129 dni - podobóz Charlottegrube - Niemieckie zbrodnie w Rydułtowach cz.1
Prezentujemy pierwszą część wybranych fragmentów książki „129 dni – podobóz Charlottegrube. Niemieckie zbrodnie w Rydułtowach” autorstwa Katarzyny Chwałek– Bednarczyk. Cała treść książki dostępna jest nieodpłatnie m.in. na stronie internetowej Urzędu Miasta Rydułtowy, Rydułtowskiego Centrum Kultury oraz portalu Nowiny.pl po wpisaniu w wyszukiwarce „129 dni”.
Zbrodnie z czasów II wojny światowej na ziemiach polskich
Druga wojna światowa rozpoczęła się 1 września 1939 r. po zawarciu tajnego układu pomiędzy Niemcami i Związkiem Radzieckim. Polska została podzielona pomiędzy dwóch agresorów, którzy realizowali politykę ludobójstwa i eksploatacji na podbitym terytorium. Sowieci w 1939 roku przystąpili do masowych deportacji Polaków do obozów pracy niewolniczej – Gułagu, Niemcy z kolei w tym czasie zaczęli eksterminować polską inteligencję. To działacze polityczni, naukowcy, nauczyciele, prawnicy, księża, harcerze i powstańcy byli pierwszymi więźniami obozu śmierci w Auschwitz. Ideologia III Rzeszy określała żydów, Cyga– nów i Polaków jako podludzi. Ci pierwsi byli przeznaczeni do eksterminacji, kolejni zaś mieli być niewolnikami niemieckich panów– nadludzi. Na Górnym śląsku, którego ziemie zostały wcielone do Niemiec w 1939 roku, mieszkańców podzielono na grupy narodowościowe. Większość Górnoślązaków zakwalifikowano do grupy III, czyli tej, która obejmowała kandydatów na Niemców. Mieli oni obowiązki służenia państwu niemieckiemu, w tym służbę w wojsku, a nie mieli praw Niemców z grupy I. Po konferencji w Wannsee w 1942 roku Niemcy przystąpili do ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, czyli uruchomili skuteczną machinę ludobójstwa na narodzie żydowskim. Teren kopalni w Rydułtowach jest jednym z miejsc, gdzie realizowano ten zbrodniczy plan.
Wskutek niemieckiego ludobójstwa zginęło blisko 90 procent żydowskiej populacji Europy, czyli około 6 milionów osób. Ziemie polskie stały się miejscem kaźni europejskich żydów. Rydułtowy są jednym z miejsc, w którym realizowano plan tego ludobójstwa.
Poza stratami ludzkimi, Niemcy w czasie drugiej wojny światowej zniszczyli większość polskich miast, blisko połowę infrastruktury kolejowej, okradli muzea i galerie sztuki. Podczas procesów norymberskich skazano zaledwie kilku– nastu zbrodniarzy. Po klęsce w 1945 roku Polska utraciła ziemie na wschodzie i w ramach sowieckiej rekompensaty uzyskała ziemie poniemieckie, zostając na przeszło 50 lat sowieckim państwem satelickim, które eksploatowano – ludzie, owoce ich pracy i bogactwa naturalne do 1989 roku były do dyspozycji Związku Radzieckiego.
dr Jan Krajczok
Kopalnia w Rydułtowach w czasie niemieckiej okupacji
Dokumentacja zbrodni niemieckich na terenie Rydułtów jest zasługą Andrzeja Strzeleckiego. Artykuł naukowy jego autorstwa – Podobóz „Charlottegrube” w Rydułtowach, wydany w Zeszytach Oświęcimskich numer 17 w roku 1975 jest podstawowym źródłem informacji w niniejszym szkicu. Autor korzystał z zeznań miejscowych świadków, które zachowały się do dziś w archiwach Państwowego Muzeum Auschwitz– Birkenau i one również są wielokrotnie przywoływane poniżej – w cytatach zachowano oryginalną pisownię.
