Dokarmianie czy trucie? Julia nie żyje, Romeo jest zdezorientowany i przestraszony
WODZISŁAW ŚL. Romeo i Julia, para łabędzi z wodzisławskiego parku przez kilka lat cieszyła mieszkańców swoją obecnością. Do czasu. Wiadomo, nic nie trwa wiecznie, zdaje się jednak, że to nie musiało się skończyć ani teraz, ani w taki sposób. Ktoś się do tego przyczynił.
Łabędzica została znaleziona martwa w parkowym stawie. Utonęła, czego powodem, jak stwierdził weterynarz, miało być niewłaściwe dokarmianie. W jej przewodzie pokarmowym stwierdzono obecność pieczywa. Ktoś to pieczywo tam przyniósł. Ktoś je łabędziom rzucił. Same go przecież nie kupiły. Drugi z łabędzi, Romeo, jest zestresowany sytuacją. To ptaki, które łączą się w pary na całe życie.
Dokarmiasz czy trujesz?
W rejonie stawu znajdują się tabliczki z informacjami o tym, jak dokarmiać łabędzie i inne ptactwo wodne. Chociaż to dokarmianie nie jest potrzebne, to dla wielu osób rzucanie ptakom pożywienia jest po prostu... wielką atrakcją.
Trzeba jednak wiedzieć, że same świetnie sobie poradzą i – wbrew naszemu ludzkiemu podejściu – „nie mają smaka na coś dobrego”, co tylko my ludzie moglibyśmy im zapewnić. Gustują w roślinach, małżach, ślimakach i larwach owadów. Jedzą zboże i warzywa. NIE JEDZĄ CHLEBA ANI BUŁEK. Pieczywo jest dla nich szkodliwe, toksyczne.
Przypadek zatrucia Julii nie jest odosobniony, niedawno spleśniałym chlebem zatruły się łabędzie w Tychach, w tamtym roku w Tarnowie, a to tylko pierwsze z brzegu przykłady.
„Zobacz jak zajada, pewnie był głodny”
Nie, nie był. Wiele zwierząt pochłania jedzenie właśnie w taki sposób, że nam ludziom może się wydawać, jakby wcześniej długo głodowały.
Powodów dokarmiania (trucia?) pokarmem, który nie jest przeznaczony dla danych gatunków, jest całe mnóstwo. Ludzie źle pojmują pomaganie, mają potrzebę „ratowania świata” albo nie chcą, by zmarnowało się stare pieczywo – czy inny rodzaj żywności, więc zostawiają je przy śmietnikach, na trawnikach, wyrzucają z okien, pod balkony. Zdarza się, że po prostu ignorują apele i prośby, „wiedzą lepiej”. A może robią to celowo, bo po prostu są źli?
„Walka z wiatrakami”
Podawanie zwierzętom pożywienia, które im szkodzi, NIE jest dokarmianiem. To przyczynianie się do krzywdy zwierząt. Problem często sygnalizują wolontariusze z różnych fundacji działających np. na rzecz bezdomnych kotów. Jak mówią, do rzadkości nie należą przypadki poranionych przewodów pokarmowych, słaniających się, bardzo cierpiących zwierząt, które zjadły coś, czego nie powinny.
– Ludzie nie zdają sobie sprawy, że gotowane w przyprawach jedzenie nie nadaje się dla zwierząt. Tak samo jak kości, resztki jedzenia – często dodatkowo jeszcze nieświeżego. Nasi wolontariusze wiedzą, gdzie bytują wolnożyjące zwierzęta, dbają o nie i dokarmiają w odpowiedni sposób. Wyrzucanie jedzenia na trawniki, żeby zjadły je sobie koty, ptaki czy jeże to tylko źródło problemów, żadna pomoc – mówi nam pracownik jednej z fundacji z naszego regionu.
Nie wspominając już o tym, że wyrzucone resztki przyciągają muchy, robaki czy gryzonie. Zaś samo wyrzucanie jedzenia jest karane mandatem.
(sqx)