Wydobył z grobu ciało matki. Mieszkał z nim 13 lat
RADLIN Wyciągnął z grobu ciało zmarłej matki i zabrał do domu. Ułożył je na tapczanie i zabezpieczył tak, by nie postępowały procesy rozkładu. Starannie pielęgnował, aż w końcu uległo mumifikacji. Dzięki intensywnej pracy śledczych, dziś wiemy już na pewno, że to matka mężczyzny, która zmarła w styczniu 2010 roku w wieku 95 lat.
Sprawa, która wstrząsnęła mieszkańcami Radlina wyszła na światło dzienne w lutym tego roku przypadkiem, kiedy do jednego z domów wezwano pogotowie ratunkowe. Krewny 76-latka zauważył go na ulicy, dostrzegł, że potrzebuje pomocy. Ratownicy zdecydowali, że mężczyzna, z którym nie było logicznego kontaktu, zostanie zabrany do szpitala. Kiedy medycy weszli do jego mieszkania, ich oczom ukazał się wstrząsający widok. Na tapczanie leżało zmumifikowane ciało.
– Zgłoszenie w związku z ujawnieniem ciała otrzymaliśmy 22 lutego około 10:20 od członka rodziny właściciela mieszkania. Policjanci pojechali na ul. Rogozina w Radlinie. W części domu należącej do starszego mężczyzny odkryto zmumifikowane zwłoki – przekazała rzecznik wodzisławskiej policji, asp. szt. Małgorzata Koniarska.
76-latek trafił do szpitala psychiatrycznego. Śledczy przystąpili do intensywnych działań, wszczęto postępowanie z art. 155 kk, czyli o nieumyślne spowodowanie śmierci.
Do kogo należy zmumifikowane ciało?
Po sekcji zwłok wiadomo było, że ciało należało do kobiety powyżej 65 roku życia. Wciąż jednak wiele kwestii pozostawało otwartych, pytania się piętrzyły. – Z uwagi na specyficzne zabezpieczenie tych zwłok, biegli nie byli w stanie wskazać jak długo one w tym mieszkaniu przebywały. Czy to było kilka miesięcy, czy może kilka lat. Nie można było również wykluczyć ani potwierdzić jednoznacznie czy w związku ze śmiercią tego denata były działania osób trzecich – wyjaśnia prokurator rejonowy z Wodzisławia, Marcin Felsztyński.
Ciało było ułożone na gazetach z 2009 roku. Czy to możliwe by znajdowało się w mieszkaniu nawet od kilkunastu lat? – Biegli z zakresu oględzin i sekcji zwłok stwierdzili, że zwłoki przebywały w środowisku suchym, przewiewnym przez okres około kilkunastu miesięcy. Ze względu na bardzo dobry stopień zachowania powłok skórnych przy jednoczesnym braku śladów żerowania owadów i braku znamion zeszkieletowania możliwym jest, że taki efekt osiągnięto stosując środki balsamistyczne. Zwłoki były dobrze zachowane. Nie można wykluczyć, że przebywały tam od 10 lat, ale nie mamy obiektywnego dowodu potwierdzającego tę okoliczność – wyjaśniał prokurator Felsztyński jeszcze w minionym tygodniu, zaznaczając, że zlecono również badania genetyczne i toksykologiczne. Kolejne czynności odkrywały nowe fakty.
Ekshumacja. Pusty grób
Od początku istniały podejrzenia, że ciało należy do matki mężczyzny, potwierdziła to uzyskana opinia genetyczno-sądowa, z której wynika, że to zmumifikowane zwłoki Jadwigi L., która zmarła w 2010 roku w wieku 95 lat. – 22 marca 2023 roku dokonano ekshumacji miejsca pochówku zmarłej na cmentarzu parafialnym przy ul. Sienkiewicza w Radlinie. W wyniku tychże czynności ustalono, że grób Jadwigi L., w którym została pochowana 16 stycznia 2010 roku i jej trumna pozostaje pusta – przekazuje rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gliwicach prokurator Joanna Smorczewska.
Tego samego dnia wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów Marianowi L. Został on przesłuchany w charakterze podejrzanego. Złożył wyjaśnienia. – Obecnie Marian L., z uwagi na stan zdrowia, będzie poddany badaniu przez biegłych lekarzy psychiatrów, którzy wydadzą opinię o jego stanie zdrowia. Postępowanie jest w toku, w sprawie wykonywane są dalsze czynności procesowe – dodaje prokurator Joanna Smorczewska. Śledczy potwierdzają, że Marian L. wydobył ciało swojej matki z grobu.
Wampir, odludek, dziwak
Kim jest mężczyzna, który przez 13 lat mieszkał z ciałem własnej matki? Okoliczni mieszkańcy przyznają, że niewiele o nim wiedzą. Był samotnikiem, unikał kontaktów z ludźmi. – Dziwak, ja tu tyle lat mieszkam, nie wiem czy choć raz go widziałam. Wszyscy się znają, ale o nim nic nie wiadomo, tylko, że miał dzień pomylony z nocą – komentuje napotkana kobieta.
Jej słowa potwierdza nasza kolejna rozmówczyni. – Wychodził wieczorami, wsiadał na rower i jechał gdzieś przed siebie. I tak widać chyba całe życie. Mąż jest stąd, mówił, że kiedy byli dziećmi, to się go bali. Jak już było późno i widzieli, że on wychodził, że jechał na tym rowerze, to przed nim uciekali. Zresztą ludzie tu mówili o nim wampir – podsumowuje.
Mieszkańcy Radlina są zszokowani sprawą. – Przez tydzień nie spałam, jak się o tym dowiedziałam, makabryczne, jak to możliwe? – dzieli się swoimi odczuciami jedna z radlinianek. – Nigdy nigdzie nie pracował, chodził po śmietnikach, zbierał tam jakieś resztki – słyszymy od kolejnej osoby.
(sqx)