Po zajęciu Rzeczpospolitej przez Niemców w 1939 roku rydułtowska Charlottegrube została znacjonalizowana i weszła w skład koncernu Herman Go¨ring Werke, koncern ten z kolei był częścią Berkwerksverwaltung Oberschlesien der Reichswerke „Herman Go¨ring” – Górnośląskiego Zarzą– du Kopalń koncernu, którego siedziba znajdowała się w Katowicach. Charlottegrube w czasie niemieckiej okupacji należała wraz z kopalniami Anna, Hoym, Emma i Ro¨mmer, do grupy II koncernu.
Niemiecki zarząd okupacyjny kopalni trudno ustalić w sposób precyzyjny z powodu braku pełnej dokumentacji. Wiadomo jedynie, że dyrektorem znacjonalizowanej kopalni został w połowie 1940 roku A. Fuhler, któremu podlegali kierownicy August Kraft i Josef Dubitscher. W kopalnianych dokumentach pojawia się też postać kierownika Mantela, świadkowie zbrodni wspominają także kierownika powierzchni o nazwisku Kraus oraz kierownika Zeppenfelda. W 1942 roku dyrektorem kopalni został inżynier Tenschert. świadkowie niemieckich zbrodni wspominają również niejakiego dyrektora Fritza, który był zatrudniony w rydułtowskiej kopalni w latach 1943 – 1944.
Pięć obozów pracy przymusowej i niewolniczej w Rydułtowach
Już od roku 1942 Niemcy wykorzystywali pracę przymusową i niewolniczą. Początkowo więźniów było zaledwie kilkuset, z czasem jednak ich liczba dramatycznie się zwiększyła – w okresie od jesieni 1944 roku do wiosny 1945 było ich co najmniej 5– 8 tysięcy. Wraz z napływem więźniów zwiększyła się liczba obozów w Rydułtowach. Ostatecznie powstało ich pięć.
Obóz numer I powstał w zabudowaniach masztalni, czyli stajni na obecnej ulicy A. Mickiewicza. Teraz jest tam plac zabaw RAFA. Po zabudowaniach nie pozostał żaden ślad. Istnienie tego obozu potwierdza więzień KL Auschwitz Leopold Mlynsky: „W Rydułtowach osadzono nas w obrębie nieczynnego fol– warku, w masztalni [...]. Przeznaczono dla nas największe pomieszczenie w masztalni. Podłoga pomieszczenia wyścielona była świeżą słomą. Na tej słomie musieliśmy spać. W masztalni przebywaliśmy tydzień. Nie pracowaliśmy wówczas. Zmuszano nas natomiast do wielogodzinnych ćwiczeń.”
Obóz, jak zaświadcza w swojej relacji górnik Józef święty, był otoczony ogrodzeniem z drutów kolczastych, a więźniowie obozu pracowali na tzw. glinioku.
Obóz nr II
Obóz numer II założono w budynkach kopalnianej noclegowni w roku 1942 – również na obecnej ulicy A. Mickiewicza. Po wojnie budynek ten pełnił funkcję internatu dla uczniów szkoły górniczej.
Jan Niedźwiedź był osadzony w tym obozie:
„Na stacji kolejowej w Rydułtowach transport przejęli SA– mani. SA– mani, skierowali nas do „domu noclegowego („sypialnianego”) dla robotników – budynku przy obecnej ulicy Mickiewicza [...]. Budynek ten otaczało wówczas ogrodzenie z drutów kolczastych. Codziennie SA– mani eskortowali nas stamtąd do pracy w kopalni „Rydułtowy” i z powrotem.”
Trudno określić, czy zgodnie z relacją, więźniów pilnowali SA– mani, czy też świadek pomylił ich z SS– manami. W drugiej połowie 1944 większość w tym obozie stanowili już jeńcy radzieccy, których było około 1150 osób.
Obóz nr III
Obóz numer III założono w 1943 roku na obecnej ulicy Ofiar Terroru, w miejscu, w którym znajduje się pomnik upamiętniający ofiary zbrodni niemieckich. Obóz składał się z 7 baraków otoczonych drutem kolczastym – nazwano go Annarampe.
Jak relacjonuje pracownik kopalni Józef Wieczorek:
„[...] otaczało go ogrodzenie pojedyncze z drutów kolczastych. Drutami tymi nie przepływał prąd elektryczny. Obok ogrodzenia stały wieże strażnicze, na których zainstalowane były reflektory.”
