Szalunek rozwalił im płot. Mają dość budowy kanalizacji w Lubomi
Mieszkańcy ul. Ubocznej są wykończeni budową kanalizacji. - Kopią tu od kilku tygodni, ciągle coś poprawiają. A najgorsze jest to, że teren jest niestabilny i boimy się o nasz dom. Ziemia cała popękała, w ogródku wszystko się przewraca. Drzwi i okien nie możemy zamknąć. Z placu nie ma jak wyjść. I przewrócili nam płot – opowiada Teresa Widenka, mieszkanka ul. Ubocznej.
LUBOMIA Mieszkańcy mieli przestrzegać, że na Ubocznej teren może być niestabilny. - Tu kiedyś podobno były stawy – mówi syn Teresy Widenki. W dodatku jest tu ciasna zabudowa, do stoi przy domu, te stoją blisko ulicy, a ta jest wąska. Wedle mieszkańców, pracownicy firmy budującej kanalizację, co chwilę coś poprawiają, odkopują, zakopują. A przy każdym wykopie ziemia się obsuwa. U Widenków nie można już nawet otworzyć furtki, bo słupki ją podtrzymujące się poprzekrzywiały. Z domu trudno wyjść na ulicę, zwłaszcza najmłodszym członkom rodziny. Sam dom zaś, zdaniem domowników, narażony jest na zniszczenie. - Proszę zobaczyć – mówi pani Teresa, pokazując szczelinę pomiędzy domem a chodnikiem z kostki brukowej. Jak mówi, powstała ona w ostatnim czasie, w trakcie budowy kanalizacji na Ubocznej. - To stary dom, który z dużym wysiłkiem przez całe życie remontowaliśmy. Teraz boimy się, że fundamenty zaczną się obsuwać – mówi. Jak dodaje pęknięcia zaczynają pojawiać się już w środku domu, którego drzwi wejściowych nie można zamknąć. Również okno w łazience się nie domyka.
O sprawie Widenkowie zaalarmowali urząd gminy, ale ich zdaniem włodarze gminy niewiele w tej sprawie zrobili. - Przyszedł ktoś zrobić zdjęcia i to wszystko – mówi.
Myśleli, że dom się wali
Czarę goryczy przelała sytuacja z ranka 3 lipca. Stojące przy płocie Widenków płyty szalunkowe, przy próbie ich podniesienia przez koparkę, przewróciły się na ogrodzenie. Takie płyty przeznaczone są do zabezpieczania głębokich wykopów. Są niezwykle ciężkie. Zniszczyły dwa przęsła, słupek i zatrzymały się na pniu choinki, stojącej w ogrodzie. - Jestem wstrząśnięta. W tym ogrodzie bawi się mój wnuk. Wolę nie myśleć co by było gdyby akurat wtedy gdzieś w tym miejscu się bawił – mówi roztrzęsiona.
Pani Teresa poprosiła o pomoc rzeczoznawcę. Rodzina zamierza napisać do gminy pismo z żądaniem wstrzymania robót, przynajmniej do czasu oszacowania, czy ich domowi nie grozi zawalenie.
Nie powinno do tego dojść
Bogdan Burek, zastępca wójta Lubomi mówi, że z jego wiedzy wynika, że rodzina ma podpisane roszczenia z wykonawcą. - Ale najlepiej byłoby gdyby takie pismo przeszło przez Urząd Gminy. Dziwię się, że do tej pory tego nie zrobiono. Wtedy wszystko byłoby jasne – mówi Burek. Przyznaje, że sytuacja techniczna jest trudna, teren jest trudny. Zapewnia jednak, że wszystko jest pod kontrolą, a o sprawie został poinformowany Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Ale do zniszczenia ogrodzenia nie powinno było dojść. - Płyta przewróciła się przy próbie jej podniesienia. Zwracaliśmy uwagę wykonawcy na to, że należy zachować ostrożność - mówi Bogdan Burek. Dodaje, że mieszkańcy mogą mieć pewność, że wszystko zostanie przywrócone do stanu pierwotnego. Zapewnia, że na Ubocznej wkrótce prace się zakończą. Najpierw ma zostać tam wysypany kliniec, a następnie ułożona pierwsza warstwa asfaltu. Najpierw jednak trzeba będzie wykopać przekop od studzienki na Ubocznej w kierunku ul. Mickiewicza. I tego obawia się Teresa Widenka. - Znów będą kopać, znów ziemia się będzie obsuwać. Obawiam się, że doznamy jeszcze większych szkód – mówi. Artur Marcisz