Politycy komentują Marsz Wolności 4 czerwca
KRAJ 4 czerwca w Warszawie odbył się Marsz Wolności, na który przyjechały do stolicy setki tysięcy osób z całego kraju. Wśród nich byli także mieszkańcy powiatu wodzisławskiego, których zaprosili do Warszawy lokalni parlamentarzyści. Jak wydarzenie komentowali politycy z PO i Zjednoczonej Prawicy?
Jednym z uczestników Marszu Wolności był prezydent Wodzisławia Śląskiego. – Jestem zmęczony długim dniem, ale wiem, że już za parę godzin, w poniedziałkowy poranek wstanę z zupełnie nową energią. Jestem nią solidnie naładowany. Mnóstwo pozytywnego spojrzenia, mnóstwo dobrych wrażeń, wzruszenie i poczucie sprawczości. To właśnie czuję. Byłem dziś w wielkim morzu ludzi dobrej woli, ludzi kochających wolność, a przede wszystkim kochających i szanujących drugiego człowieka. To do nas musi należeć przyszłość! – napisał po marszu Mieczysław Kieca.
Gadowski: opowiedzieli się za demokracją
– Setki tysięcy ludzi opowiedziały się za demokracją. 4 czerwca po raz kolejny, tym razem 2023 roku przechodzi do historii, w samo południe. Serdecznie dziękuję wszystkim za udział w tej manifestacji, w walce o wolną Ojczyznę, o wolne sądy, o demokrację. O to, abyśmy mogli w tym kraju żyć swobodnie i radośnie. Polska w naszych sercach! – powiedział po zakończeniu warszawskiej manifestacji poseł PO Krzysztof Gadowski, który również uczestniczył w marszu 4 czerwca.
Krząkała: władza marnuje dorobek 30 lat
– Uważam, że musimy robić swoje. Koalicja Obywatelska idzie po zwycięstwo, w przeciwieństwie do partii Władysława Kosiniaka-Kamysza czy Szymona Hołowni, które nie chciały wspólnej listy i teraz walczą o przetrwanie. Lewica była najbardziej skłonna do współpracy. To, że pojawili się na marszu, to jest dodatkowa szansa na to, że jesienią wybory wygramy. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Przeżyłem trochę komuny i śmiem twierdzić, że mechanizmy rządzenia tej władzy są podobne. Jednocześnie marnowane są osiągnięcia i dorobek ostatnich 30 lat. Szkoda, bo dziś moglibyśmy być znacznie dalej. Niestety ktoś nie wykorzystuje tych szans i to jest przykre – podkreśla poseł PO Marek Krząkała.
- Dziękuję wszystkim, którzy byli na Marszu 4 czerwca w Warszawie. To pół miliona ludzi, którym chciało się przyjechać do stolicy – uśmiechniętych i solidarnych, ale zdecydowanych na zmianę i rozliczenie tej złej władzy, która okrada i upokarza naszych rodaków – komentuje wydarzenie posłanka PO Gabriela Lenartowicz.
E. Gawęda: Nie o Polskę i Polaków im chodzi
– Z jednej strony trzeba pochwalić Platformę Obywatelskiej za sprawność organizacyjną w przywiezieniu do Warszawy dużej liczby osób. Z drugiej strony marsz nie wniósł nic nowego w przekazie PO. Nie padły żadne propozycje jak zmienić Polskę, tylko jak zmienić władze. A warto przypomnieć co się stało gdy po roku 2007, gdy Platforma przejęła władzę, a w zasadzie jak się żyło wtedy Polakom, jak podwyższano wiek emerytalny, jaka była stopa bezrobocia, jak rozbrajano polską armię. Dlatego dobrze, że odbył się właśnie marsz w takim a nie innym stylu. Bo na dobre rozpoczyna on dyskusję o tym jaka ma być Polska: czy znów ma być taka, jaką chcą liberalne elity, czyli na powrót bezwolnym przedmiotem rozgrywek na międzynarodowej arenie – komentuje senator Ewa Gawęda (PiS). – Ten marsz jednak przede wszystkim rozpoczyna dyskusję czy większość Polaków znów chce by, było tak jak w latach 2007-2015, kiedy dobrze żyło się tylko elitom, ale większość społeczeństwa ledwo wiązała koniec z końcem – dodaje Ewa Gawęda.
– Choć oceniamy marsz z różnych perspektyw, warto w tym miejscu zapytać o prawdziwe cele Koalicji Obywatelskiej i europejskich elit politycznych wspierających opozycję. Czy Polska w przyszłości ma być nadal krajem suwerennym, decydującym o swojej przyszłości, czy tylko częścią machiny brukselskiej, „super państwa” w którym Berlin decyduje za nas o wszystkim? Walka w tej kampanii wyborczej, w której jak widać opozycja wykorzysta „dosłownie wszystko” będzie toczyła się o to, w jakiej Polsce żyć będą następne pokolenia – mówi Nowinom poseł Adam Gawęda.
Glenc: To próba przekonania już przekonanych
– Moim zdaniem niedzielny marsz był narzędziem do przekonywania przekonanych. Wątpię, że pozwolił opozycji przekonać do siebie choćby jednego nowego wyborcę. Ci nieprzekonani nie mieli okazji, by usłyszeć choć jedną, konkretną propozycję dla Polski, poza chorobliwą żądzą przejęcia władzy, którą opozycja utraciła prawie 8 lat temu – mówi posłanka PiS Teresa Glenc. – Marsz był organizowany pod hasłami oderwanymi od rzeczywistości. Koniec demokracji? Są wybory, instytucje demokratycznej kontroli działają, są media antyrządowe itd. Chyba że demokracja jest tylko wtedy kiedy rządzi PO, i wynik wyborów nie ma znaczenia. Tak zdają się myśleć opozycyjny publicyści – stwierdził poseł Michał Woś (Solidarna Polska).
(ma.w), (FK), (żet)