Leopold Mlynsky wspomina, że:
„Więźniowie przebywali w barakach w pomieszczeniach, w których każde miało po około 25 metrów kwadratowych. W każdym pomieszczeniu na trzypiętrowych drewnianych pryczach spało przeciętnie po 30 więźniów. Pomieszczenia więźniarskie były bardzo zawszone. Latryny i prymitywne umywalnie znajdowały się w osobnym baraku. W umywalni były natryski, ale bez ciepłej wody [...] więźniowie zatrudnieni w kopalni korzystali z łaźni kopalnianej.”
Robotnik przymusowy Jan Bielicki podkreśla, że:
„[...] więźniowie – żydzi przebywali w barakach w bardzo dużej ciasnocie. Na przykład w pomieszczeniu, w którym przedtem umieszczano około 20 robotników przymusowych – teraz stłaczano około 60 więźniów.”
Bocznica kolejowa (rampa), od której obóz zyskał swoją nazwę, ciągnęła się wzdłuż ogrodzenia od jego północno-zachodniej strony. Od października 1944 do stycznia 1945 przebywali tam tylko i wyłącznie więźniowie oświęcimscy.
Obóz nr IV
Obóz numer IV powstał w połowie 1944 roku, koło cegielni Hercera na obecnej ulicy Bohaterów Warszawy. Przebywały w nim głównie polskie więźniarki z Wadowic.
Pracownik kopalni Adolf Koczy wspomina:
„[...] wydział maszynowy kopalni „Rydułtowy”, w którym byłem zatrudniony, otrzymał zlecenie wykonania planów budowy baraków koło cegielni Hercera w Rydułtowach [...]. Plany budowy około 3 baraków szybko wykonano. Kierownik wydziału inż. Kraus mówił mi, że baraki koło cegielni miały być przeznaczone dla więźniów (Heftlinge).”
Obóz nr V
Obóz numer V powstał pod koniec 1944 roku i mieszkańcy Rydułtów określali go nazwami Za zwałem, Berlin albo Judenlager. Powstał on na obecnej ulicy Urbana i nie zachował się po nim żaden ślad. Na terenie tego obozu planowano budowę krematorium, do czego jednak nie doszło.
Henryk Pozimski zeznaje, że:
„Baraki otoczono pojedynczym ogrodzeniem z drutu kolczastego. Druty kolczaste założono na izolatorach umieszczonych na słupach.”
W planach było również podłączenie ogrodzenia do prądu, jednak udaremnił to koniec wojny.
Maszynista kolejki poruszającej się po hałdzie, Henryk Pozimski tak opisywał obóz:
„Na wiosnę 1944 roku rozpoczęto budowę baraków mieszkalnych dla więźniów w „Berlinie”. Wybudowano wówczas dwa baraki [...]. W dolnej kondygnacji baraku 3 (piwnicy), w jego części oznaczonej na szkicu literą „a” znajdowały się pomieszczenia, w których różnymi sposobami karano więźniów (katownia, oprawa cielesna) za różne pozorne wykroczenia; oraz pomieszczenie, w którym składano zwłoki więźniów zamordowanych. Późną jesienią 1944 roku przystąpiono do budowy obiektów 1, 2, 5 i 6 jesienią 1944 roku [...]. Wygląd fundamentów i murów nieukończonego obiektu 1 wskazywał, że miał to być barak, w którym planowano umieścić kuchnię i ustępy. [...] budynek 2 miał stanowić krematorium obozów. Budowy tego krematorium nie ukończono (nie palono w nim jeszcze zwłok więźniów). Sądzę, że mur oznaczony na szkicu jako obiekt 6 stanowił początek budowy nowego baraku. Prostopadle do tego muru ustawiono rynnę (żłób) o długości około 15 metrów, która służyła więźniom jako umywalnia.”
Mieszkaniec Rydułtów, Jan Sosna pamięta, że:
„Koło obozu „Berlin” wolno było przechodzić i nie wolno było zatrzymywać się w jego bezpośrednim sąsiedztwie, a tym bardziej zwracać uwagę na to, co działo się w jego obrębie.”
Tekst pochodzi z publikacji „129 dni – podobóz Charlottegrube. Niemieckie zbrodnie w Rydułtowach” autorstwa Katarzyny Chwałek-Bednarczyk