Tuje, wykoszone trawniki i obce gatunki inwazyjne. Jak długo będziemy niszczyć rodzimy ekosystem?
Kilkanaście lat temu w ogrodach przy domach jednorodzinnych nie brakowało drzew owocowych, łąki pokrywały wysokie trawy, koszone kilka razy w roku, z których powstawało siano. Dziś mamy tuje, zabetonowane place i krótką trawę, którą kosi się raz w tygodniu. Taka sytuacja ma ogromne znaczenia dla właściwych proporcji ekosystemu.
– Ostatnio coraz częściej prowadzone są dyskusje dotyczące przyzwyczajeń nas, ludzi, związanych z utwardzaniem i betonowaniem różnego rodzaju terenów, zakładaniem idealnych trawników czy też sadzeniem obcych naszemu ekosystemowi gatunków roślin. Tak pojęta nowoczesność jest dużym wyzwaniem dla zachowania właściwych proporcji ekosystemu. Utwardzając coraz więcej miejsc, sadząc różne ozdobne bezpożytkowe dla owadów rośliny, uprawiając monokulturowo pola, bez zachowania popularnych kiedyś miedz, gdzie ciągle kwitły jakieś kwiaty, likwidujemy naturalne siedliska owadów, zakłócając tym samym równowagę w przyrodzie. Często w miejsce rodzimej flory wprowadzamy gatunki obce, które oprócz licznych cech dla nas korzystnych powodują wypieranie gatunków rodzimych, które są z kolei niezwykle istotne dla zachowania różnorodności owadów czy też ptaków – mówi nam Marek Szebesta, pszczelarz i samorządowiec z Syryni.
Bioróżnorodność istotna dla wszystkich organizmów
Moda na krótką trawę powoduje, że brakuje kwitnących łąk znanych wielu osobom z dzieciństwa. Ta sytuacja ma ogromne znaczenie między innymi dla pszczół.
– Dla wszelkich organizmów żyjących w naturze niezwykle istotna jest bioróżnorodność. Na jednym ze szkoleń pszczelarskich, w których uczestniczyłem, były pokazane zdjęcia otwartego ula z „wylewającymi” się z niego pszczołami. Prelegent wyjaśnił, że zdjęcia te zostały wykonane na dziewiczych łąkach nie tkniętych ręką człowieka. Okazało się że tym pszczołom w zupełności wystarczyło to do życia. Na takiej łące ciągle kwitły kwiaty i dzięki stałej pokarmowej „taśmie pożytkowej” były one w nadzwyczaj dobrej kondycji. Czytałem wyniki badań, z których wynikało, że na jednym metrze kwadratowym dziewiczej łąki na Zakarpaciu znajdowało się kilkanaście gatunków kwitnących roślin. Miejsca takie są idealne do życia różnego rodzaju owadów zapylających – wyjaśnia Marek Szebesta.
Przemiany gospodarcze i przemiany w rolnictwie
– Na skutek przemian gospodarczych i intensyfikacji rolnictwa znacznie została zachwiana harmonia środowiskowa, sprzyjająca ich bytowaniu. Niewiele osób wie, że pszczoła miodna latem żyje ok. 40 dni, z czego pierwsze trzy tygodnie pozostaje w ulu. Jeżeli swoje życie spędzi na wielohektarowej plantacji rzepaku, to przez cały ten czas będzie spożywała tylko jeden rodzaj pokarmu. Zubożenie diety skutkuje obniżeniem, czasem bardzo poważnym zdrowotności pszczół. Tego pokarmu w czasie kwitnienia ilościowo będzie oczywiście pod dostatkiem, lecz po przekwitnięciu kwiatów teren ten staje się pustynią pokarmową i owadom grozi głód. Pszczoły miodne pszczelarze przewożą wtedy w ulach na inne miejsca, nie można tego jednak zrobić z dzikimi zapylaczami. Takie owady jak trzmiele czy pszczoły samotnice swoje gniazda budują w ziemi, w suchych łodygach różnych roślin albo w otworach w spróchniałym drewnie. Uprawiając monokulturowo duże areały pozbawiamy te dzikie zapylacze siedlisk, a warto wiedzieć, że muszą ona znaleźć pokarm dużo bliżej od swojego gniazda niż pszczoły miodne, gdyż zasięg ich lotu jest niewielki, wynoszący od 200 m do max 500 m (pszczoły miodne latają o wiele dalej, efektywny zasięg ich lotu wynosi od 1,5 km do nawet 3 km). Owady dzikie nie gromadzą też zapasów pokarmu. Dlatego niezmierne ważne jest, by w zasięgu lotu tych owadów znajdowały się rośliny mogące być źródłem pyłku i nektaru, czyli ich pokarmu – mówi pan Szebesta.
