Depresja? Nie lekceważ, pomóż!
Depresja poporodowa to choroba, którą się leczy. Lekceważona, może doprowadzić nawet do śmierci.
23 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją. Z tej okazji pochylamy się nad tematem depresji poporodowej, na którą mogą zachorować zarówno kobiety… jak i mężczyźni.
Celem obchodów Międzynarodowego Dnia Walki z Depresją stało się upowszechnianie wiedzy na temat depresji i zachęcenie chorych do podjęcia leczenia. Depresja jest jedną z najczęściej występujących chorób na świecie. Dziś pochylimy się nad tematem depresji poporodowej, o której wciąż mówi się za mało. Czym jest? Czym się objawia? Kiedy występuje? Jakie są przykładowe czynniki prowadzące do depresji poporodowej? O tym opowiedziała Marta Marczyk, pedagog, doradca rodzinny z poradni „Porozmawiajmy o…”
Dlaczego depresja jest lekceważona?
Niestety wciąż wiele osób lekceważy objawy i nie uznaje depresji czy depresji poporodowej za prawdziwą chorobę. Dlaczego? Bo twierdzą, że to zwykły ludzki wymysł. Pojawiają się żarty w stylu „hormony szaleją”, „wypłacze się i jej przejdzie”, „zawsze ze wszystkiego robiła problemy”, „nie pierwsza i nie ostatnia”... A może właśnie pierwsza, a może właśnie ostatnia?
Zarówno depresja, jak i depresja poporodowa to oficjalne choroby, które nieleczone mogą prowadzić do prób samobójczych i do śmierci. Szacuje się, że na depresję poporodową (w klasyfikacji nosząca kod ICD-10, F53) choruje 13 – 20% matek oraz… ok. 10% ojców. To oficjalne statystki, ale ile jest osób, które nigdy nie przyznają się do swoich problemów?
– Sam poród nie jest miłym i przyjemnym przeżyciem, a co dopiero to, co dzieje się z organizmem kobiety po nim... Zaczyna się połóg, burza hormonalna, kobieta jest bardzo obolała, zmaga się z nawałami pokarmu, jest duże zmęczenie – mówi Marta Marczyk. – W okresie poporodowym rodzina powinna bacznie obserwować zachowanie świeżo upieczonej matki: czy śpi, czy je posiłki, czy nie występują u niej wahania wagi od przybierania na wadze po drastyczny spadek wagi, czy nie występuje u niej nadmierny smutek, czy i ile płacze. Należy zwracać uwagę na to, co mówi i jak mówi, jak opiekuje się dzieckiem i czy chce się nim opiekować. To wszystko bardzo ważne sygnały, które najbliżsi powinni mieć na uwadze w kontaktach z młodą mamą. Nie można pozostawiać jej samej sobie – dodaje.
Baby blues a depresja poporodowa
Podczas trwania baby blues kobieta może być zmęczona, płaczliwa, smutna, nie mieć siły, ale nadal będzie zajmowała się dzieckiem. – Baby blues jest łagodniejszy. Często się o nim mówi. Naukowym określeniem na baby blues jest „smutek poporodowy”. Zapada na to ok 50 – 80 % matek. Objawia się dość szybko, bo już 5 – 6 dni po porodzie, trwa 2 – 3 tygodnie, bywa, że i do 6 tygodni (tj. cały połóg). Różni się od depresji poporodowej tym, że nie tracimy kontaktu z dzieckiem i rodziną. Matkę cieszy uśmiech dziecka, cieszy ją nawet to, że dziecko narobiło w pieluchę – mówi Marta Marczyk. Gdy baby blues mija, zachowanie młodej mamy wraca do pewnej normy, ale nie zawsze tak jest. – Eksperci mówią, że różne wahania emocjonalne mogą towarzyszyć młodym rodzicom przez kilka pierwszych miesięcy czy nawet lat. Najważniejsze, by umieć uchwycić ten moment pomiędzy przedłużającym się baby blues, a kolejnym etapem czyli depresją poporodową, na którą zapada 10 – 22% kobiet. Co ciekawe, dotyka ona też mężczyzn. Przyjmuje się, że depresja poporodowa może pojawić się około 3 – 4 miesiąca życia dziecka, ale nawet rok czy półtorej od porodu i może trwać bardzo długo – wyjaśnia specjalistka.
