Bezdomni mogą znaleźć pomoc, ale muszą tego chcieć
Temat pomocy bezdomnym wraca jak bumerang przy każdym sezonie zimowym, kiedy wielu mieszkańców zastanawia się, jak osoby bez dachu nad głową mogą przetrwać mrozy, a także jak im pomóc. O wodzisławskich bezdomnych, schroniskach w Cieszynie i Będzinie, ogrzewalni i pomocy rozmawiamy w Ewą Błędowską (kierownik Działu Pomocy Środowiskowej) oraz Violettą Iwańską (kierownik Działu Świadczeń Pomocowych).
– Szymon Kamczyk. Ile jest osób w Wodzisławiu Śląskim, które borykają się z kryzysem bezdomności?
– Ewa Błędowska. Liczba ta utrzymuje się na stałym poziomie. Mogę podać przykład z ogrzewalni, która funkcjonuje od października do kwietnia, gdzie przewija się od 30 do 35 osób bezdomnych. Należy zaznaczyć jednak, że występuje tam rotacja, notujemy wejścia i wyjścia i każdego człowieka.
– Czyli liczycie osoby, a nie pobyty.
– Dokładnie, dzięki temu wiemy, ile faktycznych osób odwiedza ogrzewalnię. Są na terenie miasta również pustostany, w których przebywa około 6 osób bezdomnych, które nie korzystają z ogrzewalni i innych miejsc pomocy. Oprócz tego w schronisku Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta dysponuje 20 miejscami dla osób bezdomnych. Ze schroniskiem w Cieszynie mamy umowę, na podstawie której może tam przebywać 10 (w razie potrzeby do 16) osób. Obecnie w Cieszynie przebywa 7 mężczyzn. Ponadto mamy umowę ze schroniskiem w Będzinie, gdzie kierowane są kobiety, a także w tej placówce świadczone są usługi opiekuńcze. Tam mamy 9 osób z usługami opiekuńczymi i jedną panią, łącznie 10. W ogrzewalni w Wodzisławiu obecnie stale przebywa 6-7 osób.
– Z ogrzewalni można korzystać w nocy?
– Violetta Iwańska. Zasadniczo od godz. 18.00 do 8.00 rano. Wyjątkiem są dni, kiedy mamy mróz, wtedy ogrzewalnia jest otwarta przez całą dobę.
– Muszę zapytać o schroniska w Cieszynie i Będzinie, bo ostatnio podnoszony był argument, że ciężko wysyłać „naszych” wodzisławskich bezdomnych w takie odległe miejsca. Rozumiem jednak, że te placówki wyłoniono w drodze zamówienia publicznego, a z przepisami trudno dyskutować. Czy jednak MOPS w jakiś sposób pomaga w tym, aby bezdomni mogli się tam dostać?
– Ewa Błędowska. Tak, oczywiście, wiele wynika również ze stanu zdrowia danej osoby. Schronisko w Będzinie jest przeznaczone tylko dla osób, które potrzebują wsparcia w jakimś zakresie, np. nie są w stanie samodzielnie przygotować sobie posiłku, wymagają pomocy przy zabiegach higienicznych lub mają problemy zdrowotne, zdecydowanie dla nich dedykowane jest schronisko z usługami opiekuńczymi. Mamy osoby bezdomne, które przeszły udary, dlatego ich sprawność jest zaburzona i te osoby również kwalifikują się do schroniska w Będzinie. Jest ono droższe, bo muszą być tam zatrudnieni specjaliści, którzy świadczą pomoc dla podopiecznych. Każda osoba, która do nas przychodzi jest diagnozowana pod kątem stanu zdrowia przez wywiad środowiskowy. Zdrowy bezdomny, może być skierowany do schroniska w Cieszynie. Wracając do kwestii transportu, dla nas jako MOPS jest to kłopot. Instytucjonalnie ta kwestia nie jest rozwiązana. Gdyby ten problem można było rozwiązać, zdecydowanie bylibyśmy spokojniejsi. Jeśli chodzi o transport, to są indywidualne decyzje i mocno uzależnione od tego, co mówią nam bezdomni. Wielokrotnie przekazują nam, że mają jak się dostać do Cieszyna, np. poprzez wsparcie rodziny czy znajomych.
– Czyli jak pomagacie w kwestii transportu?
– Jeśli osoba jest samodzielna, ale bez dochodu, otrzymuje pieniądze na bilet, aby przejechać komunikacją publiczną. Oczywiście osoby te otrzymują od nas również informacje, jak dojechać. Często są to osoby, które korzystają z zasiłku stałego, więc mają własne środki i nie ma potrzeby, aby dodatkowo przekazywać im pieniądze na bilety. Jeśli widzimy, że osoba bezdomna jest nieporadna, gubi się, być może cierpi na demencję, wtedy organizujemy transport. Ostatnio również organizowaliśmy transport do Będzina, bo podopieczny MOPS nie poradziłby sobie sam. Bezdomni, którzy do nas przychodzą, mają ze sobą różne życiowe historie.
