Mieszkańcy zapowiadają protest. Chodzi o prowadzone na hałdzie prace
Ul. 1 Maja w Skrzyszowie od miesięcy niemal dzień w dzień jest brudzona przez ciężarówki, wyjeżdżające z terenu rozbieranej hałdy. Fatalne wrażenia estetyczne to jedno. Uciążliwości, z jakimi mierzą się okoliczni mieszkańcy to drugie. – Mamy dość – mówią. – Będziemy protestować – zapowiadają.
GODÓW Scenariusz jest zazwyczaj taki sam: dotychczasowy właściciel postanawia pozbyć się nieczynnego zwałowiska. Nowy właściciel nie jest instytucją charytatywną i kupuje hałdę, żeby na niej zarobić. Zaczyna rozbiórkę zwałowiska, wywożenie i sprzedaż składowanego na nim materiału. I w tym momencie rozpoczyna się utrapienie okolicznych mieszkańców. Tak właśnie dzieje się w Skrzyszowie na terenie gminy Godów, gdzie rekultywowana jest hałda przy ul. ul. 1 Maja.
Pobudka o 4 nad ranem
Największe uciążliwości odczuwają osoby mieszkające w najbliższej okolicy hałdy. – To jakiś dramat co tutaj się wyprawia – mówią nam. – Ten brud, pył i odgłosy są nie do zniesienia – dodają. Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, wskazywali, że wyrobisko miało pracować od 8.00 do 17.00, tymczasem te godziny nie są przestrzegane. Pani Katarzyna, która mieszka przy ul. 1 Maja, zwraca uwagę, że ciężarówki wywożą kruszywo z hałdy już od wczesnych godzin porannych. – Pobudka o 4 nad ranem nie jest wyjątkiem, a normą – mówi. – Tak samo jak trzęsący się dom – dodaje. Zwraca uwagę, że dużym problemem jest brud, jaki na oponach wywożą z hałdy ciężarówki, a który trafia na drogę i chodniki.
Będą pracować jeszcze 2 lata
29 marca w Ośrodku Kultury w Skrzyszowie zostało zorganizowane spotkanie dotyczące prowadzonych na hałdzie prac. Na początku oddano głos firmie Translis, która prowadzi rekultywację hałdy. W imieniu Malwiny Lis-Baron, która jest jedną ze współwłaścicielek, wystąpił jej przedstawiciel Bernard Pigulla. Na początku wyjaśnił, czym przedsiębiorstwo na hałdzie się zajmuje. – Wywozimy część hałdy płonnej do Bukowa, gdzie poddawana jest ona obróbce – tłumaczył. Dodał, że później materiał częściowo jest z powrotem przywożony na hałdę. Podkreślił, że zdaje sobie sprawę, że działalność firmy odbija się czkawką sąsiadującym z nią mieszkańcom. – Pewnie nie jest to dla Was dobra wiadomość, ale zakładamy, że będziemy tutaj działać jeszcze przez około dwa lata – poinformował. Zwrócił uwagę, że firma ma problem z niektórymi kierowcami, którzy nie stosują się do zaleceń m.in. nakładanie plandek, czy mycia samochodów.
Mieszkańcy zagrozili protestem
Po wystąpieniu firmy Translis odezwali się sami mieszkańcy. W ich głosach słychać nie tylko złość i gniew, ale przede wszystkim żal. – Cały szlam, który ciężarówki wywożą z hałdy, trafia do mnie na podwórko. Jak jest mokro, to jest błoto, jak jest sucho, to jest pył. I tak w koło Macieju. Ani prania wywiesić na dwór, ani skorzystać w lecie z ogrodu, ani okna otworzyć – mówił pan Michał. Kolejny z mieszkańców wskazywał na kwestię zdrowotną. – Nasze dzieci chodzą tą drogą do szkoły. Wdychają ten ciężki pył kamienny, który się wbija do płuc i tworzy pylicę. Bierzecie to pod uwagę? – pytał.