Depresja poporodowa charakteryzuje się między innymi: obniżonym nastrojem, smutkiem, płaczem, przygnębieniem, ale i tzw. zaburzeniem napędu, czyli brakiem chęci do robienia czegokolwiek: nie chce nam się już dziecka przewijać, dotykać, karmić. Często robi się to w sposób mechaniczny, bez emocji. Pojawia się stan, w którym myślimy, że gdyby nam to dziecko zabrano, to nic by się nie stało, nie interesowałoby nas to. Nie cieszy nas to, że dziecko zjadło, że się uśmiechnęło, że zaczyna chodzić, siadać, gaworzyć. – Nas to omija, nie rejestrujemy tego, nie interesuje nas rozwój tego dziecka – tłumaczy Marta. – Do tego dochodzi bardzo obniżona samoocena i myślenie, że „jestem złą matką”. Pojawia się poczucie winy, obwinianie się za wszystko: że dziecko się rozchorowało, że zrobiłam coś złego. Do tego dochodzi brak apetytu czy kłopoty ze snem: wracasz z nocnego karmienia, kładziesz się spać, ale nie możesz zasnąć, wyluzować, odpocząć. W kolejnych etapach pojawiają się stany lękowe o to, że dziecku coś się stanie, można też zaobserwować przesadną troskę o potomka. Matka często nie daje nikomu dotknąć dziecka – nawet ojcu... Pojawiają się nawet bardzo abstrakcyjne myśli, że ktoś nam to dziecko porwie czy rzuci na niego urok – kontynuuje Marta. Na tym nie koniec. – W końcu pojawiają się myśli samobójcze, że temu dziecku lepiej będzie bez mamy, że się nie nadaję, że nie mam już siły. Oczywiście nie wszystkie symptomy muszą się pojawić u każdej kobiety, ale powinny być sygnałem alarmowym dla najbliższych – dodaje.
Temat trzeba wziąć na poważnie
Często zdarza się też tak, że po urodzeniu dziecka matka zostaje z nim w domu, a partner z niego wychodzi. Wówczas nie ma nikogo, kto zauważyłby, że ze świeżo upieczoną mamą dzieje się coś złego. – Kobieta często daje sygnały: nie je, płacze, a czasem nawet mówi czy pisze otwarcie, ale skąd ktoś ma o tym wiedzieć, jak jej wiecznie nie widzi? Partnera długo nie ma, albo go to nie interesuje, albo co gorsza widzi, że coś się dzieje, ale bagatelizuje sytuację mając nadzieję, że problem minie albo jakoś to będzie. I pewnie jakoś to będzie, ale nikt nie daje gwarancji, że nie skończy się to tragicznie – komentuje Marta. – Z ludzkim ignorowaniem problemu bardzo chciałabym walczyć. Nie trzeba ku temu profesjonalnej wiedzy, czasem wystarczy sam fakt, że ktoś jest, że nie jesteśmy dla kogoś dziwadłem, że ktoś pomoże nam poszukać pomocy lub poprosi o tą pomoc dla nas. Życzę każdej młodej mamie i każdemu świeżo upieczonemu ojcu kogoś takiego obok. Szczególnie partnera biorącego odpowiedzialność nie tylko za dziecko, ale także za drugiego rodzica. Takiego dojrzałego emocjonalnie, bo pamiętajcie, że siedzicie w tym razem – dodaje.
Próba samobójcza – ty czy ty i dziecko?