– Ale żeby móc przebywać w schronisku, trzeba spełnić odpowiednie warunki. Podstawą jest trzeźwość…
– Tak, bo często zdarza się, że bezdomni są pod wpływem alkoholu. Bywa tak, że chętnie wzięliby od nas pieniądze na bilet, ale nigdy nie dojechaliby do Będzina czy Cieszyna. Musimy to mocno wyważyć, czy mamy do czynienia z osobą, która szuka realnej pomocy, czy też po prostu szuka łatwych pieniędzy na alkohol.
– Violetta Iwańska. To są osoby znane pracownikom socjalnym z różnych sytuacji, więc w dużym stopniu wiemy, z kim mamy do czynienia. Trudno jest jednak z osobami, których nie znamy i musimy wyczuć ich intencje.
– A częściej potrzebujący sami przychodzą z prośbą o pomoc, czy np. pracownicy socjalni podczas wywiadów środowiskowych proponują rozwiązanie problemu noclegowego?
– Ewa Błędowska. W miesiącach od października do kwietnia uruchamiamy w ośrodku współpracę międzyinstytucjonalną i staramy się spotykać z instytucjami i organizacjami, które działają w obszarze pomocy dla osób bezdomnych w trybie co najmniej miesięcznym. Podczas spotkań wymieniamy się informacjami o pustostanach, w których koczują bezdomni, a także kto stwarza większe problemy, gdzie trzeba interweniować. Straż Miejska i Policja na bieżąco przekazuje nam informacje na temat osób bezdomnych. Jesteśmy dostępni dla osób, które są w potrzebie przez cały czas naszego urzędowania. Zawsze jest pracownik dyżurujący, który może pomóc. Osoby bezdomne zgłaszają się też do nas same, bo wiedzą, gdzie może oczekiwać pomocy. Niestety jest tak, że czasem cały nasz proces pomocowy trzeba powtarzać. Kiedy już uda się kogoś wyprowadzić z bezdomności, przez chwilę jest dobrze, ale później znów „spada na dno” i trzeba wszystko powtarzać od początku. Na podstawie doświadczeń z wielu lat możemy stwierdzić, że są także osoby, które nie chcą pomocy i nigdy z niej nie skorzystają, m.in. przez kwestię uzależnienia.
– Patrząc na wasze doświadczenie, macie przykłady, że można na dobre wyjść z bezdomności?
– Nie są to częste przypadki, ale niektórym to się udało. Generalnie takie historie wspominają pracownicy socjalni. O tych osobach, które wychodzą z bezdomności się mówi.
– Violetta Iwańska. Nawet był program telewizyjny na temat naszego bezdomnego, który był w mieszkaniu chronionym, potem dostał mieszkanie, usamodzielnił się i udało się mu. Pamiętamy też pana, który przebywał na terenie schroniska charytatywnego „Rodzina”, a po kilku latach przysłał pracownikowi socjalnemu zdjęcie z Hiszpanii, gdzie wyjechał i mu się udało.
– Piękna historia.
Takie się zdarzają, ale niestety rzadko.
– A jak to jest z osobami, które de facto są bezdomne, ale pomieszkują u kogoś. Czy one również wliczają się w ten system pomocy?
– Zmieniły się przepisy prawa i obecnie osobą bezdomną może być nawet człowiek, który posiada stałe zameldowanie. Wcześniej było tak, że status osoby bezdomnej można mieć tylko bez stałego zameldowania. Obecnie nawet, jeśli to zameldowanie jest, ale z różnych przyczyn osoba ta nie może przebywać w miejscu zameldowania, może mieć status bezdomnego. To kwestia rozeznania, kiedy przychodzi do nas po pomoc. Podpowiadamy wtedy, jaką pomoc może otrzymać i wtedy musi rozstrzygnąć, czy lepsze będzie dla niego pomieszkiwanie u kogoś, czy pójście do schroniska lub innej placówki.
– Już na koniec, chciałbym przypomnieć Czytelnikom, jak najprościej można pomóc, kiedy spotkamy osobę bezdomną, np. podczas mrozów. Czy wtedy wystarczy zadzwonić na Straż Miejską (tel. 986) lub do MOPS (32 45 90 650)?
– Z reguły mieszkańcy tak reagują, że pierwszym wyborem jest Straż Miejska. Jeśli oczywiście widzimy osobę, która może być bezdomna, a jest narażona na wychłodzenie organizmu, najpierw spróbujmy zapytać ją, czy możemy jej pomóc. Wtedy można poinformować, że może pójść do ogrzewalni na ul. Rzecznej. Kiedy zgłosimy sprawę strażnikom czy policjantom, oni informują nas o takiej osobie i rozeznajemy możliwości pomocy, jeśli ta osoba oczywiście się zgodzi. Z reguły znamy te osoby i już wstępnie wiemy, jak można pomóc.