„Martwe” trawniki idealnie wykoszone
– Mówiłem wcześniej o idealnych, równo skoszonych, zielonych trawnikach, Może i wyglądają one okazale, ale na takim trawniku nie da rady zakwitnąć żaden kwiatek. Dla ich utrzymania musimy zużyć olbrzymie ilości wody. Taka trawa, w przeciwieństwie do łąk kwietnych, jest też płytko ukorzeniona i rośnie na ziemi silniej wysuszonej, w związku z czym w chwilach dużych nawałnic nie jest w stanie przyjąć tyle wody, ile może przyjąć łąka kwietna. Wiele razy, zwłaszcza w dzieciństwie, miałem okazję spacerować łąką po opadach deszczu. Przypomina to chodzenie po gąbce, co oznacza że wysoka trawa potrafi zmagazynować dużo wody. Wysokie rośliny na takiej łące są też o wiele głębiej ukorzenione, co powoduje, że czepią wodę z głębszych warstw niż nisko skoszona trawa – wskazuje pszczelarz.
Tuje zamiast drzew owocowych. Czy skończy się ta dziwna moda?
Jeszcze kilkanaście lat temu w przydomowych ogrodach nie brakowało jabłoni, wiśni, grusz czy czereśni. Ogrody były pełne warzyw i owoców. Dziś takie zjawisko powoli staje się rzadkością. Zamiast kwitnących drzew mamy tuje i inne rośliny inwazyjne, które nie tylko nie pomagają i nic nie wnoszą do naszego systemu, ale na dodatek ich obecność jest szkodliwa.
– Rezygnując z rodzimych, często kwitnących roślin żywopłotowych, sadzimy nader często tuje. Są one gatunkiem obcym i oprócz istotnych zalet, do których należy szybki wzrost gwarantujący całoroczną prywatność oraz osłonę od wiatru mają też szereg wad. Wszystkie części tej rośliny zawierają toksyczny tujon, będący jej elementem obronnym. W tujach nie gniazdują ptaki, nie stanowią one źródła pokarmu dla owadów zapylających, są szczególnie niebezpieczne dla koni, ale powodują też np. wymioty oraz biegunkę u psów i kotów. Nie powinno się ich sadzić w pobliżu szkół i przedszkoli, czy też wykonywać z nich ogrodzeń pastwisk albo miejsc do jazdy konnej. Po przycięciu, pędów tui nie należy kompostować, a ich pielęgnację dobrze jest wykonywać stosując rękawice ochronne (spotkałem się z zaleceniem, by prace pielęgnacyjne przy tujach prowadzić w maskach, co było wskazane zwłaszcza osobom podatnym na alergie). Oczywiście niewielka ilość tui w ogrodzie na pewno nie zaszkodzi, ale obserwujemy wokół, że ich ilość w naszym pobliżu szybko rośnie przy jednoczesnym braku nasadzeń rodzimych drzew i krzewów – wyjaśnia nam pan Marek.
Rośliny inwazyjne
– Zaskoczeniem może być, że są też liczne rośliny pochodzenia obcego, często inwazyjne, które stanowią jednocześnie doskonałą bazę pokarmową dla pszczół miodnych. Przykładami takich roślin są nawłocie (kanadyjska, olbrzymia), które kwitną najczęściej późnym latem. Są to gatunki, które doskonale się aklimatyzują i szybko opanowują nowe tereny, zwłaszcza nieużytki. Dla pszczół miodnych są nieocenionym pożytkiem pyłkowo– nektarowym. Wpływają jednak na populację innych owadów (wielu gatunków pszczół innych niż miodne, motyli, bzygowatych), gdyż zasiedlają siedliska naturalne, redukując ich bazę pokarmową. Dla zachowania równowagi nie powinny one zajmować zbyt dużych obszarów, by dzikie owady były w stanie znaleźć pokarm w pobliżu swoich gniazd. Niektóre z roślin obcego pochodzenia zadomowiły się w naszym kraju już dawno temu (chaber, bławatek) i nie przynoszą dzisiaj dużych szkód. Wartościowe pszczelarsko są też często spotykane u nas gatunki pochodzenia obcego, takie jak rdestowce, niecierpek, robinie akacjowe, trojeść amerykańska. Warto jednak sadzić nasze rodzime lipy, klony, wierzby, jarzębiny a w miejsce tui zastosować jako żywopłot berberys, bluszcz, głóg czy ostrokrzew – dodaje pan Szebesta.
Czy się opamiętamy?
Jeżeli chcemy żyć w zdrowym środowisku, z którego będziemy mogli czerpać dobre rzeczy dla naszego organizmu to musimy zmienić nawyki. Musimy zastanowić się czy sztuczność i nienaturalność ma sens. Zamiast mody na tuje sadźmy drzewa owocowe, zamiast bezsensownego koszenia utrzymujmy kwitnące łąki. Zamiast betonowania wszystkiego co się da starajmy się gromadzić i wykorzystywać wodę.
Fryderyk Kamczyk