Pojawia się pytanie, czy gdy w głowie młodej matki (lub ojca, bo to również może przytrafić się mężczyznom, którzy nie odnajdują się w nowej, przytłaczającej ich sytuacji) pojawiają się myśli samobójcze, chce ona skrzywdzić tylko siebie czy siebie i dziecko? – Raczej matka (lub ojciec) chce skrzywdzić samą/ego siebie. Owszem, są przypadki, że agresja jest skierowane na dziecko. Z medialnych doniesień wiemy, że to się zdarza. Jest tego statystycznie mniej. Wiemy też, że niejednokrotnie matka wraz z dzieckiem lub dziećmi kończy swoje i ich życie. Wielka tragedia, u podstaw której stoi choroba i miłość. Wiem, że brzmi to abstrakcyjnie, ale świadczy o tym chociażby to, że dzieci są zadbane, nakarmione, z listem, z kocykiem, z misiem, są oddawane do OKNA ŻYCIA – mówi nasza rozmówczyni.
Psychoza poporodowa
Depresja poporodowa nie jest końcem skali tego, co może spotkać matkę po porodzie. Około miesiąc od urodzenia dziecka może pojawić się nagła, silna, gwałtowna psychoza poporodowa. – Pojawiają się urojenia, omamy. Myślimy, że w nasze dziecko wstąpił demon, wydaje nam się, że ktoś nam po domu chodzi, mamy halucynacje. Niestety, to już zagrożenie dla zdrowia i życia dziecka oraz matki, które kończy się hospitalizacją – tłumaczy Marta.
Hipomania porodowa
Odwrotnością psychozy poporodowej jest hipomania porodowa. Zdarza się bardzo rzadko, bo występuje tylko u 1 – 2% kobiet. – Tu jest na odwrót. Występuje bardzo duża euforia, bardzo duża radość, nadmierne siły. Matka z dzieckiem biega, chodzi, karmi je, po czym idzie myć okna. A wiadomo, że karmienie piersią czy kilka pobudek w nocy męczy – mówi Marta. – Matka ma mnóstwo werwy, energii. Niestety, tu też trzeba uważać, bo to w mgnieniu oka może się przeobrazić w depresję.
Odejście od trendów
W dobie wszechobecnego Internetu i chęci nieustannego chwalenia się wszystkim, nawet swoim dzieckiem, jesteśmy narażeni na pokusę pokazywania zdjęć czy filmów na Instagramie, Facebooku czy na parentingowych forach. Cieszy fakt, jeśli świadomy rodzic rezygnuje z publikowania w sieci zdjęć czy dzieleniem się radami na forach publicznych. – Bo każde wystawianie się na forum publiczne szczególnie w sieci, gdzie każdy może wszystko, naraża nas na krytykę, ocenę i hejt. Wszędzie tam, gdzie pojawia się tzw. odchylenie od trendów czy panujących zwyczajów, czyli robisz coś inaczej niż większość społeczeństwa, pojawią się nieprzyjemne komentarze, które często odbijają się na naszym zdrowiu psychicznym. Jeśli ktoś jest za słaby na mierzenie się z czymś takim, to po co sobie to robi? – mówi Marta.
Depresja poporodowa dotyka ciebie?
Jeśli kobieta sama nie jest w stanie racjonalnie ocenić i przyznać, że dzieje się z nią coś złego, powinna to zaobserwować rodzina czy przyjaciele, którzy nie powinni się bać zgłaszania faktu występowania niepokojących objawów lekarzowi lub położnej. Znajdźmy kogokolwiek, to pokieruje nas do specjalisty. Nie czekajmy, aż minie. Każdy z nas może na własną rękę wykonać prosty test składający się z 10 pytań, który da nam pogląd na to, czy mamy do czynienia z depresję poporodową. Test o nazwie „Edynburska Skala Depresji Poporodowej – dla mam” do odszukania jest w Internecie. – Etapy leczenia wyglądają różnie, bo bierze się pod uwagę fakt, czy kobieta nadal karmi piersią, jakie ma wsparcie i jak bardzo nasilone są u niej objawy. W dzisiejszych czasach mamy już jednak takie leki, które pozwalają nam na branie ich i dalsze karmienie – mówi Marta. – Może się również okazać, że leki nie będą potrzebne, a wystarczy psychoterapia – dodaje.