Mieszkańcy wskazywali, że działalność firmy jest dla nich nie tylko uciążliwa, ale utrudnia im codzienne normalne funkcjonowanie. – Chcemy jakichś rozwiązań, które poprawią naszą sytuację – apelowali. Dodali, że od początku zmagają się z brudem, kurzem i wczesnymi porami pracy ciężarówek. Zapowiedzieli, że jeżeli sytuacja się nie poprawi będą strajkować przy wyjeździe ciężarówek z hałdy. – Zatrzymamy wam ruch, na ile będzie trzeba. Będziemy spacerować tam i z powrotem i nie wyjedziecie – mówili zdecydowanie. W tym momencie głos zabrał wójt gminy Mariusz Adamczyk. – Pomożemy w tych działaniach. Nasi pracownicy też będą blokować wyjazd – zapowiedział.
Wnioski końcowe
Na koniec prawie 2-godzinnego spotkania mieszkańcy, włodarze gminy i przedstawiciele przedsiębiorstwa doszli do pewnych wniosków. Jednym z nich, jest zapowiedź zakupu kamery, która zostanie zamontowana przy wyjeździe ciężarówek na ul. 1 Maja. – O wykroczeniach, które zarejestrujemy będziemy informować Policję – mówił wójt Adamczyk, który wyszedł z tą propozycją. Mieszkańców to rozwiązanie ucieszyło. Sołtys Roman Marcol zauważył, że kamera rozwiąże dwa główne problemy: godziny wyjazdu ciężarówek oraz czy mają one założone na naczepach plandeki. Bernard Pigulla zapowiedział także, że w ciągu kilku najbliższych dni firma poda, kiedy mogłaby wykonać brakujący betonowy odcinek prowadzący z hałdy na ul. 1 Maja. – Nie jesteśmy w tym momencie w stanie podać konkretnej daty, ponieważ pani Malwina musi się w tym zakresie skonsultować z pozostałymi współwłaścicielami – wyjaśnił. W spotkaniu wzięli udział także przedstawiciele wodzisławskiej policji. Grzegorz Szolc z wydziału ruchu drogowego poinformował, że w dalszym ciągu będzie patrolowany ten teren oraz wyrywkowo będą sprawdzane samochody pod względem tonażu, który przewożą.
Justyna Koniszewska
Trochę historii
W 2019 r. gmina Godów sprzedała 18,6 hektarów dawnej – w dużej pokrytej już drzewami i krzewami – hałdy w Skrzyszowie. To część terenu, który w pierwszej dekadzie tego wieku gmina przejęła od SRK. Jak wówczas tłumaczono, w zamian za zaległości podatkowe SRK względem gminy. Gmina zamierzała wykorzystać przejęte tereny do sprzedaży pod inwestycje. Od tamtego czasu było kilku zainteresowanych zakupem, ale ostatecznie do transakcji nie dochodziło. Aż do lipca 2019 r. Prawo wieczystego użytkowania 18,6 ha nabyło przedsiębiorstwo Translis z Wieszowej, doskonale znane w naszym powiecie. Gmina Godów na transakcji zwałowiska, w którym znajduje się 6 – 7% węgla zarobiła prawie 3,4 mln zł.
Włodarze gminy nie obawiali się jednak trudności z pracą firmy. – Hałda znajduje się w oddaleniu od terenów zamieszkałych – mówił Mariusz Adamczyk, wójt Godowa. Dodawał, że z jego informacji wynika, iż właściciel terenu będzie się starał o uruchomienie myjki na hałdzie oraz zamierza utwardzić teren prowadzący z hałdy do drogi publicznej betonowymi płytami. – Po to, by ciężarówki nie wyjeżdżały na drogę ubrudzone – mówił wójt. Po czasie okazało się, że przewidywania włodarzy się nie sprawdziły.
(juk)