Czy były dyrektor szpitala w Wodzisławiu zaproponował pielęgniarce, by została szefową ekipy sprzątającej?
Były dyrektor szpitala w Rydułtowach i Wodzisławiu objął stanowisko p.o. dyrektora szpitala w Sosnowcu. Kierowanie nową placówką rozpoczął od zmian personalnych, które miały stać się źródłem gorących dyskusji i wielkich emocji wśród pracowników placówki.
Krzysztof Kowalik kierował Zakładem Opieki Zdrowotnej w Wodzisławiu Śląskim i Rydułtowach od września 2019 roku. Zgodnie z umową funkcję miał sprawować kolejne 6 lat, jednak pod koniec marca tego roku przekazał, iż rezygnuje ze stanowiska. Powodem zmiany miała być konkurencyjna oferta. Lepsze zarobki i mniejszy dystans dzielący miejsce zamieszkania od miejsca wykonywania pracy. Okazało się, iż Krzysztof Kowalik objął obowiązki dyrektora naczelnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 w Sosnowcu.
Jedne z pierwszych decyzji, jakie podjął w szpitalu św. Barbary, dotyczyły zmian personalnych. Jak donosi „Wyborcza” Kowalik wezwał do siebie naczelną pielęgniarek szpitala w Sosnowcu, jednocześnie konsultantkę wojewódzką ds. pielęgniarstwa, dr n. med. Dorotę Koziród, której miał powiedzieć, iż ich wizje zarządzania personelem nie są spójne. Miał też zapytać, czy nie jest już w wieku emerytalnym, na co naczelna pielęgniarek nie udzieliła odpowiedzi. Następnie, kiedy na kolejne pytanie Krzysztofa Kowalika Dorota Koziród stwierdziła, iż nie ma dokąd wracać, nowy zwierzchnik miał jej zaproponować funkcję szefowej serwisu sprzątającego.
Zmiana dotyczy również stanowiska dyrektora ds. medycznych, na które powołany został dr n. med. Dawid Szkudłapski, a także funkcji naczelnego lekarza szpitala. W tym przypadku Martę Frejowską-Reniecką zastąpił Arkadiusz Brodowski. Pojawiają się głosy, iż zmiany przeprowadzane są bez szacunku i wyjaśnień. Pracownicy mają twierdzić, że niektóre decyzje są po prostu niezrozumiałe. Jak ta związana z powrotem Arkadiusza Brodowskiego, który wcześniej odszedł ze szpitala po śmierci jednego z pacjentów, 72-letniego mieszkańca Sosnowca. Sprawa jednak nie była wyjaśniana przez śledczych, nie wnosiły o to zarówno WSS 5, jak i rodzina mężczyzny.
(web)