczesywali teren, wykorzystywali także quady i drony.
– W tej chwili świadkowie, którzy widzieli ten samolot, twierdzą, że przemieszczał się troszkę dalej w kierunku na las czyżowicki – relacjonował dyżurny wodzisławskiej straży pożarnej.
W działania zaangażowano również wojskowy śmigłowiec ratowniczy 3. Grupy Poszukiwawczo– Ratowniczej Kraków– Balice, który został zadysponowany przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej.
Świadkowie byli zgodni
Na miejscu zdarzenia reporter Nowin rozmawiał ze świadkiem, który zgłosił sprawę. Mężczyzna opisywał, że "widział awionetkę, która wykonywała różne akrobacje".
– Myślałem, że się ktoś popisuje i z takim hukiem poleciał tam dalej. Ja poszedłem do domu, ale za chwilę syn przyjechał i mówi, że był potężny huk i góra kurzu. Nie dało mu to spokoju, pojechał tam, spotkał rolnika, który potwierdził, że też słyszał ten huk – relacjonuje mieszkaniec Gorzyc.
Przekonani, że doszło do katastrofy, skontaktowali się z operatorem numeru 112. Głośny dźwięk był wyraźnie słyszalny, o czym naszemu reporterowi mówiło kilka osób.
Polska Agencja Żeglugi Powietrznej: Nie zarejestrowano niczego niepokojącego
W czasie, kiedy w powiecie wodzisławskim służby prowadziły działania, skontaktowaliśmy się z rzecznikiem Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, Marcinem Hadajem. Wyjaśnił, że w danym przedziale czasu mogły latać dwa nieduże samoloty, oba jednak są bezpieczne.
– Skontaktowano się z ich właścicielami. Jeden latał rzeczywiście, ale wylądował i wszystko jest w porządku, a drugi nie latał w ogóle. Jeszcze sprawdzamy bardzo dokładnie różne możliwości, ale mam nadzieję, że to fałszywy alarm, na tę chwilę nic się nie wydarzyło – przekazywał rzecznik PAŻP.
Śmigłowiec przez kilkadziesiąt minut krążył nad wskazanym przez świadków terenem, a także sąsiednimi miejscowościami. – To wspólna służba wojskowo– cywilna, czyli z naszej strony PAŻP– owej to jest strona cywilna, a z drugiej jest wojsko. On latał, było sprawdzenie, natomiast nic nie znalazł – zaznaczył Marcin Hadaj.
Dopytaliśmy, czy to możliwe, żeby latał jakiś samolot i nie był zarejestrowany na radarach?
– Nie, to nie jest możliwe – wyjaśniał Marcin Hadaj.
Poszukiwania w terenie zostały zakończone około 1 w nocy. Nie znaleziono niczego niepokojącego, nikogo poszkodowanego. Zgłoszenie uznano za alarm fałszywy w dobrej wierze.
PAŻP: Odbieramy sygnał alarmowy
Kolejnego dnia, w piątek, okazało się, że to nie koniec sprawy. Służby od poprzedniego wieczora odbierały sygnał na częstotliwości alarmowej. Pojawiły się doniesienia, że na miejsce ponownie zostanie skierowany śmigłowiec ratunkowy. Potwierdził to Marcin Hadaj z PAŻP.
– Poszukiwania awionetki zostały zakończone, nie mówimy więc o wznowieniu akcji. Ustalamy, skąd jest wysyłany sygnał na częstotliwości alarmowej związanej z potencjalnym wydarzeniem bądź jego brakiem. W związku z tym, że cały czas odbieramy ten sygnał, on jest dosyć słaby, więc bardzo trudno ustalić jego źródło, to trzeba wyjaśnić od a do z do końca i robimy to w ramach naszej służby ratowniczej – wyjaśnia Marcin Hadaj, rzecznik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
Rzecznik PAŻP podkreślił również, że działania zmierzające do ustalenia źródła i przyczyny pojawiania się sygnału będą prowadzone do skutku i obejmą "dość rozległy" obszar. Na nasze pytanie co, czysto teoretycznie może być źródłem, Marcin Hadaj odpowiada: – Tak czysto teoretycznie, to urządzenie, które w sposób kontrolowany bądź niekontrolowany się uaktywniło z jakiegoś powodu. Ten powód właśnie chcemy ustalić.
Kilka godzin później działania zakończono
Wbrew wcześniejszym ustaleniom, śmigłowiec ratunkowy nie pojawił się już nad regionem. Pytaliśmy w PAŻP o powód zakończenia działań. Marcin Hadaj przekazał, że sygnał, który był poszukiwany już nie jest słyszalny.
– Poinformowaliśmy odpowiednie organy państwa o tym, że był i to mogła być przypadkowa aktywność, bądź zaplanowana, celowa. Jeśli ten sygnał ponownie zacznie być słyszalny, to oczywiście będziemy podejmować kolejne działania. Jednak, dla ścisłości i zachowania procedur, taka informacja musi być przekazana dalej do ewentualnego wykorzystania lub nie – wyjaśnia przedstawiciel PAŻP.
Na pewno, jak podkreśla M. Hadaj, nie było żadnego incydentu z udziałem samolotu. Sprawa, wg ustaleń RMF, została przekazana Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
(sqx)