AgaKa
Co jest przyczyną depresji poporodowej?
Nie ma jednej przyczyny występowania depresji poporodowej. Jest za to kilka czynników, które mają wpływ na jej pojawienie się:
- biologiczne: sam poród był trudny, poprzednia ciąża była utracona, para długo starała się o dziecko, laktacja, brak snu, ból, narkoza, rozcięcia/nacięcia czy chociażby sam przyrost masy ciała.
- genetyczne: uwarunkowania w rodzinie. Jeżeli depresja występowała przed porodem, były załamania nerwowe, to jest duże prawdopodobieństwo, że to się nasili po porodzie. Będąc w ciąży należy o takich epizodach poinformować naszego lekarza prowadzącego. – Warto mieć zaufanego lekarza, który będzie czuły na tę kwestię. Jeśli czujemy, że lekarz niezbyt profesjonalnie podchodzi do tematu, to mamy prawo go zmienić. Powinnyśmy w tym szczególnym czasie czuć się zaopiekowane i móc bez problemu przyznać się, że jakiś czas temu wychodziło się z depresji – zaznacza Marta.
- psychologiczne: jak sobie radzimy z emocjami, ze stresem, jaki mamy stosunek do innych. – Jeżeli jesteśmy nadwrażliwi, oporni na zmiany, boimy się ich, odczuwamy je mocno. Jakkolwiek bylibyśmy na to dziecko przygotowani to ono i tak nas „przeora”. Nie bez przyczyny mówi się, że dziecko wywraca świat do góry nogami. Każde dziecko jest inne, każdy poród jest inny. My jako ludzie też się zmieniamy. Wszystkiego się uczymy – komentuje Marta.
- społeczne: myślenie na zasadzie „powinnam być idealną mamą”. – Według mnie jest to najgorsza przyczyna. Myślenie na zasadzie, że powinnam być iście Instagramową mamą. Powinnam mieć czysty dom, powinnam być zadbana, wypoczęta, umalowana, pełna życia. Powinnam karmić piersi,ą bo inaczej dziecko umrze. Słuchanie komentarzy typu „będzie ci chorować skoro karmisz butelką” albo „cesarka to nie poród”, „co ty możesz wiedzieć o bólu, skoro z ciebie dziecko wydobyli, ty go nie urodziłaś”. Powinnaś wrócić po 3 tygodniach od porodu do biegania, do formy. Powinnaś i powinnaś… Ja rozumiem, że część tych komentarzy podszyta jest dobrymi intencjami, ale matki nie mają czasem ochoty tego słuchać. Nieproszone rady są najgorsze, o hejcie w internecie nie wspomnę… – mówi Marta. – Z drugiej strony kompletny brak wsparcia też może doprowadzić do depresji poporodowej. Brak wsparcia ze strony partnera, męża, ojca dziecka. Tata ma takie same prawa i obowiązki względem dziecka, co mama. Nie ma takiej rzeczy (poza karmieniem piersią, ale tu może wejść karmienie butelką) której ojciec by zrobić nie mógł. Ojciec tak samo, jak matka musi się pewnych rzeczy nauczyć: przebierać, dotykać, podnosić, kąpać. Mężczyźni mogą robić to samo, co kobiety. Pytanie – czy chcą. Na matki się to narzuca z góry. Natura cię do tego stworzyła – masz dziecko, jedziesz. Matka musi. Ojciec z kolei – może. To bardzo niesprawiedliwe – dodaje nasza rozmówczyni.