Duży Kaliber: Stajnia płonęła jak pochodnia
Ponad pół setki strażaków było zaangażowanych w akcję gaśniczą w Skrzyszowie przy ul. Jana Pawła II, gdzie w piątek około 15.00 zauważono pożar budynku gospodarczego, w którym mieściła się m.in. stajnia. Akcja gaśnicza trwała dwie i pół godziny.
SKRZYSZÓW Do pożaru doszło w budynku znajdującym się około 200 metrów od drogi, za terenem jednej z firm działających w strefie przemysłowej przy ul. Jana Pawła II. Budynek należał do właściciela firmy.
Jak podkreślają strażacy, pożar musiał zostać zauważony dość późno, bo kiedy przyjechali na miejsce (dość szybko od zgłoszenia) cały budynek o wymiarach 17 na 11 m był już objęty ogniem. Mogło tak być, bo budynek odgrodzony jest od firmy wałem ziemny, co powoduje, że od ul. Jana Pawła II jest on praktycznie niewidoczny. A od tyłu miejsce to otoczone jest zalesionym terenem. To po prostu dość odludne miejsce. – Widziałem jakiś dym nad tym miejscem, ale myślałem, że to z komina się dymi. A kilka chwil później w niebo biły już potężne kłęby dymu. Wtedy pomyślałem, że to jednak chyba coś więcej niż dym z komina – powiedział nam jeden z obserwatorów akcji gaśniczej.
O skali zagrożenia niech świadczy fakt, że na miejsce ściągnięto kilkanaście zastępów straży pożarnej – oprócz strażaków z Państwowej Straży Pożarnej i okolicznych jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej, przyjechały też jednostki OSP z tak odległych miejscowości jak Olza czy Połomia. – Był to budynek w całości wykonany z drewna, tak ściany zewnętrzne, jak i wewnętrzne ścianki działowe, dlatego kiedy przyjechaliśmy na miejsce, obiekt ten był jedną wielką pochodnią – mówi bryg. Jacek Filas, oficer prasowy Komendy Powiatowej PSP w Wodzisławiu Śląskim. Strażacy szybko przystąpili do akcji gaśniczej i polewali wodą budynek, sprawdzając jednocześnie, czy nikt nie został w środku. Nie było osób poszkodowanych, a zwierzęta były w czasie pożaru na zewnątrz. Ostatecznie w akcji wzięło udział 11 zastępów straży pożarnej w sile 56 strażaków.
Straty po pożarze oszacowano wstępnie na 100 tys. zł. Na miejscu obecni byli także policjanci, którzy zabezpieczali teren. Strażakom nie udało się określić przyczyny pojawienia się ognia. Nie wie tego również właściciel budynku. – Z monitoringu, który działał dopóki nie wybiło bezpieczników, wynika że dym prawdopodobnie najpierw pojawił się w kotłowni, więc niewykluczone, że to tam było źródło ognia, tym bardziej, że kocioł był rozpalony. Pewności jednak nie ma – mówi nam właściciel budynku. Jak dodaje, w stajni przebywały cztery konie, pies oraz koty. Ponadto w budynku znajdowała się część rekreacyjna oraz gospodarcza, w której przechowywane były różne sprzęty. – Konie na szczęście były w tym czasie na łące, pies znajdował się na terenie firmy, a koty same zdążyły uciec. Spaliły się dwa motocykle. Z całego budynku został tylko murowany kominek i jedna ściana, którą i tak jednak trzeba będzie chyba rozebrać – mówi właściciel budynku.(ska), (art)